Wpis z mikrobloga

Wyobraźcie sobie, że wy w pracy pewnie musicie znać angielski co najmniej B2 i może jeszcze jeden język dodatkowo, bo angielski to już dzisiaj taka oczywistość o którą nawet się nie pyta, a polityk jadący do Brukseli nie potrafi sklecić jednego zdania na pożegnanie. Ja #!$%@?. xD

#debata
  • 6
  • Odpowiedz
@Andrzej_Buzdygan ja właśnie sobie tego nie wyobrażam. I dziwię się, że coś takiego jeszcze się toleruje. Dlaczego politycy innych krajów mogą mówić po angielsku, a polscy nie? To rodzi dwa pytania: czy nasi politycy mają jakieś deficyty intelektualne? I co robili w tym samym czasie, gdy ich koledzy z innych krajów uczyli się języka obcego? Na co poświęcili ten czas?
  • Odpowiedz
@AlexBrown: Z jednej strony to pewnie typowo polacki wstyd przed używaniem języka obcego, bo jakiś inny janusz cię wyśmieje za złą wymowę albo polskie akcentowane, a z drugiej lenistwo tych obiboków. Chyba to pierwsze jest najbardziej demotywujące, no ale oni kręcą się w takim środowisku, że ludzie mają w doopie jak mówisz, dopóki mówisz w zrozumiały sposób. U mnie w robocie ludzie na to już leją, a mamy osoby z
  • Odpowiedz
@Andrzej_Buzdygan

Tylko czemu politycy mają tego bloka ciągle, skoro pewnie jeżdżą zagramanice? Nie ogarniam.


Bo obracają się we własnym gronie. Tak jak polscy imigranci gdziekolwiek. Tworzą swoje getta, mają swoje polskie sklepy, agencje pracy, kościoły. Państwo w państwie. Polscy politycy nie są tam wyjątkiem. Tyle tylko że noszą garnitury.
  • Odpowiedz