Pierwszym autem mojego brata była Corsa B. Kupił ja od "znajomego znajomego" za nieco ponad 2k zł. Auto nie było w stanie idealnym, trudno z resztą żądać tego od samochodu niemal pełnoletniego. Pomniejsze naprawy wykonywane były na bieżąco, wiek jednak swoje robił. Ruda była w każdym możliwym miejscu, tym bardziej, że auto nie miało bezwypadkowej przeszłości (uderzony prawy tył). W końcu, po niemal 2 latach użytkowania w każdych warunkach (kto by pomyślał, że silniczek 45 KM był w stanie rozpędzić 4 osoby, pełny bagażnik i rower na dachu do prędkości 130 km/h? - oczywiście przy sprzyjającym wietrze) podczas powrotu z pracy rdza zadała kolejny cios. Mocowanie amortyzatora ewakuowało się z karoserii i przy wtórze stuków zawieszenia Corsa po raz ostatni dowiozła brata do domu.
Nie mamy garażu ani migomata, więc stwierdziliśmy, że opchniemy auto i zastanowimy się nad kupnem innego. Nie mieliśmy nadziei odzyskać za wiele kasy więc opisu tez nadmiernie nie upiększaliśmy. Ogłoszenie wyglądało tak (zdjęcia zeżarło, bo już usunięte z otomoto, ale najważniejsze - ostatnie - wrzucam poniżej):
Muszę w tym miejscu powiedzieć że zdziwiłem się, gdy pierwszy chętny zadzwonił parę godzin po wystawieniu. Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, bo Corsa na tyle przywiązała się do brata, że zaczęła stroić fochy - gubiła obroty, potem za cholerę nie chciała odpalać na gazie - ogólnie robiła wszystko żeby nie trafić w obce ręce :) Cóż, była to woda na młyn kupca, który dzięki temu wynegocjował sporo niższą cenę. Nie przejął się zbytnio walącym w karoserię amortyzatorem i ruszył w trasę.
Dzisiaj, podczas poszukiwań nowego auta brat trafił na taką perełkę:
Tutaj ogłoszenie a tutaj z tablicy
Jak widać, auto kupił prawdziwy czarodziej. W dwa dni nie tylko pozbył się wszystkich wad samochodu, ale też obniżył spalanie, założył autoalarm i odmłodził samochód o rok! Jak na prawdziwego patriotę przystało, Corsa dostała 100% polskie pochodzenie, no i była serwisowana w ASO.
Bardzo żałuję, że nie miałem okazji poznać pana osobiście (byłem na uczelni w czasie sprzedaży). Facet ma ręce które leczą - może zechciałby dotknąć chociaż przez chwilę mój samochód - zawsze jest szansa że spalanie spadnie o litr czy dwa...
P.S. Wiem, że Wykop to nieufny naród, więc dorzucam moje zdjęcie z widoczną rejestracją, którego nie wykorzystaliśmy ostatecznie, na dowód że to ten sam wóz
Komentarze (146)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Orientujesz się
Zasada numer 2 - dopisać na umowie, że kupującemu
Mnie boli fakt, że wszyscy wierzą w tą magiczną barierę 200 tys. km w dieslu. Powyżej to jest już szrot. I wszędzie mamy diesle od dziadków Hansów dieselki z przebiegami 120-150 tys. km.