Zacznę od tego, że socjologia jest w Polsce znanym, popularnym kierunkiem, z którego wszyscy się śmieją, a zazwyczaj nawet nie wiedzą o co w nim chodzi. Kiedyś rozmawiając ze studentem informatyki usłyszałam, że socjolog to taki człowiek, który uczy się o tym, o czym normalni ludzie rozmawiają przy wódce. I może zgodziłabym się z tym stwierdzeniem, ale byłam także studentką socjologii, poznałam tą dziedzinę nauki od środka i widzę tą wielką różnicę pomiędzy socjologią „dla mas” i „prawdziwą”.
Ale zacznę od początku. Utarło się, że socjologia jest dobrym kierunkiem dla wszystkich licealistów, którzy byli głupi z matematyki lub na tyle nierozsądni, że nie udało im się w porę wymyślić lepszego kierunku studiów. Jest w tym niestety dużo prawdy bo wielu studentów, a raczej studentek socjologii to zwyczajne matematyczne tępaki, które tylko dlatego uczą się socjologii bo już nic innego im nie pozostało. I tu zaczynają się problemy dla tych, którzy socjologię wybrali z potrzeby serca i umysłu. Studenci socjologii, zainteresowani socjologią, chcą się dowiedzieć i umieć więcej, a pozostali przebywający na kierunku socjologia zwyczajnie chcą zaliczać łatwe przedmioty. Tylko, że tych przebywających jest więcej niż prawdziwych studentów, więc uczelnie dostosowują poziom nauczania do ogółu. W efekcie wszyscy uczą się socjologii pobieżnie, bez specjalnego ciśnienia, ćwiczenia nie są szczególnie męczące, czyta się niby dużo, ale niedużo się wymaga i te 3 do 5 lat studiów lecą gładko i bezproblemowo. Marzenie o łatwych studiach zostaje spełnione i wszyscy są zadowoleni: uczelnia, że miała dużo studentów, którzy zachęcą innych przyszłych studentów do kierunku i wykładowcy, że nie musieli się wysilać na uczenie głąbów czegoś więcej niż podstaw. Absolwenci cieszą się, że dostali mgr przed nazwiskiem, a ci co chcieli się dowiedzieć więcej muszą się zadowolić czytaniem we własnym zakresie. Później ci wspaniali absolwenci, rekrutowani z masy niedouczonych matematycznie, zasilają rzesze firm i utrwalają mit o głupich socjologach. Dlaczego? Bo nagle okazuje się, że przez 5 lat nikt nie nauczył ich nawet porządnego konstruowania ankiet, nie mówiąc już o całych projektach badawczych. Ba, wielu studentów nie potrafi poprawnie przeczytać wykresu w gazecie, a co dopiero wykresu w publikacji naukowej. Ale nie jest to do końca wina samych studentów. Wyrastające jak grzyby po deszczu niepubliczne uczelnie oferują swoim studentom naukę miłą, łatwą i przyjemną, a najczęściej reklamują się właśnie socjologią. Reklamy zachęcają „mamy świetne kierunki, uczymy tańczyć, śpiewać i stepować, a ponadto uczymy socjologii”. Teraz już nawet szkoła policealna nastawiona na kształcenie cukierników ma w ofercie socjologię. Przekaz do „mas” idzie jasny: każdy głupi jest w stanie uczyć socjologii i każdy jest w stanie się jej nauczyć. Potem socjologię sprowadza się do analizowania wykresów gazetowych i przeczytania sześciu najpopularniejszych tekstów socjologicznych.
