Wpis z mikrobloga

#bookmeter

2105 - 1 = 2104

Joseph Conrad

"Jądro ciemności"

Trudna, choć pasjonująca książka. Już po paru wersach urzeka specyficznym klimatem: mrocznym, przepełnionym grozą, tajemniczym, wywołującym niepokój. Niby dzieje się niewiele, a jednak to niewiele wystarcza, by historia wciągała niczym morski wir. Atmosfera utworu przypomina nieco opisaną przez Conrada w następujący sposób afrykańską przyrodę: "Ten bezruch życia w najmniejszym stopniu nie dawał wszakże wytchnienia. Był to bezruch nieprzejednanej potęgi medytującej nad własnymi niepojętymi zamiarami. Spozierającej mściwie na człowieka". A więc podobnie: mimo pozornego bezruchu akcji, czytelnik wytchnienia nie uświadczy....

Myślę że fabuła powinna być większości znana. Nawet jeśli nie czytali książki, to być może obiła im się o uszy podczas omawiania w szkole lub oglądali "Czas apokalipsy", film Coppoli, będący luźną adaptacją powieści Conrada. Mimo tego pokrótce przypomnę: Charles Marlow, lubujący się w morskich wyprawach, wyrusza rzeką Kongo w głąb dżungli, celem odszukania agenta handlowego Kurtza, z którym dzieją się rzeczy dziwne, a konkretnie: dzieje się diabli wiedzą co. Marlow zapuszcza się więc coraz głębiej w otchłań dzikiego lądu przemierzając jakby kolejne kręgi piekła.

Pole do przeróżnych interpretacji jest tu ogromne. Dzieło można odczytać na przykład jako opowieść o ludzkiej moralności, wystawionej na próbę zupełnego oderwania od tego co zwiemy cywilizacją. Czyli o moralności tam, gdzie nie stoi nad nami żaden aparat sądownictwa, gdzie wiemy że nikt w oburzeniu nie wytknie nam nieobyczajności, gdzie wreszcie nie ma nawet nikogo, komu musielibyśmy tłumaczyć się z zasadności własnych działach; dlaczego w zasadzie w takim miejscu mielibyśmy postępować moralnie? Przed takim problem staje Kurtz, człowiek aż do przesady wybitny, uzdolniony w wielu kierunkach, zachwycający bystrym umysłem i niezwykłą charyzmą. W dżungli otrzymuje możliwość niemal nieograniczonego działania i z tej możliwość korzysta pełną mocą swych talentów. Tworzy własne szatańskie królestwo, zyskując u miejscowych status istoty nadprzyrodzonej. Jego najdziksze instynkty zostają obnażone. Jest tylko z pozoru człowiekiem wysokiej kultury Zachodu. Gdy znikają elementy społecznej kontroli, znika i cała, powierzchowna, jak się okazuje, etyka. Kurtz nie jest w stanie oprzeć się własnej potędze. Ale czy w związku z tym mamy prawo go oceniać? Conrad stawia nam bowiem pytanie: cóż my możemy wiedzieć o naszej moralności, skoro nigdy nie została ona wystawiona na prawdziwą próbę - próbę nieograniczonej wolności. I z drugiej strony: skoro mianowaliśmy się bogiem, w imię czego w zasadzie ograniczać własną niezależność?

Tak jak wspomniałem: może być to opowieść właśnie o tym. Ale czy na pewno jest? Nie wiem. Książka jest trudna i niełatwo dociec co właściwie autor chce przekazać. Wciąż ma się wrażenie jakiejś krążącej nad utworem, nie dającej się uchwycić, tajemnicy.

Jest też motyw bardziej przyziemny. Kurtz może jawić się jako symbol całej Europy. Kontynentu, który przybywa do Afryki, rzekomo aby krzewić cywilizację i walczyć o postęp, choć w rzeczywistości idzie o sprawy dużo bardziej prozaiczne, a Europa podda się, podobnie jak Kurtz, zupełnie innym namiętnościom. Świat kolonialny przedstawiony przez Conrada jest zatrważający. Chciwość, wybujałe ambicje, intrygi, przekonanie o własnej wielkości, traktowanie tubylców jak podludzi, czy wręcz nie-ludzi. I żeby nie było nieporozumień: autor jak najdalszy jest od uprawiania idiotycznej filozofii spod hasła "szlachetny dzikus". Przeciwnie: i w jego słowach da się wyczytać sporo pogardy dla miejscowych. Jednak doświadczenia autobiograficzne (Conrad odbył podróż do Kongo podobną do podróży Marlowa) oraz uczciwość i otwartość na obserwacje, zmuszają go do opisania rzeczy takimi jakimi są w istocie. Pisarz z Polski zwracał tym samym uwagę na negatywne aspekty kolonializmu na długo przed tym, nim było to modne. A co najciekawsze, opisując ówczesne Kongo, trafił w sedno, tam przecież miała miejsce słynna hekatomba wywołana przez króla Leopolda II.

Tak więc, mimo że książka nie jest obszerna (ok. 120 stron) daje ogromne możliwości interpretacyjne. Recenzja wyszła mi kolosalna, za co przepraszam, bo powinno być zwięźlej, no ale nie zawsze się da...

#conrad #literatura
offway - #bookmeter

2105 - 1 = 2104

Joseph Conrad

"Jądro ciemności"



Trudna, cho...

źródło: comment_Yt6JEp9O8LTQt05d9WQXRmPPCZSTWRPd.jpg

Pobierz
  • 11
  • Odpowiedz
@inni: Szczerze mówiąc nie wiem co ona robi w liceum. Jest zwyczajnie za trudna na ten okres. Też ją przeczytałem pierwszy raz będąc w liceum i raczej zrozumiałem niewiele...
  • Odpowiedz
@offway: Akurat w tym okresie czytałem dużo historii o tym jak człowiek może się zmienić w różnych warunkach. Mi ta książka bardzo się podobała.
  • Odpowiedz
@offway: Nie wiem czy zdarza ci się grać w gry wideo, ale jeśli tak, to Spec Ops: The Line jest wartą tych kilku godzin luźną adaptacją Jądra. Akurat w tej chwili można ją nawet zdobyć za ~8 dolarów w paczce z innymi tytułami na humble bundle.
  • Odpowiedz
@offway: moja ulubiona lektura obok Mistrza i Małgorzaty. Nie uważam, żeby była za trudna czy niezrozumiała. W tym wieku chyba powinno się już co nieco wiedzieć o historii, umieć przeczytać ze zrozumieniem 120 stron i coś z nich wyciągnąć.

Dla mnie była to jedna z lepszych odtrutek od wszelkiego polskiego gówna typu Wesele, Chłopi itd.
  • Odpowiedz