W przedwojennej Polsce nie było pań Halinek?

Ileż to razy każdy z nas utyskiwał na te wredne baby sklepowe, rodem z poprzedniej epoki. Nie uśmiechną się, nie doradzą, a szynkę podają gołymi łapami. I to wszystko w tempie żółwim, tudzież ślimaczym. Przed wojną to by nie przeszło!

[dondon]

To, że poradniki savoir-vivre’u i podręczniki nakazywały pewnych zachowań, nie oznacza jeszcze, że były one powszechnie praktykowane. Nie twierdzę, że standard obsługi klienta nie był wyższy niż obecnie, ale nie można traktować książek o dobrych manierach jako odzwierciedlenia rzeczywistości. Dzisiaj mamy podobne poradniki.

[l.....2]

@piszczalka: No mi babcia (urodzona w 1912 więc te czasy bardzo dobrze pamiętała) opowiadała, zawsze zdarzali się ludzie niekulturalni i dobrze wychowani, chamstwo i wandale byli zarówno wtedy jak i dzisiaj. Jedyna różnica jaka jej zapadła to taka, że ludzie (przynajmniej w jej otoczeniu) używali "słabszych" przekleństw, mało kto rzucał "k#!$ami", ale powszechniejsze było coś w stylu "psia mać", "psia jucha" itd. Babcia wychowana na wsi, więc może w mieście było

[piszczalka]

@dondon: Moja babcia umarła w zeszłym roku, miała 93 lata. Dużo się od niej dowiedziałem.

[P.....5]

Wraz z narodzinami PRL, klasa najniższa zajęła miejsce średniej. W II RP "panie Halinki" mogłyby zostać co najwyżej praczkami.

[k.....o]

Ale to działa w obie strony! Jak można wchodząc do małego sklepu z tradycyjną obsługą nie powiedzieć "dzień dobry" albo "do widzenia" sprzedawcy? Wchodzą takie paniusie (i to w wieku różnym, nie tylko "ta dzisiejsza młodzież" ale i wyglądające na poważne osoby panie w wieku średnim) do sklepu jak do obory...

[kinlej]

@krpablo: A jak można nie odpowiedzieć na "dzień dobry"? Dałem sobie spokój z mówieniem "dzień dobry" po trzecim razie jak nie usłyszałem odpowiedzi (a nie mruczałem pod nosem). Zresztą to sprzedawca powinien pierwszy witać klientów w swoim sklepie.

[MvStern]

@kinlej: Mylisz się. Dzień dobry mówi osoba, która wchodzi do pomieszczenia, bez względu na jej pozycje, czy wiek. Czyli pozbawiłeś się kultury dlatego, że ktoś jej nie ma? Ja mówię dzień dobry zawsze, bezwarunkowo. To świadczy tylko o Tobie.

[k.....k]

Nie wiem, w jakiej epoce żyjesz, ale chyba nie w czasach współczesnych. Nie wiem, gdzie nadal (?) podaje się mięso gołymi rękami, ale raczej nie w Polsce.

[D.....w]

@keeveek: Zależy gdzie. Jak mały prywatny sklepik to się zdarza. W dużych marketach nie ma szans bo zaraz ktoś by skargę złożył.

[Emes91]

"I to wszystko w tempie żółwim, tudzież ślimaczym."

Ja to tylko tu zostawię.

[Emes91]

@toodrunktofuck: Twoim zdaniem zwrot "I to wszystko w tempie żółwim oraz ślimaczym" ma sens? Bo "oraz" to jeden z synonimów "tudzież".

[toodrunktofuck]

@gremlin085:

@peradon: boli mnie jak to czytam, ale edytował nie będę. wstyd najlepszym nauczycielem;)

[p.....2]

Oj nie wiem czy panie Halinki odziedziczone po PRL nie są w większości lepsze i grzeczniejsze od młodszych pracownic. Zresztą w dzisiejszych czasach to klienci często są bardziej niegrzeczni od sprzedawców - nieraz spotkałem się z klientelą "buraczaną", potrafiącą się wykłócać przy kasie o 20 gr (bo źle przeczytali cenę na półce)

[legionnaire]

Czemu Halinek? Nie jestem za przypożądkowywaniem(?) imion do cech ludzi. Poprostu chciałem to zaznaczyć. Ja nic do Halinek nie mam , co prawda nie znam chyba żadnej , ale nie w tym rzecz.

[Defender]

@legionnaire: Puk, puk. Otwierać! Językowe gestapo - porządek. ;-)

[XTas]

Zawsze mnie zastanawiało co znaczyły na sklepach częste napisy No 11 czy coś w tym stylu... Wie ktoś?

[Lukki]

@XTas: numer 11 z łaciny numero

[batman666]

baby sie nienadaja do takiej pracy

[Kambodzanin]

Każdego klienta tytułowano „szanownym panem”, „łaskawą panią”, „panem prezesem”

no to niech pozatrudniają żuli w sklepach to każdy klient będzie witany tekstem panie prezesie

[P.....5]

@Kambodzanin: Może się mylę, ale żul chyba zwraca się per "kierowniku", gdy uzna kogoś za wartego naciągnięcia frajera...