Wpis z mikrobloga

Ostatnio czytam więcej kryminałów i thrillerów. I właściwie za każdym razem widzę problemy związane z bronią. Dlatego chciałbym poruszyć dwa tematy.

Od razu chciałbym zaznaczyć, że tekst zawiera wiele skrótów myślowych oraz uproszczeń.

Pierwszy dotyczy zarówno autorów naszych „krajowych” jak i „obcych”, tłumaczonych na język polski. Drugi to już praca samych tłumaczy, którzy wyraźnie mają problemy z tą dosyć specyficzną tematyką.

Dlaczego broń „klika”? Zarówno po wystrzeleniu ostatniego naboju, jak i w przypadku przełączenia bezpiecznika. Oczywiście pomijam kwestie budowania napięcia, bo oczywiście to jest główna przyczyna wydawania tych dźwięków. Chciałbym zauważyć, że broń faktycznie potrafi „klikać”. Zazwyczaj jest to przypinanie magazynka czy odciąganie czy zwalnianie zamka. Ale to oczywiście nie wszystko. Każda broń jest nieco inna i działa w inny sposób.

Dwa najważniejsze dźwięki na jakie zwróciłem uwagę w tych książkach to kliknięcie przełączenia bezpiecznika oraz kliknięcie oznaczające brak amunicji. O ile klikanie bezpiecznika jest czymś pospolitym to już jego głośność potrafi być nieco problematyczna. Ale nie tu jest problem, ponieważ bardzo dużo nowoczesnych pistoletów nie posiada w ogóle bezpieczników nastawnych, a co za tym idzie nie da się ich ręcznie odbezpieczyć lub zabezpieczyć (przykład z książki „Postrach” Michała Śmielaka). Koronnym przykładem są pistolety Glock, tam nie ma bezpieczników nastawnych, a jedynie automatyczne, tak więc nie da się go odbezpieczyć. Odbezpieczenie polega na pewnym i prawidłowym wzięciu do ręki (zaznaczam, że jest to bardzo szerokie pojęcie) oraz odciągnięciu spustu.

Klikanie związane z brakiem amunicji jest nieco bardziej skomplikowane. Tutaj istotnym czynnikiem jest metoda działania spustu. Występują dwa podstawowe typy: Pojedynczego działania (SA od single action) i podwójnego działania (DA od double action). Pojedynczego działania zwalniają iglicę/bijnik/zamek/kurek etc. i występują właściwie we wszelkiego rodzaju broni długiej i dużej części pistoletów. Podwójnego działania potrafi naciągnąć zazwyczaj (właściwe to prawie zawsze) kurek i następnie go zwolnić. Jest to bardzo charakterystyczne dla rewolwerów od XIX wieku oraz dla pistoletów od modelu Walther P38 z roku 1939. W przypadku systemu SA po oddaniu ostatniego strzału nastąpi jedno pyknięcie po pociągnięciu za spust i tyle. W niektórych konstrukcjach takich jak na przykład wymieniony wcześniej Glock spust nie wraca do pozycji wyjściowej więc nie wykona nawet ruchu. Ale podstawowym problemem jest drobne udogodnienie istniejące tak długo jak broń automatyczna. Czyli pozostający w tylnym położeniu zamek. Po oddaniu ostatniego strzału w dużej większości broni zamek pozostaje w tylnym położeniu, więc w ten sposób informuje o braku amunicji. Dodam jeszcze wyjątek czyli Automat Kałasznikowa, tam zamek nie zostaje w tylnym położeniu i charakterystyczne kliknięcie spowodowane uderzeniem kurka w iglicę występuje, choć z racji że jest to spust SA to tylko raz.
Przejdźmy do spustu podwójnego działania. Tam, jak już wspomniałem, każde naciśnięcie spustu powoduje odciągnięcie kurka i uderzenie w iglicę (o ile takowa występuje oddzielnie). Najlepiej obrazują to rewolwery, które jednocześnie obracają bębenkiem. Jest to scena na tyle charakterystyczna, że wręcz ikoniczna, gdy bohaterowi kończy się amunicja, a on dalej ciągnie za spust i rewolwer klika za każdym razem, jednak już bez strzałów.
I chyba dzięki tej ikonicznej roli rewolwerów, autorzy przekładają takie zachowanie na każdą broń, a już w szczególności na każdy pistolet. Nie róbcie tego.
Tutaj nie wymienię autorów, bo jest to powszechny błąd.
#bron #strzleectwo #ksiazki
  • 9
  • Odpowiedz
Drugim tematem jest kwestia tłumaczenia nazw związanych z bronią. Pocisk kalibru 9mm ważący 124 gramy, czy pistolet kalibru 45 mm to norma. Rzadziej pojawia się wiatrówka zamiast śrutówki („Rozgwieżdżone niebo” Larsa Wilderänga). Nazewnictwo związane z bronią jest specyficzne i trzeba naprawdę się tym interesować, żeby nie robić błędów. Od początku, nabój do karabinka M16/M4/AR15 (to właściwie ta sama konstrukcja) to nieco zmodyfikowana na potrzeby NATO amunicja kalibru 5,56x45mm. Zmodyfikowana ponieważ wersja pierwotna nosi oznakowanie .223 Remington. Różnic między nimi jest na tyle niewiele, że można obydwa te kalibry stosować zamiennie. Najważniejsza to chyba masa samego pocisku. W wersji cywilnej najpopularniejsza jest lekka kulka o masie 55 grainów, podczas gdy NATOwska 62 grainy. Dlaczego przytoczyłem akurat ten przykład? Ponieważ mamy tutaj wymieszany system metryczny z imperialnym. Grain to jednostka imperialna oznaczająca ziarno i równa 64,79891 miligrama, czyli 0,006479891 grama. W drugą stronę, jeden gram 15,43236 graina. Różnica jest na tyle duża, że mój przykład z początku akapitu obrazuje jaki absurd powoduje taka pomyłka. Pocisk kalibru 9mm miał masę 124 grainy czyli 8,04 grama. 124 gramy ważą pociski kalibrów pomiędzy 20, a 23mm. W wartościach energetycznych jeszcze łatwiej to zobrazować, dla 9mm mówimy o energiach rzędu 500J, podczas gdy dla 23mm to już około 47000J. Więc jest to ogromna przepaść. Druga wymieniona przez mnie pomyłka wynika z różnicy kalibry imperialnego i metrycznego. Dla .223 już podałem, że metrycznym odpowiednikiem jest 5,56mm, przy czym 0.223 cala oznacza, że mamy do czynienia z pociskiem kalibru 0.22 cala (około 5,6mm) i cyfra 3 ma na celu odróżnienie od amunicji kalibru .22 oraz .222. Jak pewnie zauważyliście przy takim oznakowaniu nie stosuje się zarówno zera przed kropką, jak i jednostki, w tym wypadku cala. Dodatkowo jak ktoś będzie chciał siąść z kalkulatorem i dokładnie to policzyć to się okaże, że 0.22 cala to nie 5,56mm, ani 5,6mm tylko 5,588mm, i odpowiednio .223 to 5,664mm. Dlatego niezbędna jest znajomość tematyki. Wracając do mojego przykładu 45mm to popularny na początku II wojny światowej kaliber artylerii przeciwpancernej używany przez wojska radzieckie. A .45 ACP (Automatic Colt Pistol) to legendarny kaliber zaprojektowany przez Johna Mojżesza Browninga, używany między innymi w równie legendarnym pistolecie Colt 1911. Tym razem dla odmiany gdy przeliczymy 0.45 cala na milimetry wyjdzie nam 11,43mm i jest to dokładnie tyle samo ile ma ten kaliber w rzeczywistości.

