Witam.
Na początku chciałem z głębi serca podziękować portalowi Wykop.pl za to, że przyczyniliście się w takim stopniu do zwiększenia świadomości społecznej. Muszę przyznać całkiem szczerze, że przed całą sprawą związaną z ACTA ignorowałem ten portal. Co prawda, parę razy na niego trafiłem, ale nie miałem pojęcia, że oprócz serwowania filmików z kotami, społeczność tego serwisu ma taką siłę, taką świadomość oraz tak niezwykłą charyzmę, iż potrafi się przyczynić w tak dużym stopniu do poruszenia całego, prawie czterdziesto-milionowego narodu w obronie swoich praw.
Jestem pracownikiem kancelarii GIODO i śledzę całą sytuację odkąd tylko nasze biuro zajęło się tą sprawą. Jak wszyscy wiemy, praca ta zakończyła się listem z 24go stycznia, którego adresatem był Donald Tusk, a autorem dr Wiewiórski. Wiemy, iż jednym z wniosków będzie obowiązek zmiany naszego prawa wewnętrznego oraz szereg innych konsekwencji… ale skąd się wzięła ta opinia? Zamierzam tu przedstawić wnioski pewnej (niedużej) części z sześciu ekspertyz opublikowanych przez GIODO (a przemilczanych przez media) oraz dokumentów wewnętrznych, które nie zostały opublikowane. Treść tych dokumentów nie jest objętych tajemnicą (w tym tajemnicą korespondencji) i nie będę łamać prawa publikując ich zawartość (a właściwie zawartość ich części, bo nie ma sensu przytaczać wszystkiego, żeby nie zamazywać ogólnego obrazu). Wnioski są bardzo ważne, ACTA niesie ze sobą wiele niebezpieczeństw przemilczanych przez media, w tym Internet.
Zacznijmy od opublikowanej ekspertyzy (będącej załącznikiem do listu skierowanego do ministra Boniego), stworzonej przez komisję powołaną na mocy art.12 dyrektywy 97/102/WE. Prof. Papiórski z UAM stwierdza wyraźnie, co następuje:
„Art. 19 umowy [przyp. chodzi, oczywiście, o ACTA] może, mocą dokumentu międzynarodowego, przesłonić art.22 Ustawy o Prawie Autorskim i Prawach Pokrewnych z lutego 1994r. (tekst jednolity z 2006r.), co doprowadziło by, nie zakładając skrajnych interpretacji, do zablokowania produkcji leków generycznych, na okres postępowania wyjaśniającego prawa patentowe. Badania Wydziału Prawa UAM ustaliły, że średnia długość trwania takich postępowań należy do przedziału 20-25 miesięcy, co mogłoby uderzyć finansowo w polskich producentów farmaceutyków, doprowadzając, w szczególnych przypadkach do bankructwa tychże podmiotów. Nie istnieją symulacje przedstawiające wpływ tych zmian na rynek, ale nie ulega żadnym wątpliwościom, że prawo to doprowadziłoby do znacznego wzrostu średnich cen leków w Polsce.”
Sprawa ta została zauważona przez wielu prawników i w Internecie odbyło się wiele dyskusji nad konsekwencjami ACTA dla leków generycznych.
Ale przyjrzyjmy się może zagrożeniom jakie niesie ze sobą ACTA, o których nie mówi się w mediach, ani nie pisze się w Internecie. Grupa prawników z UJ zajmujących się tematyką prawa niewyszczególnionego zwróciło uwagę na ważną sprawę, która została poruszona w paru dokumentach wewnętrznych kancelarii GIODO. Cytuję:
„Należy uznać zmiany prawne wprowadzane przez tę umowę za krytyczne (…) Literalna interpretacja art. 15 przesłania polskie prawo, w tym przede wszystkim prawo o dozwolonym użytku. Sytuacja ta oznacza dosłowny zakaz odsprzedaży produktów objętych licencjami zastrzegającymi sobie prawo tego typu ograniczeń.”
Co to oznacza? Że jeżeli kupimy płytę z muzyką lub grą komputerową, która nam się nie spodoba, a na opakowaniu będzie napisane, że nie mogę jej odsprzedać, a mimo to wystawię ją na Allegro to mogę zostać aresztowany przez policję, a mój komputer może zostać zajęty (i przeskanowany w poszukiwaniu innych produktów, które naruszają licencję). Dlaczego ta sprawa została przemilczana w mediach? Z tego, co wiem, odpowiednie notki z tą informacją zostały wysłane do niejednej stacji telewizyjnej czy też gazety. To nie tylko dowód na niebezpieczeństwa ACTA, ale także na ignorancję naszych mediów.
Kolejną sprawą przemilczaną, a niezwykle ważną, jest sprawa regulacji importu produktów bez znaków towarowych. Jeżeli ktoś nie wie o co chodzi to wyjaśniam. Dobrym przykładem są tutaj konserwy rybne i tzw. statki-przetwórnie. Statki te łowią duże ilości ryb, od razu je przetwarzają i puszkują w anonimowe opakowania. Te opakowania trafiają następnie do Polski (oraz, oczywiście, do innych krajów), gdzie są pakowane w opakowania posiadające znaki towarowe(najczęściej postaci papierowej). W jednej z ekspertyz będących załącznikiem do listu, który przytoczyłem, jest ekspertyza dr Jabłońskiego i mgr Nowaka. Zwraca ona uwagę na interpretację jednego z zapisów ACTA o następującej treści:
„Produkty nie posiadające znaków towarowych mogą, na drodze postępowania celnego, zostać uznane za produkty potencjalnie naruszające prawa autorskie posiadacza praw do produktów chronionych zastrzeżonym znakiem towarowym, o ile produkty nie są, w sposób oczywisty, od siebie rozróżnialne.”
