Mali wielcy ludzie. Bezinteresowni i wartościowi.
Czyli rzecz o szczęśliwym psie. Dzisiaj jak wysiedliśmy z auta podszedł do nas Pan. Znam tego Pana z wędrówek na ryby czy do lasu bo spotykałem go nie raz po drodze. Przy nim stał pies. Wilczurek mieszaniec. Sympatyczny. Trochę zmieszany. Opowiedział nam ,że włóczy się z Nią - sunią -od południa. Mówi,że szuka z nią tropu bo ktoś musiał ją zostawić. Po krótkiej rozmowie - stwierdza,że wie co ten pies czuje bo sam jest bezdomny. Ma tylko to co na sobie. "po 15 jadłem chleb ze smalcem i dałem temu psu też kromkę z moim smalcem" ... ciarki przeszły mnie od stóp do głów. sam nie ma ,a dzieli się ze stworzeniem... jako,że znamy inspektora ze schroniska zaproponowaliśmy Panu ,że weźmiemy pieska i mu pomożemy bo martwił się ,że może wpadnie pod auto jak zostanie, na podwórzu śnieg i mróz ,a " ja nie mam telefonu by kogoś powiadomić" - dodał. Pies się z nim związał bo ciężko było im się rozstać.Rozglądał się również za właścicielem bo z daleka obserwował ludzi i szukał zapachów. Wzięliśmy go i daliśmy mu wody. Chciało mu się pić bo jak staliśmy jadł przy nas śnieg. Skradł nasze serca. Po paru telefonach miał już jechać do schroniska bo z racji wzroku mamy nie mógłby u nas zostać,ale okazało się po interwencji naszej koleżanki ,że po pieska ktoś już był w schronisku wcześniej, bo go poszukiwał. Uciekł przy otwieraniu bramy. Odwołano kierowcę ze schroniska,który już się po niego wybierał i za 15 min miał być właściciel. Okazało się,że suczka ma na imię Diana. Historia jak historia. Pokazuje,że nie każdy bezdomny to menel. Nie mieć nic ,a dzielić się jeszcze tym z innymi stworzeniami. Wartość na te czasy.Skończyło się radośnie bo pies wrócił do domu cały i zdrów. A bezdomny ? Chyba należy mu się dobra kiełbasa i bochenek chleba...