Moja przygoda ze szpitalem i lekarzami...
Wszystko zaczęło się od zakupu krokietów z Biedronki. Jakąś godzinkę po konsumpcji owego przysmaku zacząłem odczówać bóle w brzuchu, okolice wyrostka robaczkowego. Myślę sobie, pewnie będzie konkretne sranie i przejdzie...
Wieczorem ból lekko się nasilił, ale nie było to nic uciążliwego, nic paraliżującego mój organizm. Położyłem się spać mając nadzieję, że prześpie się, rano przejdzie i będzie wporządku. Pobudka, nadal boli, zwalniam się z pracy, do tego całodniowa dieta i nospa. Zarejestrowałem się u lekarza rodzinnego, po krótkim badaniu doktor stwierdziła, że to prawdopodobnie “ostra jelitówka”, a jak nie przejdzie to mam się zgłosić z wystawionym przez nią skierowaniem na pogotowie. Na drugi dzień ból zaczyna doskwierać bardziej, zdarzają się małe “napady” czegoś w rodzaju skurczu, który już jest bardziej uciążliwy, niż początkowe stadium.
Około 23 za namową dziewczyny pojechaliśmy na pogotowie. Tutaj pierwsze zderzenie z betonem, zapomnieliśmy skierowania, a “recepcionista” wyraźnie wypersfadował nam “skierowanie, albo spierdalać”.
Wróciliśmy. Teraz tylko siedzenie lekko skulonym przynosiło ulgę. Zanim zostałem zbadany minęło jakieś 40-50 minut, tragedii jeszcze nie ma myślę, spoglądając na gościa obok ze ze złamanym nosem i szczęką. Najpierw nastawili mu nos, na szczękę czasu już nie starczyło i trzeba dalej czekać.
Wstępna diagnoza była oczywista: zapalenie wyrostka robaczkowego. Ból w dokładnie w tym samym miejscu, podwyższone CRP (
//pl.wikipedia.org/wiki/Bia%C5%82ko_C-reaktywne) krwi. Brakowało tylko charakterystycznego bólu przy zginaniu nóg w pozycji leżącej. Zostałem w szpitalu. Początkowo jednak dostałem informację że prawdopodobnie spędzę tę noc na korytarzu, bo nie ma wolnych łóżek. Na szczęście jeden lekarz mocno się temu sprzeciwił, stwierdzająć, że “Etiopi tu nie będzie”. Udało się wynegocjować miejsce na innym oddziale. Dostałem końską dawkę antybiotyków, wkońcu przyszedł upragniony sen. Rankiem czułem się dobrze, nic już nie bolało. Na porannej wizycie lekarskiej, zostałem poinformowany, że wszystko udało się zwalczyć dużą dawką antybiotyku i prawdopodobnie po południu wyjdę. Tak też się stało. Przeszczęśliwy wróciłem do domu.
Przez cały tydzień trzymałem się zaleconej diety. Przyszła sobota, i tutaj mój błąd: jak dzikus rzuciłem się na kebaba i puszkę coli. Wieczorem ból powrócił. Rankiem znów zarejestrowałem się do rodzinnego. Dostałem skierowanie do innego szpitala - “tyle mogę dla Pana zrobić” powiedziała doktr wręczając mi ten magiczny świstek. Przyjmujący mnie doktor w innym szpitalu, niemiło stwierdził że nie mam tu czego szukać, zbadać mnie ma znów pierwszy szpital... Godzina czekania psu w dupę...
Pojechałem do znów do pierwszego szpitala. Powtórzona procedura: badanie moczu, badanie krwi. Znów podwyższone CRP (norma do 5, ja miałem 187). Szybka decyzja lekarza: wycinamy wyrostek. Poszło sprawnie, po wybudzeniu się z narkozy doktor informuje, mnie, że faktycznie - wyrostek miał stan zapalny i się go pozbyli. Teraz ma być tylko lepiej.
Przeniesiony zotałem do 8 osobowej stali, w której leżało 9 mężczyn. Jedno łóżko dostawione. Na dworzu jakieś 25 stopni, więc zapach wi sali, wydobywający się z cielsk 9 spoconych i nieświeżych facetów nie był najprzyjemniejszy... Po południu znów mogłem sieszyć się wolnością...
Wróciłem, tym razem do rodziców z zamiarem wypoczynu i utrzymywania zaleconej diety. Na duchu podtrzymywało mnie dodatkowo dwutygodniowe L4. Po zabiegu bolała mnie cały czas prawa strona - grzebali mi w bebechach, mam szwy - to zapewne od tego. Doszło burczenie, nie żałowałem sobie dobrze pierdnąć, i skurcze napadające co jakiś czas. Do wieczora, i w kolejnym dniu to samo, tylko że bardziej się nasilało.
Wkurwiony do granic mozliwości znów, po raz trzeci pojechałem do szpitala w którym mnie przyjmowano za pierwszym razem, i wykonywano zabieg za drugim razem.
Znów badania krwi, moczu, kroplówka rozkurczowa. CRP cały czas podwyższone, lekarz zaleca zostanie znów w szpitalu. Typują, że być moze tworzy mi się ropień w miejcu wycięcia wyrostka.
Cały czas jestem pojony antybiotykami. Na obchodzie, w którym uczestniczyło z reguły minimum 15 osób w końcu profesor stwierdza - zbadajmy kupę i zobaczmy o co chodzi.
Kolejne 3 dni leżenia, bo tyle czasu wymaga posiew kału. Znów ta sama sala, tym razem bez dostawionego łóżka.