Co to oznacza w praktyce? Pozwólcie, że przytoczę dalszy ciąg wspomnianej przeze mnie ekspertyzy:
„Rynek wyróżnia cały szereg towarów rozróżnialnych tylko na mocy znaków zastrzeżonych (…) Zapis ten wprowadza wprost możliwość dochodzenia roszczeń finansowych przez właścicieli znaków, wobec podmiotów, które z różnych powodów, w tym finansowych, nie mogły takich znaków zastrzec”.
Co to oznacza? Że producent sardynek posiadający znak towarowy może zablokować całe dostawy anonimowych sardynek, którym taki znak towarowy miał zostać nadany dopiero w Polsce. Może też doprowadzić do tego, że producenci np. markowych bananów z nalepkami mogą skarżyć importerów bananów bez nalepek! W końcu jak rozróżnić od siebie, ze względu na producenta, dwa banany nie posiadające nalepek? Po stopniu ich krzywizny i histogramie barw plamek? Te owoce na pewno nie będą, według ACTA, „w sposób oczywisty od siebie rozróżnialne”. Czemu o tym się nie mówi w mediach? To przecież w sposób zauważalny uderzy w naszą gospodarkę!
Ostatnią kwestią jaką chciałem poruszyć jest kwestia zawodów licencjonowanych. Według mnie jest to sprawa zdecydowanie najbardziej absurdalna i tak naprawdę, nie wierzę, żeby sądy dały się ponieść takim interpretacjom tej umowy… ale powiedzmy sobie szczerze, sądy wydawały już nie raz dziwne i kontrowersyjne wyroki bazujące na skrajnie niekorzystnych interpretacjach prawa. W dokumencie wewnętrznym GIODO ekspertyza przekazana przez fundację ACCE (ale też przez prof. Papiórskiego) zwraca uwagę na pewien istotny problem dotyczących zawodów licencjonowanych (takich jak np. zawód architekta). Przytaczam opinię fundacji, a nie prof. Papiórskiego, gdyż ta pierwsza jest napisana o wiele lżejszym językiem:
„Umowa ta [przyp. ACTA] wprowadza bezpośrednią, prawną więź pomiędzy licencjami, prawami autorskimi oraz znakami towarowymi. Oznacza to, iż nawet taka rzecz jak licencja na wykonywanie zawodu może być objęta prawami autorskimi oraz, co za tym idzie, znakiem towarowym. Właścicielami tych praw stają się podmioty wydające odpowiednie licencje i to od ich woli zależy, czy zezwolą danej osobie na korzystanie ze znaku towarowego przypisanego do danego zawodu”.
Na początku chcę prosić, żebyście przeczytali niniejszą część do końca, żeby wyjaśnić istotne sprawy związane z interpretacją tego prawa. O dziwo, nie jest ono aż tak rygorystyczne, jak może się to wydawać na pierwszy rzut oka, ale mimo to, według mnie, jest ono nadal niezwykle absurdalne.
Do czego prowadzi to prawo? O czym mówią te ekspertyzy? Weźmy za przykład już wspomniany przeze mnie zawód architekta. Ktoś, kto teraz nazywa się architektem, po wprowadzeniu ACTA już nie będzie mógł używać tego tytułu dopóki nie zezwoli mu na to Stowarzyszenie Architektów Polskich. Osoba taka będzie mogła zamiast tytułu architekt używać innych tytułów jak np. „projektant budowli”, albo prosić SAP o zezwolenie na użytkowanie znaku towarowego „architekt”. Tutaj wszystko zależy od woli stowarzyszenia – jeżeli stowarzyszenie wykaże złą wolę, może sobie kazać płacić za wydanie licencji na użytkowanie tego znaku. Sprawę mogłoby rozwiązać ministerialne rozporządzenie, ale powiedzmy sobie szczerze, czy na ten rząd można liczyć w tego typu kwestiach? Oczywiście samo słowo architekt nie będzie zastrzeżone i każdy z was będzie mógł go dowoli używać – zakazanie tego w prawny sposób jest, w obecnej sytuacji, właściwie niemożliwe. Trzeba zwrócić uwagę na niezwykle ważną sprawę – nie chcę, żeby powstały tutaj zbędne niejasności. Tutaj chodzi o słowo „architekt” w sensie „architekt licencjonowany” – trzeba to wyraźnie zaznaczyć, czyli nadal będzie można używać bezproblemowo wobec siebie takich określeń jak np. „architekt wnętrz”, albo „architekt systemów komputerowych”, albo „architekt porozumienia” itd.
To by było na tyle z mojej strony. Na koniec pamiętajcie, że w sytuacjach niejasnych sądy interpretują prawo na korzyść ofiary.
Pozdrawiam gorąco i nie dajcie się złamać. Z ACTA już praktycznie wygraliśmy, ale musimy być czujni gdyż korporacje już zapewne szykują dla nas kolejne niespodzianki, które będą próbowali cichaczem przepchnąć.
Komentarze (23)
najlepsze