Wpis z mikrobloga

#ukraina #wojna #rosja #geopolityka #donaldtusk

„Istnieje blisko naszych granic problem zagrożenia gorącą wojną i ewentualna interwencja Rosji na Ukrainie, o której mówi się jako wciąż bardzo prawdopodobnej, będzie oznaczała, że tuż za naszą granicą jest wojna. Jeśli komuś się z tego chce śmiać, to gratuluję poczucia humoru. Mnie nie chce się śmiać" – stwierdził premier Donald Tusk. Tłumaczył się w ten sposób z wypowiedzianych na sobotniej konwencji słów, że majowe eurowybory nie są o tym, "czy nasze szkoły są dobrze przygotowane na 1 września dla naszych sześciolatków".

Te wybory europejskie być może są o tym, czy w Polsce dzieci 1 września w ogóle pójdą do szkoły. Te wybory są o tym, czy Europa - zintegrowana i zjednoczona, NATO świadome powagi sytuacji będą zdolne do realizacji tej fundamentalnej idei, jaka legła u podstaw i NATO, i UE, czyli solidarności w chwilach najcięższych - mówił w sobotę premier. Dziś stwierdził, że nie uważa, by ta wypowiedź była straszeniem Polaków. Podkreślił, że nie jest "figurą w polskiej polityce, która kojarzyłaby się ze straszeniem kogokolwiek".


Wtorek, 25 marca 2014 (18:43)

Nastroje 10 lat temu były dokładnie takie same, jak teraz.