Wpis z mikrobloga

Pierwszy raz przeszedłem Red Dead Redemption 2. Właściwie to skończyłem dopiero rozdział 6 i został mi teraz epilog tylko, ale już teraz mogę napisać, że ta gra to istne cudo. Początkowo nie mogłem się wkręcić w tę grę, ten prolog początkowo mnie nudził i gra wydawała się toporna, jednak po czasie stwierdzam, że to wprowadzenie było specjalnie takie wolne, żeby jak najlepiej wczuć się w grę. Ta gra to jak bardzo dobra książka lub serial w którym akcja powoli się rozkręca, a koniec to już coś niesamowitego. Chyba nigdy nie związałem się tak z postacią z gry, jak z Arthurem - pięknie napisana historia, a scena na dworcu razem z zakonnicą zostanie ze mną na zawsze i jest to chyba najlepsza scena w grach w jakie miałem możliwość przejść.
#rdr2
  • 9
  • Odpowiedz
@Wojtisch: mam takie same odczucia. Ta gra jest jak dobra książka. Mamy tutaj wszystko co się składa na dobrą historię, wielki żyjący świat, bohater który nie jest zero jedynkowy, no i przemiana głównego bohatera. A końcowa to szkoda gadać bo u mnie to ninja kroiły cebulę ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@Wojtisch: To jest bardzo długa gra, trzeba to zaakceptować i mieć na uwadze. Trochę jak zelda, trzeba się wyluzować, zaakceptować tempo i po pierwszych 30h chłoniesz po prostu wszystko przez następne 40-70h. Piękna sprawa ( ʖ̯)
  • Odpowiedz