Hej. Jestem alkoholikiem. Od czego się to zaczęło i jak wyglądało postaram się opowiedzieć tutaj. Poza tym zapraszam do zadawania pytań.
Opowiem moją historię, jak Ja to widzę. Podkreślam, że nie mam zamiaru się usprawiedliwiać bo wiele, rzeczy które zrobiłem było złych. Ale również nie mogę zaprzeczyć, że nie mam żalu do niektórych osób.
Wstęp czyli moja nudnawa historia.
A więc tak: Pochodzę z rozbitej rodziny. Żadnej tam patologii czy co. Po prostu rodzice się rozwiedli jak byłem dzieckiem. Łatwo nie było, Matka zapierdalała żeby nas utrzymać i spłacić kredyt. Ojciec sprawę olał. Potem poznała Faceta(dzięki mnie, bo znałem go wcześniej) i wyszła powtórnie za mąż. Akurat byłem nastolatkiem. Mama nie ma łatwego charakteru, ma problemy psychiczne i myślę, że od tego się zaczęło. Wielokrotne awantury i upodlanie mnie na każdym kroku było bardzo ciężkie. Przez to że mnie biła(czym popadnie) miałem w domu Policje(stwierdzili, że jest "pojebana" i żebym wytrzymał do 18) a w szkole psychologów. Żyłem pod butem tyrana, nie mając życia i prywatności. W szkole zawsze byłem cichy i się nie udzielałem. Zamknięty w sobie gdyż bariera broniąca mnie przed matką hamowała również mnie, moje emocje itd.
2-3 tyg. przed 18 po dłuższym paśmie awantur nie wytrzymałem. Zabrałem kija którym mnie biła i połamałem go, po czym spakowałem się. Na odchodne dostałem dosłownie kopa w dupę( prawie sobie ryja o kotkę brukową rozwaliłem bo akurat buty wiązałem) i 100 od sąsiadów( do dzisiaj jestem pełen podziwu jak obcy ludzie mi pomogli). I pojechałem do Warszawy, do Ojca, którego nie znałem zbyt dobrze.
No i tam się zaczęło. Sam w obcym mieście. Na początku zwiedziłem co mogłem potem siedziałem i oglądałem filmy i grałem. Tam też zyskałem swój niechlubny wynik 96h gry w Obliviona z jedną 12h przerwą na sen. No i zapomniałem powiedzieć, że z ojcem nie mieszkałem. Pozwolił mi mieszkać w swoim drugim mieszkaniu, które od 8 do 16 było biurem jego sekretarki poza tym normalna chałupa.
W końcu dziewczyna( jego sekretarka) się zlitowała i zabrała mnie z jej znajomymi do knajpy(to były moje 18 urodziny). Od razu zakumplowałem się z jej chłopakiem. Na tyle, że się tego samego dnia schlaliśmy się u mnie.
Może powinienem dodać, że odkąd się wyprowadziłem mój charakter zmienił się diametralnie: dusza towarzystwa, pogodny, zabawny itd ;P
Tyle, że wypuszczony spod jarzma kontroli i terroru odbiło mi w drugą stronę. Stary ma kasę i dużo mi jej dawał. A że często wyjeżdżał i mnie nie odwiedzał to u niego były wieczne imprezy. Piwo lało się strumieniami, panienki co chwilę, czasami 3 rożne(nie na jeden raz :( .
Pamiętam(o dziwo) do dzisiaj jak kupowaliśmy po zgrzewce piwa na dwie osoby i imprezowaliśmy tak przez tydzień( rano piwko, kaufland po piwo, do lodówki aż po brzegi i jedziemy). A warto zauważyć, że jak przyjechałem to po 3 piwach byłem pijany.
Pewnego dnia Stary wpadł z niezapowiedzianą wizytą i mnie wypierdolił(nie dziwie mu się).
Odtąd zacząłem żyć na własną rękę. Pracowałem w MC na pół etatu i żyłem w internacie. I tak to było( może imprezy trochę rzadziej) aż zdałem maturę.
Wróciłem do Wrocławia na studia. Przycisnąłem ojca, żeby mi alimenty płacił i poszedłem do akademika. Z Matką się zdążyłem pogodzić i było spoko póki byłem gościem raz w miesiącu po 2h.
Już nie piłem tak dużo ale dalej. Wyciągałem wszystkich na piwo. Zdałem sesje dobrze, miałem nadzieje na drugim roku mieć stypendium, jeżeli utrzymam na letnim średnia.
I pojawił się problem. Matka miała mnie generalnie w dupie( nigdy nie dzwoniła, chyba że miała jakiś interes) a Ojciec przestał płacić alimenty. Zwodził, że zapomniał, że nie ma itd itp. Ale na kurwa 4 auta dom i mieszkanie go było stać(no i na sushi za 250 zł z dostawą do domu prawie codziennie) a mi 600 zł na akademik i żarcie nie miał. Na szczęście dorabiałem trochę. Niestety po dwóch miesiącach wyrzucili mnie z akademika za niepłacenie. Chciałem iść do sądu za zaległe alimenty ale stwierdziłem, że to mój Ojciec jednak i to, że on jest nie w porządku to nie znaczy, że ja mam być(a sam się później wykazałem wątkowym skurwysyństwem bardzo bliskiej mi osobie).
