Jest to tłumaczenie postu z reddita napisanego przez Iruddiness
Link do oryginału:
//www.reddit.com/r/personalfinance/comments/2rle16/in_a_pretty_serious_situation_could_be/cnh3zbd?context=3
Tłumaczyłem by było pięknie, więc nie jest to tłumaczenie wierne.
Najgorszą częścią poszukiwania pracy był fakt, że wysyłałem dziesiątki aplikacji, do dziesiątek firm i nikt nie chciał mnie zatrudnić. Świadomość, że 99,9% firm nawet nie chciało mnie zaprosić na rozmowę kwalifikacyjną po długich godzinach szukania pracy naprawdę skopało moją samoocenę.
Sprawy były tak złe, że nawet Walmart ignorował moje aplikacje. Ignorowali dopóki nie poszedłem do nich i zażądałem pracy. Mam licencjat i 2 lata doświadczenia w obsłudze klienta na miłość boską! Myślałem, że to koniec pracy w marketach. Myślałem, że to firmy będą do mnie dzwonić i błagać mnie bym pracował u nich jako menażer albo coś w tym stylu. Zamiast tego zaproponowano mi stanowisko sprzedawcy. Przełknąłem dumę i zacząłem pracować na kasie.
Pojechałem na drugi koniec kraju by znaleźć pracę marzeń i skończyłem w Walmarcie.
Jednak gdy zacząłem pracować w markecie, rzeczy zaczęły się zmieniać. Przed Walmartem musiałem polegać na innych by dostać się gdziekolwiek. żyłem na garnuszku u brata. Objadając mu lodówkę, nawet czynszu nie płaciłem. Brat powiedział mi bym się nie martwił i skupił na znalezieniu pracy. Jednakże i tak czułem się jak bez wartościowy pasożyt. Gdyby nie on i reszta rodziny, nie byłbym w stanie się wyżywić.
Gdy dostałem pierwszą wypłatę pierwsze co zrobiłem to zapełniłem lodówkę. Kupiłem jedzenie nie dlatego, że brat miał kłopoty finansowe, rocznie wyciąga 140k$. Chciałem po prostu przestać czuć się jak pasożyt.
Tego miesiąca byłem w stanie zapłacić swoją część czynszu. Mimo, że zapłaciłem tylko 200$, poczułem w końcu, że mam prawo do mieszkania tam. Przestałem czuć się jak brzemię, którzy inni muszą dźwigać.
Kolejnym plusem pracy w Markecie był fakt, że znajdował się on nie całe 3 mile od mieszkania brata. Tydzień po rozpoczęciu pracy znalazłem rozklekotany rower koło śmietnika. Rozklekotany ale działający.
Na początku nie zdałem sobie sprawy, ale po rozpoczęciu pracy w Walmarcie moje samoocena drastycznie podskoczyła ponieważ byłem w stanie zadbać o siebie, zapłacić czynsz, kupić jedzenie. Miałem swój własny środek transportu
Jednakże nawet rozpoczęcie pracy w Walmarcie nie powstrzymało mnie przed szukaniem lepszej pracy.
Przeanalizowałem sposób w jaki dostałem pracę w markecie i w podobny sposób zacząłem szukać pracy, która będzie lepiej płacić.
Po wysłaniu aplikacji dzwoniłem do firmy i pytałem się o nią. Niestety niemal zawsze nie otrzymywałem konkretnych informacji, gdyż osoba odpowiadająca na telefon nie zajmowała się aplikacjami. Mogli oni tylko przyjąć wiadomość i przekazać ją dalej. Jednak to samo spotkało mnie w Walmarcie. Dopiero gdy do nich przyszedłem i poprosiłem o rozmowę z osobą, która mogłaby mnie zatrudnić otrzymałem prace.
Firmy, które dobrze płacą są zalewane aplikacjami. Nawet firmy, które płacą źle są zalewane aplikacjami. Więc niezależnie gdzie bym posłał swoją CV zawsze istniała spora szansa, że ludzie podejmujący decyzje by jej po prostu nie zobaczyli. Zawsze gdy wysyłałem emaila z aplikacją zapisywałem go na komputerze. Nie miałem własnej drukarki, więc szedłem do pośrednictwa pracy, gdzie mogłem ją wydrukować za darmo.
Potem brałem swoją kopię i szedłem do tej firmy prosząc o rozmowę z osobą, która mogłaby mnie zatrudnić. Jeśli ta osoba była niedostępna pytałem kiedy mógłbym wrócić by ją spotkać. Wracałem 15 minut przed czasem jaki mi podali.
Czasem mówiono mi, bym zostawił CV i że do mnie oddzwonią. Nigdy tego nie zrobili, pewnikiem dlatego, że moja aplikacja wylądowała na stosie z wszystkimi innymi.
Niemal zawsze gdy miałem kopie swojej aplikacji w ręce udało mi się spotkać z osobą odpowiedzialną za zatrudnianie. Zapraszali mnie do swojego biura, mojej aplikacji poświęcali dosłownie kilka sekund i potem zadawali mi jedno pytanie:
“Czy masz pytania dotyczące pozycji, na którą aplikujesz? ”
Zawsze sprawdzałem przez kilka godzin czego mogłem się spodziewać tak po firmie jak i pozycji o którą się starałem. Rozmawiałem z ludźmi, którzy pracowali na stanowiskach na które aplikowałem. Często znajdywałem ich w firmach, gdzie składałem papiery. Okazywało się to znacznie prostsze niż myślałem.
Jeśli nie było osoby odpowiedzialnej za zatrudnianie próbowałem porozmawiać z osobą, która wykonywała pracę, o którą się starałem, ponieważ miałem kilka specyficznych pytań, które chciałem zadać. Następnie wypytywałem tą osobę o posadę.
Czasem osoba, którą wypytywałem prosiła o moje informacje by przekazać je swoim szefowi.
Ten cały proces pomógł mi uzyskać większą pewność siebie. Jednym z standardowych pytań jakie zadawałem było ”Wiem, że wszystkie firmy podkreślają że przestrzegają zasad bezpieczeństwa, jednak co sprawia, że wasze przepisy są lepsze od konkurencji?” Zaznaczałem, też że jeśli uznam warunki za niebezpieczne nie będę zainteresowany pracą dla nich.
Na trzech spotkaniach na jakich byłem nim opóścił Walmart zaoferowano mi pracę. Ci ludzie nie widzieli dzieciaka pracującego w markecie. Widzieli pewnego siebie, pełnego inicjatywy człowieka, który chcę się rozwijać.
Pracowałem w Walmarcie przez ponad 2 miesiące, nim znalazłem pracę za 70 tysięcy rocznie.
Mam nadzieję, że to pomoże wam się zmotywować.
Komentarze (7)
najlepsze
dramat normalnie - czyli tak po 2 miesiacach gosc z licencjatem z gowno szkoly i 2l doswiadczenia dostaje prace w obsludze klienta za 70k rocznie
to tak jakby w polsce blondynka po licensjacie z socjologii i 2 latach pracy w lidlu dostala po 2 latach pracy w biedronce na kasie kolejna
@bazingaxl: Zgadza się, bezcelowe. Przyczepiłeś się tych 7k i uważasz, ze ktoś kto pracował w maku jest nieprzydatny, bez wiedzy i umiejętności.