W skrócie - dwóch siedemnastolatków upaliło się ziołem i ukradło matce jednego z nich kluczyki do samochodu. Kierujący nie miał nawet prawa jazdy. Przyjechali do Łodzi i na czerwonym świetle wjechali na skrzyżowanie doprowadzając do wypadku, w którym ranny został kierowca drugiego samochodu, a jego 21 letnia siostra zginęła. Od zdarzenia miną niedługo dwa lata, a kierowca do tej pory jest BEZ WYROKU. Chodzi sobie spokojnie po wolności, nie stawia się na sprawy sądowe tłumacząc tym, że "źle się czuje" albo "nadal jest w szoku" (gdy minął rok od zdarzenia). Media już o tym nie mówią. Czyżby miał plecy?