Wpis z mikrobloga

Mirasy kurdebele co mnie spotkało to koniec świata. Poszedłem se jak zawsze w sobotę na grzybki do lasu (hehe mamełe wysłałą - zbieraj skorywysnu grziby bo na swięta nie bendzie i ci znowu mikołaj #!$%@? z wungla a ty nie ślązak jesteś żeby się z niego cieszyć tylko normalny polak xD). To wziąłem mój koszyk modelu wiklinowego, najlepsze buty do lasu - abibasy z dziurą na palcu i dawaj korwa przygoda czeka żyć nie umierać. Chodze tak wkorwiony pięć godzin, zero grzybów tylko jakieś puszki po paprykarzu szczecińskim i mielonce tyrolskiej znalazłem - też wziołem wyskrobie się mięso i będzie na bigos xD ale mniejsza z tym.

Im dalej w las to czułem się bardziej nieswojo. Jakieś pohukiwania słyszałem jakby sowy ale gdzie tam #!$%@? sowy bladym świtem - te opierzone pedały z oczami jak reflektory od stara spio i chrapio o tej porze xD gdzieś tam coś mi kątem oka śmignęło myśle - to te wiewióry - rude szmaty bez czci godności co w reklamach telewizyjnych bioro kredyty na orzechy i inne dobra doczesne i konsumpcyjne - co za idioci każdy wie, że najpierw się kupuje auto z napędem na tył typu opel omega albo kalibra xD mniejsza z tym. Coś czerwonego pojawia się przed moimi oczami - myśle se #!$%@? co tu się #!$%@?. Zbliżam się - a tam #!$%@? samolot w lesie zaparkowany no #!$%@? co tu się odjebąło xD myśle se

pilocie ty szalony, you cannot samolot into las because to jest is this not lotnisko xD coś ty we łbie miał xD

ale #!$%@? tak go zaparkował że drzewa całe, samolot cały. Od razu mi się przypomniały historie babełe o tym słynnym trujkącie bermundzkim - jakieś porwane samoloty ze szwadronów przez jaszczuroidów i reptilian które potem oni oddawali bez załogi tylko gdzieś tam jakąś zaawansowaną technologią typu rezonans manetyczny teleportowali do lasów na ulice itd.

W tym momencie zacząłem tracić zmysły, jebnąłem fotkę na prędkości którą się z wami dziele i podchodzę do samolotu. Patrze przez okno a tam #!$%@? wszystko idealnie choćby się czas zatrzymał. Załogi nie ma tylko ciuchy same. Jakby jakiś statek kosmoczny porwał ten samolot i wyssał ludzi z ubrań i ich zabrał a samolot oddał do lasu.

W pewnym momencie słysze jakieś nienaturalne dźwięki, trzaski krzyki jak z piekła - coś jak czorcie kręgi w lasach. Obrałem azymut na #!$%@? i nadałem sobie prędkości ruchem jednostajnie przyśpieszonym xD zgubiłem podczas ucieczki kosz wiklinowy - po powrocie do domu wszyskim się podzieliłem z mamełe ale ona nie podzielała tego entuzjazmu. Zobaczyłem znany mi już ruch - sięgała ręką do szafki gdzie mieliśmy prodiż i zabierała się za odpinanie kabla od niego xD zdążyłem się tylko taboretem zasłonić ale i tak siekło mnie tym kablem od prodiża że mam pichę na pół metra na plerach xD matka wykrzykiwała tylko

taki dobry kosz wiklinowy zgubiłeś, tyle lat skorwysynu grziby w nim zbieraliśmy a ty to wszystko zaprzepaściłeś. Nie będzie świąt, nie będzie zupy grzybowej będziesz żarł wungiel cały rok ty zakało jedna zarazo xD

na wyjaśnienia o samolocie porwanym przez reptilian dostałem lepe na ryj i na poniedzialek mam umówionego po lekcjach w gimbazjum psychiatrę xD może wy mi chociaż uwierzycie, mireczki kochane. Jeśli się stracę to znaczy, że reptilianie mnie porwali, dorwały agencje rządowe od kosmitologii i UFO albo po prostu najzwyczajniej w świecie stara mnie zadusiła tym #!$%@? kablem od prodiża xD

Pobierz
źródło: comment_XpsWIbkB82k6BhSToo9mcaYnQ55Xct2j.jpg
  • 6