Wpis z mikrobloga

@Theo_Y: czy ja wiem, ja się uczyłam na rozklekotanej skodzie, a zdawałam egzamin na nowiuśkim, niesmiganym Hyundaiu i wcale nie było lepiej xD na nowym sprzęgle milimetr robi wielką różnicę, a przy niewprawionych nogach to wstęp do tragedii
  • Odpowiedz
@Theo_Y: Dokładnie XD
Na kursie nowa fura w której wystarczy tylko muskać pedały żeby samochód fajnie jechał. A potem idziesz na egzamin i dostajesz gruza w którym trzeba cisnąć gaz do podłogi żeby ruszyć w ogóle pod górkę na placyku
  • Odpowiedz
@2-Fenyloetyloamina: miałem na egzaminie #!$%@? yarisa w benzynie, w którym opadała dolna część deski na pedały. Nie dało się ściągnąć szybko nogi z hamulca bo haczyła. #!$%@?łem przez to raz ruszanie ze wzniesienia. Nie powiedziałem egzaminatorowi bo byłem tak zesrany jak nigdy w życiu. Ale zdałem wtedy.
A na kursie była top wersja w dizelku, której nie udało mi się nigdy zdusić.
  • Odpowiedz
aaa klasyka. Najlepiej jak sie uczysz na w miare normalnym egzemplarzu a egzamin masz na takim #!$%@? szrocie


@Theo_Y: ja miałem odwrotnie, tylko na Fiacie Punto. Uczyłem się na szrocie a na egzaminie sprzęgiełko jak miód chodziło. Aż się podjarałem wtedy przy pierwszym ruszeniu, czułem się jakbym na kodach placyk zdawał.
  • Odpowiedz
@czteryrowery: O właśnie!!! Ja jeszcze nie ruszułem z placu, ale coś mi tam haczyło, więc wolałem sprawdzić od razu, a nie potem miec problemy w czasie jazdy, więc zdjałem noge ze sprzęgła ale zapomniałem że nie był już wrzucony luzo. Auto zgasło i egzamin oblany.
A że egzaminator akurat wtedy gadał z kolegą, to próbowałem się odwołać ale oczywiście nic to nie dało. Drugie podejście już poszło gładko.
  • Odpowiedz