Ostatni przykład to to natomiast specyfika języka szwedzkiego. Tam odpowiednikiem naszej strzelby jest słowo hagelgevär, czyli bardziej precyzyjnym tłumaczeniu broń śrutowa, moim zdaniem najbliższym słowem jest śrutówka. Tyle że ze śrutu u nasz strzela się także wiatrówką. Stąd tłumaczka zapewne podjęła taką, a nie inną decyzję.

Haczyków w częściach broni jest więcej i zdecydowanie nie są intuicyjne.
Zamek po angielsku to bolt,
  • Odpowiedz
@DoktorVincent: po angielski karabin to rifle i też od tego jest rifling, po rosyjsku jest gwintówka i gwint
ale dla obróbki skrawaniem gwint to już będzie thread i nic (czyli ruski odpowiednik wątka),
a u nas jak w lesie gwintowana lufa a powinna być moletowana
  • Odpowiedz
@FFFFUUUU: Tak samo masz lufę gwintowaną, ale tte wcięcia nazywa się bruzdami. Takich nieścisłości jest mnóstwo.
Mnie w filmach najbardziej rzuca się w oczy kiedy postaci skończy się amunicja i słyszy się kilka kliknięć, jakby każda broń miała spust DA albo jeszcze lepiej jakieś autonapinanie kurka z pominięciem automatyki broni.
  • Odpowiedz
@DoktorVincent a nie może być po prostu lufa gwintowana z BRUZDAMI [ilość bruzd], [skrętność], [skok]? A sam opis ciekawy, bo o ile tematyka broni palnej w kulturze się przewija, o tyle aby przeglądać książki jak gry czy filmy, i w tekście szukać wyobrażeń z tego tematu to już trzeba być... ( ͡º ͜ʖ͡º)

Tyle rozwodzić się nad dźwiękami...gdy w sumie tak bardzo nawet ich nie słychać,
  • Odpowiedz
@wygolony_libek-97: nie ja to nazewnictwo wymyśliłem,
lufy są bruzdowane czyli posiadają pola i bruzdy w swoim przewodzie,
gwintowane czyli posiadają gwint do: zamocowania samej lufy, montowania urządzeń na jej końcu,
proces bruzdowania lufy nazywa się przeciąganie
  • Odpowiedz
@DoktorVincent fakt, ta metoda wytworzenia mogłaby przesądzić. Nawet po angielsku gwint i "gwintówka" to dwa różne określenia. I z mechaniki i budowy maszyn bruzdy mają z gwintem wspólne chyba tylko to, że są skrętne, pod określony skok.

Ale mimo wszystko...to się przyjęło. Może tak jak to, że np. od nazwy jakiejś składowej części z języka obcego bierze się polskie określenie.
  • Odpowiedz
@DoktorVincent nodobra, czyli polska język to dość zakonserwowany język, połączony z sąsiednimi i z tymi które bezpośrednio tworzyły kulturę tzw. Zachodu. Pewnie i tutejsi konserwatyści się tak tymi słowami nie oburzają i uważają za normalkę, nie to co te "amerykanizmy" wszędzie XD

Dobrze też, że nie jest to TYLKO polskie pochodzenie. Jak na jakichś Węgrzech, gdzie tamtejszy język jest tak peryferyjny a mieszkańcy tak konserwatywni, że wszelki handel co idzie do
  • Odpowiedz