Tak miałem ochotę powiedzieć mojej żonie jakieś dwa tygodnie temu - ale nie powiedziałem - true story:
Dwa tygodnie temu kupiłem prawie nowe autko. Podobał mi się. Naprawdę. Na trzeci dzień po zakupie wziąłem inne auto, żonie zostawiłem moją "nówkę" (jeden $$$! wie dlaczego) i poszedłem do pracy. Koło południa dzwoni, że zrobiła zakupy i przypieprzyła w ścianę w garażu. Cały lewy tylny zderzak porysowany
@jarudzik: Twoja wina. Zostawić nowy samochod babie, to jak dać małpie brzytwę. Masz nauczkę na przyszłość. Kobieta musi się oswoić, pooglądać, pojeździć przynajmniej kilka tygodni jako pasażer. Potem na polną drogę, żeby nauczyła się ruszać, zmieniać biegi, przypomniała sobie gdzie gaz, a gdzie hamulec i oswoiła z rozmiaramia auta. Po 2-3 miesiącach, można dopuszczać krótkie trasy, ale lepiej nie pozwalać parkować w ciasnych miejscach. Cały proces, przy średnio inteligentnej kobiecie, powinien
@Lemartez: No jako kobieta powiedziałabym kiedyś, że może masz rację. Z racji nabytego doświadczenia jako kierowca i po przeżyciu dachowania 2 dni temu wiem, że racji nie masz i powtórzę BABA NIE MYŚLAŁA.
@losiul: Ja i dlatego wiem co mówię. Poza tym warunki panujące w garażu a 2 dni temu w centralnej Polsce były troszkę inne . Więc proszę nie porównywać tu sytuacji jak nie ma się pełnego jej obrazu.
@jodlasty: to podobnie jak z telefonami. jak czytam opis ze uzywala kobieta to juz widze jak ten telefon wala sie w torebce z kluczami, szminkami, lusterkami, portfelami i innym dziadostwem.
Moja żona do dzisiaj twierdzi, że wgięcie na lewym nadkolu (na szczęście lampie cudem nic się nie stało), to nie jej wina. Wg niej, było to tak:
podjechała na pusty (bo bardzo wcześnie rano) parking pod marketem, zrobiła zakupy, wsiadła z powrotem do auta i dopiero, jak wysiadła z auta pod domem, zobaczyła, że jest spore wgniecenie. Winny jest jakiś nieumiejący jeździć palant, który na pustym parkingu (no bo gdzie indziej?), postanowił
Komentarze (132)
najlepsze
Tak miałem ochotę powiedzieć mojej żonie jakieś dwa tygodnie temu - ale nie powiedziałem - true story:
Dwa tygodnie temu kupiłem prawie nowe autko. Podobał mi się. Naprawdę. Na trzeci dzień po zakupie wziąłem inne auto, żonie zostawiłem moją "nówkę" (jeden $$$! wie dlaczego) i poszedłem do pracy. Koło południa dzwoni, że zrobiła zakupy i przypieprzyła w ścianę w garażu. Cały lewy tylny zderzak porysowany
Takich samochodów się nie kupuje.
https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRlzxVy8RDRsazqNvd29_inPZTJtuOhOw9rY9tP5pqBnm_okCOe
http://www.youtube.com/watch?v=_mUwDPa6na8
podjechała na pusty (bo bardzo wcześnie rano) parking pod marketem, zrobiła zakupy, wsiadła z powrotem do auta i dopiero, jak wysiadła z auta pod domem, zobaczyła, że jest spore wgniecenie. Winny jest jakiś nieumiejący jeździć palant, który na pustym parkingu (no bo gdzie indziej?), postanowił
Ściany atakują...ratunku!