Wpis z mikrobloga

#kononowicz W finałowej scenie "Truman Show" widzieliśmy jak główny reżyser był w stanie doprowadzić do śmierci swojego "obiektu" byle go zatrzymać przy sobie, z dziką radością doprowadzając do ekstremum. Czy nie mamy doczynienia z czymś podobnym? Widać pewne analogie. Wszystko sprawnie wyreżyserowane, pionki pojawiają się wtedy kiedy potrzeba, no i ciśniemy w opór..
Może zejście kiernoza to byłby "ultimate thrill" -
usmiercenie "opus magnum", które się stworzyło? Grande finale
  • 2
  • Odpowiedz