Nim jednak dalej będę pastwić się nad moim macierzystym kierunkiem, opiszę kilka znanych dobrze komunałów. Mediom (prasa, telewizja, radio) socjologia kojarzy się jedynie z narzędziem do mierzenia frekwencji wyborczej i obliczania czy PO jeszcze prowadzi czy może PiS już dogania. Socjolog jest potrzebny do powiedzenia w programie śniadaniowym dlaczego Polacy nie chodzą do wyborów i może coś o internecie, w końcu to teraz modne. Jak jest potrzebna opinia eksperta to bierze się wyłącznie Panią Staniszkis, która wyrosła na narodowego socjologa, choć nikt już chyba nie pamięta co napisała i z czego oryginalnie jest znana. Dla reszty społeczeństwa socjolog nie jest nikim ważnym, nie kojarzy się z niczym ważnym. Raczej Polacy byliby skłonni utożsamiać socjologów z ankieterami lub kimś w rodzaju akwizytora, niż poważnymi badaczami, którzy porządkują naszą chaotyczną rzeczywistość. Generalnie jesteśmy w oczach większości matołami, leserami i coraz częściej narzekającymi bezrobotnymi, którzy sami sobie są winni, że wybrali beznadziejny kierunek studiów, po którym nie chcą zatrudnić nawet na kasie w Biedronce. I boli mnie to niezmiernie bo wiem, że takie denne podejście do tematu będzie trwać jeszcze latami. Jeszcze długo socjologii będą się uczyć ludzie z przypadku, a inni ludzie z przypadku będą decydować czy socjologia jest komukolwiek do czegokolwiek potrzebna. Tymczasem w lepszych krajach, to znaczy w takich, w których nauki humanistyczne nie kojarzą się z nieuctwem i idą na nie poważne pieniądze, realizują projekty, o których nam się nawet nie śniło. Kiedy w Polsce nie prowadzi się nawet regularnego spisu powszechnego, w krajach typu USA angażuje się wielkie pieniądze i wielkie autorytety na badania, z których raportów korzystają największe firmy świata. W końcu dziś najdroższa jest informacja, a nikt nie dostarczy lepszej i bardziej kompleksowej informacji o konsumentach niż socjolog. My jeszcze długo będziemy marzyć o drogich i dobrych badaniach realizowanych przez socjologów z powołania, a nie przypadku. Socjologia była i jest dla mnie fascynującą nauką, która ma potencjał tak samo duży jak budownictwo czy informatyka. Jednak dopóki uczelnie nie podwyższą poziomu nauczania i nie przestaną pazernie zerkać w kierunku kieszeni studenta, ten kierunek będzie równie potrzebny co nauka o pofałdowaniu orzecha włoskiego. Studentów socjologii jest cała masa, zupełnie niepotrzebna. Nie winię, młodych ludzi za to, że nie wiedzą co ze sobą zrobić, ale dopóki ich myślenie będzie działało na zasadzie „jak się nie nadaję do pracy to zostanę socjologiem”, to ten kierunek jeszcze długo nie odżyje. Tym co dotrwali do końca tych lamentów nad stanem popularnego kierunku studiów gratuluję i życzę miłego dalszego pastwienia się nad kolegami/koleżankami socjologami. A sama mam tylko jedną jedyną sugestię, nie wszystkim studia są potrzebne do szczęścia i jeśli nie umiesz wybrać dla siebie sensownego zajęcia na najbliższe 6 lat, to z braku laku nie decyduj się na studia socjologiczne bo zaniżysz i tak już rekordowo niski poziom.
Komentarze (10)
najlepsze
Nie rozumiem tej konkluzji. Przecież na socjologię na studiach dziennych jest zdecydowanie więcej chętnych niż miejsc. Doradzanie ludziom, żeby nie wybierali tego kierunku spowoduje, że dostaną się ci z jeszcze dalszych pozycji - czyli poziom jeszcze bardziej się obniży.
Prawdę powiedziawszy dzisiejsze
I dzięki Bogu!
w powszechnej swiadomosci polakow dzieci ksztalcone w niemczech anglii szkocji francji sa glupie. poziom nauczania niski, ogolnie produkcja debili... nikt jednak nie zauwaza ze szkola na zachodzie ma inna filozofie. i ty wlasnie jestes przedstawicielem tej filozofii polskiej.
MAJA MNIE NAUCZYC
otoz tak nie jest. szkoly zachodnie nastawione sa na to ze uczen uczy sie sam a szkola daje mu wszelkie
Ciężko coś takiego wpajać przy darmowej edukacji w
Po tym fragmencie trochę mi się zrobiło słabo... Na ilu ty wymianach musiałaś być, żeby wysunąć tak gategoryczny wniosek? ;-)
Ach rozumiem, to na twoim roku tak było. I co, alma mater nie wpoiła, jak w statystyce nazywa się taki błąd rozumowania?
Bez socjologii świat byłby uboższy o komentarz na temat genezy stereotypów o cyganach, uciskaniu mniejszości i dlaczego Polacy wolą partię którą aktualnie wolą. Bez budownictwa wszyscy mieszkalibyśmy w drewnianych jednopiętrowych domkach bo większe budowle wymagają już projektu i obliczeń. Bez informatyki nie istniałby internet, komputery, a fabryki zatrudniałyby o kilka rzędów wielkości więcej pracowników.
Taki sam potencjał?