Wpis z mikrobloga

Publiczne baseny.

W gimbazjum zmuszali nas do regularnego chodzenia w ramach WF.

Wszystko byłoby cacy gdyby nie obecność kilku - delikatnie mówiąc - niezbyt czystych osobników w klasie.

Mydło było im obce.

Ale już z jakąś łuszczycą czy innymi, widocznymi chorobami skóry znali się doskonale.

Byli to typowi "klasowi debile" i nie mam tu na myśli inteligencji (no, może nie do końca...) ale sposób zachowania.

Oczywistym jest, że przed wejściem na basen wypada się umyć pod prysznicem.

Nie dla nich.

Skoro nauczyciel i ratownik tak bardzo chcą, żebym się chociaż opłukał, to ja zrobię wszystko, żeby wejść suchy do basenu.

Jak zrobił jeden debil, tak zrobili pozostali.

Radości nie było końca.

I tak za każdym razem.

Czy wspominałem już o nabieraniu przez nich wody w usta i wzajemnym pluciu na siebie?

Sikania nigdy nikt nie zauważył, chociaż moim zdaniem któryś z nich musiał to zrobić, przecież to taki rispekt wśród innych osłów.

Teraz ludzie się dziwią, że unikam basenów jak ognia - przecież pływanie jest takie zdrowe!

A oblegane, otwarte zbiorniki wodne to jeszcze inna bajka...

#coolstory
  • 1
  • Odpowiedz