Obok mnie dziadek, 75 lat. Nie był wstanie się umyć, wstać, a tym bardziej podetrzeć. Odstępy między łóżkami do najszerszych nie należały. Gość zęsto wołał o basen. Chuj z tym myśle, nie jego wina, taki wiek. Tylko gdy ktoś leżący metr obok Ciebie jęczy i stęka przez 20 minut żeby się wysrać, 3-4 razy dziennie to już nie jest tak fajnie. Nie wiem, czy robił mi to po złości, bo swój rytuał zaczynałł zazwyczaj gdy jadłem kanapkę, albo cokolwiek innego...
Najgorsze było to, że facet potrafił leżeć z osraną dupą przez kolejne 20 minut, bo za każdym razem siostra wezwana “na dwoneczek” stwierdzała, że sama nie da rady, i potrzebuje wspracia drugiej siostry. Zwykle, po 3-4 wezwaniu potrafiły wkońcu przyjść we dwie i pomóc staruszkowi. Jakie do musiało być krępujące dla niego, nie potrafiłem sobie tego wyobraźić.
Gorzej być nie może?
Naprzeciwko mnie leżał niewidomy, nieporuszający sie samodzielnie inny dziadek. Około 60 lat.
Dwa razy zdarzyło się, że się zesrał w pieluche, a przy okazji zafajdał prześcieradło i kołdre, i raz trochę pielęgniarki. Jebało gównem w całej sali niesamowicie. Kto mógł wycodził z sali, kto niemógł leżał w tym smrodzie, który i tak potrafił się utrzymywać kolejne dwie godzinki...
Wszystko wiedzący typ cwaniaka-narzekacza, który leżał pod oknem to był pikuś...
Nareszczie! Po 4 dniach dowiedziałem się co mi naprawde jest - siedzi we mnie Yersinia (zapodziałem gdzieś wypis ze szpitala, ale prawdopodobnie była to Yersinia enterocolitica).
Tak, to ta jebana bakteria odpowiadała za wszystkie cierpienia!
Wyszedłem ze szpitala, dostałem właściwe antybiotyki, objawy przeszły, szybko nadrobiłem stracone 8 kg i wkońcu zostałem wyleczony...
Zastanawia mnie dlaczego do kurwy nędzy nie można było mnie zbadać za pierwszym razem w tym kierunku? Ja wiem, że dolegliwości które wywołuje ta bakteria są bardzo podobne do zapalenia wyrostka robaczkowego, ale dlaczego nikt o tym nie pomyślał? Za każdym razem informowałem, że objawy pojawiły się po zjedzeniu krokietów, że może to miało jakiś wpływ. Dlaczego po jakiś 2 tygodniach wkońcu ktoś wpadł na pomysł żeby zbadać mnie pod tym kontem? Strach pomyśleć, gdyby dolegało mi coś poważniejszego, zapewne do dziś byłbym diagnozowany.
Czy tak trudno było na to wpaść? Niech mnie jakiś wykopowy ekspert to uświadomi...
Komentarze (258)
najlepsze
Kiedy miałem 12 lat rozbolało mnie bardzo mocno ucho. Jako, że byłem szczyl więc za rączkę matula poszła ze mną do rodzinnego (który był i pediatrą i laryngologiem). Ostukał mnie, opukał i zapisał jakiś antybiotyk i maść do ucha. Matka nie śmiało zasugerowała, że może mam chore migdałki na co lekarz skwitował, żeby się nie odzywała bo "on tu jest lekarzem". Dziś sobie myślę, że za taki tekst ten
smutne
Tak. Trudno było na to wpaść. Pod uwagę bierze się najczęstsze przyczyny ostrego brzucha a zakażenie tą bakterią jest wśród nich na odległym miejscu. W podobnej sytuacji w Irlandii mojej znajomej tę sama diagnozę postawiono po 7 m-cach uporczywych dolegliwości bólowych i to po podpowiedzi jednego z polskich lekarzy tam pracujących, tak więc ciesz się że stało
Nie. Gówna się nie bada. Chyba że istnieje podejrzenie choroby pasożytniczej albo krwi w stolcu.
Pisze że krew i siki mu zbadano.
Ale to bylo
łooo
Bardziej interesują mnie te krokiety z biedry. Rozumiem, że to były takie gotowe krokiety z mięsem, które wystarczy podgrzać? W takim przypadku na produkcji ktoś musiał ostro p!!!??@ić sprawę. W grę wchodzi niedogotowanie mięsa albo zanieczyszczona taśma produkcyjna przy pakowaniu.
Powinieneś to zgłosić do sanepidu i centrali biedronki (w takiej kolejności, do biedy możesz wysłać jeszcze skan diagnozy), żeby sprawdzili towar. Nie jestem pewny czy też nie było jakiś jaj
czyli dobrze, że się go pozbyli
Ale oczywiście lekarze musieli wydedukować, że te same objawy poza wyrostkiem generuje też coś innego i cudownie wymyśleć, że mają Cię pod tym kĄtem zbadać?
Imo zwykły ból dupy, wielu lekarzy w Polsce jest conajwyżej średnich, ale bez przesady.
No właśnie boję się tego, że nie będę mógł (całkowity paraliż, co wtedy?).
"albo ktoś komu na to pozwoli chory - przy założeniu, że ta osoba dobrowolnie się na ten czyn zgodziła."
Nie ma sprawy, tyle, że obecnej sytuacji prawnej to nie jest takie proste, taka osoba miałaby duże problemy w naszym kraju.