Przerwałem studia i chciałem iść do pracy( na studiach chemicznych nie dałbym rady się sam utrzymać).
Tylko, że pracy nie było. Kumpel z Citi namówił mnie na kartę kredytową(ale ja byłem głupi). I zaczęło się moje krótkie eldorado(dopóki środki się nie skończyły).
I jakoś tak żyłem przez parę lat. Rzadko co jeść miałem, często bez pracy. Ale jakimś cudem na mieszkanie i piwo miałem.
Meritum
Na początku piłem po jedno dwa piwka. Do filmu, z kumplem w parku, z dziewczyną itp.
potem znalazłem prace, wynająłem z kumplem mieszkanie. Wtedy zacząłem pić codziennie, po cztery piwka. Zawsze była wymówka, zawsze było z kim.
Czas mijał, oświadczyłem się i mieszkałem z dziewczyną. Niestety pracę straciłem (schlałem się i nie przyszedłem). Przez jakiś czas dziewczyna mi pomagała, z czasem zaczęła mnie utrzymywać. Mnie i mój nałóg. To było jakieś dwa lata temu. Zorientowałem się, że piję codziennie, że mam problem. W końcu byłem w takiej dupie, że groziła mi bezdomność. Wyrzucany z kolejnych mieszkań za braki w płatności. Raz nawet wprowadziłem się i cały miesiąc chodziłem najebany przepijając całą kasę na mieszkanie.
W każdym razie stwierdziłem, że czas z tym skończyć. Poprosiłem o pomoc rodzinę. Powiedziałem im o wszystkim: że piję i jetem alkoholikiem, że nie mam pracy, pieniędzy i gdzie mieszkać. Za 600 zł miesięcznie pozwolili mi mieszkać (miałem 23 lata). Tyle, że pracy nie miałem. Jakoś zarobiłem 300 stówy i przez miesiąc nie piłem(z czego byłem dumny). Ale Matka stwierdziła, że miało być 600 nie 300 i mam wypierdalać.
No ale załapałem fuche w budowlance i trochę sam ale w większości dzięki dziewczynie żyłem. Zima przyszła fucha się skończyła. Znowu dzięki dziewczynie przetrwałem zimę.
Mijał czas i było coraz gorzej. W końcu założyłem firmę budowlaną i mimo, że dobrze robiłem to byłem frajerem który wierzy w uczciwość i wszyscy mnie ruchali w dupę jak chcieli. Jak nie miałem w ogóle pieniędzy to brałem od dziewczyny na mieszkanie i na jedzenie. Zawsze był ten ostatni raz. Tylko, że jak mi dawała 700 zł na pokój to ja płaciłem 600, obiecywałem że resztę oddam a za 100 robiłem obie libacje. Poza tym codziennie 10 zł na jedzenie które szły na piwa. Najlepiej było jak najpierw razem się napiliśmy a jak pojechała do domu to się jeszcze dojebywałem. Zawsze wtedy było dużo kombinowania i myśli. Jak wyciągnąć znowu kasę i jak się napić.
Codziennie rano wstawałem i myślałem, że to już dość, że przestanę ją oszukiwać, że przestanę pić. Ale za każdym razem, wieczorem nie mogłem się oprzeć. Zawsze myślałem, że wszystko oddam.
I tak to trwało.
W końcu nie dawno przyznałem się jej do tego, że ją oszukiwałem, że piłem itd.
I zostałem sam... bez pracy, bez pieniędzy, z długami, może lada dzień bezdomny(jak jakiejś pracy albo fuchy nie znajdę) ale trzeźwy:) Na razie...
Komentarze (301)
najlepsze
Ile zarabiasz?
Komentarz usunięty przez moderatora
1. Jak nie miałem na piwo to piłem co poadnie.
2.Z ciechanami to pisałem co polecam nie co pije. O szampanie raz wspomniałem(było to igristoje na sylwestra). Lubie dobre wino(szczególnie na święta). Poprawia trawienie. Zresztą i tak później we własnym zaciszu się spijałem piwami.
3. Jak już pisałem, nie każdy musi być jak zenek z monopola żeby być alkoholikiem. Nawet był ostatnio wykop o Kobietach alkoholikach.
Smakowało Ci na początku, podczas picia, po piciu?
Jakieś ekscesy z powodu bycia nietrzeźwym?
Od dziewczyny, babci. Coś zarobiłem, pożyczyłem, sprzedałem.
Mieszkałem przez 4 lata w pokoju z postacią twojego pokroju, tylko on był z bardzo porządnej rodziny bez problemów i z fura pieniędzy. Zupka chińska z chlebem, byle by na fajki i wódę mieć. Nauczyłem mnie on
Poza tym zawsze będę alkoholikiem, czy będę pił cz już nie.