Wpis z mikrobloga

W wypadku całkowitej posuchy, gdy babcia meliniara miała nalot, Toporek zapił, "święta Teresa" była już zamknięta, a wszelkie zapasy alkoholowe wyczerpane i ból był wielki, zostawał jeszcze wariant awaryjny. Ulica Włókiennicza. To była instytucja znana na całe miasto. Tak się jakoś życie towarzyskie i społeczne na tej ulicy ułożyło, że w każdej bramie i o każdej porze dnia i nocy można tam było kupić alkohol. W bramie takiej stało zawsze kilku kolesi. Pytali kulturalnie "co potrzeba" i zaraz przynosili żądaną flaszkę. Oczywiście dominowała czysta polska wódka, ale w repertuarze były też wino i piwko, a czasem nawet zagrycha w postaci ogórka. Wielu idących do pracy zachodziło tam na zestaw składający się z setki czystej wódki i ogórka kiszonego. Podobny rytuał obowiązywał, gdy wracano z pracy, ale wówczas najczęściej kupowano już ćwiartki zwane "małpkami" lub od razu pół basa. Włókiennicza była legendą. Przez lata ani MO, ani SB, ani ORMO, ani generał Jaruzelski, ani nawet Leonid Breżniew i cały pakt warszawski nie był w stanie wytępić tego procederu. Pracowali tam zatwardziali w bojach łódzcy meliniarze, którzy stosowali system sprytnych skrytek. Nigdy, dla bezpieczeństwa, nie trzymali alkoholu przy sobie. Flaszki ukrywano w rynnach, skrzynkach elektrycznych na klatce schodowej, przeróżnych zakamarkach i dziurach w murze. Większe ilości trzymano w pobliskich mieszkaniach. Byłem na Włókienniczej wielokrotnie w sytuacjach awaryjnych i zawsze chwaliłem sobie ten podziemny i niezależny od władzy obieg gospodarczy.


Tekst jest fragmentem książki Krzysztofa Skiby "Komisariat naszym domem"


Buehehe, a na Włókienniczej w #lodz bez zmian, najbardziej pato ulica :)

https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=0CCEQFjAA&url=http%3A%2F%2Fm.lodz.gazeta.pl%2Flodz%2F1%2C106512%2C16146063%2CGdzie_sie_urznac_w_Lodzi__Krzysztof_Skiba_o_piciu.html&ei=4LeaU7qrHsjbPeG6gOAF&usg=AFQjCNFWJMcqu5993YJRyqrs8I3MsCsqAw&bvm=bv.68911936,d.ZWU
  • 1
  • Odpowiedz
@Radus:

Flaszki ukrywano w rynnach, skrzynkach elektrycznych na klatce schodowej, przeróżnych zakamarkach i dziurach w murze. Większe ilości trzymano w pobliskich mieszkaniach.


Taktycznie jak w The Wire.
  • Odpowiedz