Zasada kółka graficznego
Zauważyłem, że w tajemniczych okolicznościach zginęło te ciekawe znalezisko! Tak więc wywiązuję się ze swojego wykopowego obowiązku i je dodaje! Obrazek przedstawia relacje między zleceniodawcą, a klientem.
komar- z- #
- #
- #
- #
- 42
Komentarze (42)
najlepsze
To niestety bardzo popularna sytuacja. Praktycznie zawsze, gdy klient mówi, żeby coś z czymś wyrównać, coś wyśrodkować, a jakiemuś elementowi rozjaśnić kolor o tyle i tyle -- to powinien dostać odpowiedź "NIE!". Klient to nie grafik. Dentyście przecież nie będzie mówił, co ma zaborować i w jaki sposób. Bo po prostu się na tym nie zna. Problem w tym, że ludziom wydaje się, że znają się na projektowaniu. Bo "mają zmysł". A guzik, do projektowania nie wystarczy mieć zmysł. To jest tak złożone połączenie sztuki i inżynierii z taką ilością dziedzin, że głowa boli.
Szkoda, że chyba większość projektantów robi tak, jak Ty. Są zmęczeni ignorancją klienta, jego kretyńskimi uwagami (które same w sobie nie byłyby problemem) i przeświadczeniem, że trzeba spełniać każdą jego mikrozachciankę i akceptować propozycje rozwiązania każdego problemu (dlatego te kretyńskie uwagi robią się jednak problematyczne). Klient ma prawo się na tym nie znać, ale przekonanie go, by zaufał profesjonalistom jest często nietrywialne. Dlatego tylu designerów się poddaje i godzi się na stworzenie kiczu. Klient jest teoretycznie zadowolony -- może nie wie, że gdyby nie spieprzył własnego projektu, to ruch na powiedzmy stworzonej stronie www byłby 2x większy, a stopa konwersji -- pięciokrotnie wyższa. Czyli zarabiałby na stronie 10x więcej kasy, niż
I potem myśli na końcu:
Ja: wiedziałem że tak będzie;
On: Nawet projektować nie potrafią, wyszło na moje. (ta myśl w domysłach, bo generalnie są
Może przytoczę pewną sytuację (potwierdzającą graficzne kółko), która ostatnio mnie spotkała.
Marzec 2009
Klient:
A jeśli traficie na wybitnie oporną jednostkę, to lepiej odpuście sobie to zlecenie, chyba że naprawdę nie macie co robić. Napracujecie się trzy razy tyle co trzeba, za te same pieniądze, przy okazji popsujecie sobie nerwy, a klient i tak pewnie nie będzie do końca zadowolony.
Lepiej niech sobie to zleci jakiemuś licealiście za dwie stówy (chociaż widziałem już dzieciaki, które oferują "napisanie" CMS-a za 50 zł ;).
I było tam nie zamknięty cykl, a ciąg od architekta, przez developera do użytkownika
- zamawiający rzadko jest w pełni decyzyjny, najczęściej ma nad sobą chmary szefów, prezesów i innych pajaców, a projekt graficzny to przecież każdy lubi opiniować (kosztorysy w Excelu już mniej), no i z zebranych uwag wychodzą czasem takie sugestie jak: Prezes 1 "mniejsze i bardziej czerwone", Prezes 2 "większe i mniej czerwone". Oni sami nie widzą sprzeczności
2. należy wybierać grafika, z którym pracujemy od lat i świetnie się rozumiemy; portfolio ma tu niewiele do rzeczy. Zresztą w praktyce często nie do zrealizowania, bo firmę A obsługuje globalnie agencja B, która zatrudnia takich grafików, jakich uważa. Nie masz wpływu na te decyzje.