Wpis z mikrobloga

Ława przysięgłych składa się z pięciu sędziów. Sędzia A orzeka błędnie w 5% przypadków, sędziowie B, C i D w 10% a sędzia E myli się aż w 20% przypadków.

Ponieważ o winie decyduje głos większości, łatwo można policzyć, że ława przysięgłych wyda nieprawidłowy wyrok (uzna niewinnego za winnego lub ułaskawi winnego) w 1% spraw.

Jeśli sędzia E będzie zawsze głosował tak, jak sędzia A, to szansa na błędne orzeczenie rośnie do 1,5%. Natomiast jeśli wszyscy sędziowie będą szli za głosem A, to złe wyroki będą zapadać aż w 5% przypadków.

Źródło. Kopia

[ #pamietajtofirefly ]
  • 7
@fir3fly: Tutaj i w podobnej "historyjce", która miała pokazać czemu demokracja jest fajna, mamy "ukryte" założenie, że te x% dotyczy losowych kwestii. Można natomiast podejrzewać, że w życiu jest inaczej i lud (czy tak jak tutaj - sędziowie) podejmuje błędne decyzje w tych samych grupach zagadnień, które np. przerastają głosujących z powodu ograniczeń intelektualnych/emocjonalnych.

Innymi słowy: można sądzić (i intuicyjnie wydaje mi się to poprawne), że sprawy, w których głosujący się
@Vealheim: lud podejmuje decyzje tylko w demokracji bezpośredniej. W przedstawicielskiej za to na pewno efekt psuje m.in. dyscyplina partyjna.

Podobnym zagadnieniem jest tzw. mądrość tłumu, może o tę "historyjkę" Ci chodzi.

Myślę, że #hoppecwel powinien przyjąć taki piękny, logiczny i a priori dowód, a że zawiera małe niedociągnięcia... Cóż, on sam tak często robi kokotę z matematyki, że nie powinien na to nawet zwrócić uwagi.
Jeszcze inaczej: żeby uzyskać tu 1%, trzeba być zdania, że prawdopodobieństwo wydania przez sędziego błędnego werdyktu w banalnej sprawie jest takie samo jak w najtrudniejszej, co wydaje się założeniem nieuzasadnionym. Jeśli zakładamy, że sprawy nie są jednakowo "trudne", to nie można się zgodzić z tym rozumowaniem. Nazwałbym to gęstością prawdopodobieństwa, ale się trochę cykam.
@fir3fly: w bezpośredniej też mielibyśmy autorytety, które mówią jak głosować, a ludzie kierują się ich opinią i nie wypracowują własnej. Trudno ocenić czy psułoby to "efekt" bardziej niż dyscyplina. Ja jednak w istnienie tego "efektu" (przynajmniej na taką skalę) powątpiewam, ze względu na to o czym pisałem wyżej.