@Akatora: Boli cie fakt że nie musimy od rodziców doić forsy I że twoja szpetna siostra właśnie dla nas goli wąsy #!$%@?ć fałszywe propsy od branżowych dupolizów Dobrze wiem co gadasz śmieciu kiedy nie ma nas w pobliżu
@Teuvo: Co przyniesie proza życia, prozak, narkotyki Antydepresanty, wóda, detoksy czy odwyki Też nie łapiesz tej logiki, specyfiki blokowisk Albo się odbijesz od dna albo #!$%@? już z tym nic nie zrobisz
@Akatora: Pluje ogniem jak UZI stojąc po kolana w łuskach Kiedy bluzgam słabi czują smak #!$%@? w ustach #!$%@? zrób to gówno możliwie najgłośniej Jadę bezlitośnie jak Serbowie plądrujący Bośnię Temperatura rośnie niczym w hutniczym piecu A my ściągamy skalp z powierzchni całych twoich pleców Kiedy wchodzę za majk czuję chorą podnietę Niczym #!$%@? masochista w fabryce żyletek
@Akatora: To brutalny pokaz siły, niespodziewany atak Liryczna inkwizycja, która wszystkich słabych zgniata A tak poza tym pluję w ryj wszystkim pseudo artystom Przez takie dziwki jak wy rap jest kojarzony z disco Ty zakompleksiona #!$%@?, sam wyciągnij wnioski Masz ze mną takie szanse, jak Małysz z Pudzianowskim
@Akatora: Wiem, bo to widzę – jak zmieniam się na lepsze Na pewno z zawiści będą gadać o mnie leszcze Wrzucony na wietrze cały #!$%@? wasz farmazon Ja mam na to #!$%@?, ludzie i tak za mnie smażą Opresje zawsze z twarzą, wiem, to normalka Obawy, czy doczekasz jeszcze następnego ranka Codzienności walka, w grę nie wchodzą żadne stery Zajawka, buchy, rap, dziwki, dragi, lasery
@Akatora: Nie jestem gwiazdorem nie świeć mi po oczach blendą Twoja sztuka chce zobaczyć drogę mego miecza kendo #!$%@?ę splendor i tę szkołę co nie uczy Z bloków a nie przedmieść tu kradzione tuczy Ich ego rozdęte jak na słońcu ryba ziom Poczekaj splunę w dłoń zanim zacznę to rżnąć Twórczość tożsamość poczuj smak rostbefu Mamed już to wie na tej ziemi rządzi Jezus
Zatrzymuje mnie policja, ''Po co Ci ten nóż?'' – pyta On jest głupi, sami mają kopyta Tu Ci może stać się krzywda Styl nie do #!$%@? jak papilarna linia #!$%@?ę co myśli opinia publiczna To rapowa wścieklizna, Twój progres mielizna To my, niechciani, nielubiani Nie przejmuję się #!$%@?, co innego w oczy co innego za plecami
@Teuvo: Gubi się po drodze, noc z soboty na niedziele Szelest, #!$%@? w tetereret Pierze beret drugi dzień pierwszej doby Gdyby nie kontrował wódy prochem Dawno by był purpurowy
@Teuvo: Te instynkty pierwotnie wpisane w nasze ciała Religia, filozofia, kamasutra – tak to działa Pieniądze, narkotyki, polityka, wojny Dobro, zło i bądź tu #!$%@? mądry Ta i bądź tu #!$%@? mądry
@Akatora: Hip hop umarł, prowadzę ostatnią kohortę Dotrwam, dotrę, nawet post-mortem Ług im wsypię w aortę, zdechnie każda suka Prostytutki na hajs, bez kręgosłupa Chcą sprofanować, grób Gutenberga Bo mam papieru ryze, ich przyszłość jest niepewna Wiesz co ich dusi? Szczególna astma Zbyt dużo prawdy, zbyt mało kłamstwa Osiem lat na legalu, w tym biznesie Gdzie większość zamiast nawijać gra na flecie Wiesz co mnie boli? To signum temporis Na glinianych
@Akatora: Popatrz na moje ręce nie mam nic do ukrycia Mam złe intencje pogrzebano mnie za życia Przegrana sie zbliża, podskórnie to czują Zimne wojny, mnie nie interesują Naciskam spust znów, to kilka stów słów spluw Fragmenty mózgu z głów, fałszywy ruch, trup grób flaków tu, Brud i smród, ulicy róg, rój much Czuć tu to móc, to jest mój kunszt i bunt
I nie zważam już na resztę, chcesz to mnie znienawidź! Gorsze, że tym kim byłem będę już do granic, Nie powtórzę, za nic tam nie wrócę, jestem inny, Ale muszę jakoś zmazać też swe winy. Więc zgrzeszyłem! Zacznę od swych młodzieńczych pomyłek, Zdolny do wszystkiego dla pieniędzy, atencji, na siłę, Byłem przestraszonym szczylem, taki #!$%@? jurny, I krzywdziłem ludzi będąc z tego dumny - to był gwóźdź do trumny,
Nie płynę z prądem (nie)
Chyba, że płynę z prądem (Tak)
#!$%@? masz jakiś problem?"
Komentarz usunięty przez autora
Pu pu pu, nie ten rocznik #!$%@?
Cuda-wianki, pióropusze, kaszel od ruskich fajek
Tiri titi, meliniarsko #!$%@? dewastacyjne graffiti
I że twoja szpetna siostra właśnie dla nas goli wąsy
#!$%@?ć fałszywe propsy od branżowych dupolizów
Dobrze wiem co gadasz śmieciu kiedy nie ma nas w pobliżu
Antydepresanty, wóda, detoksy czy odwyki
Też nie łapiesz tej logiki, specyfiki blokowisk
Albo się odbijesz od dna albo #!$%@? już z tym nic nie zrobisz
Kiedy bluzgam słabi czują smak #!$%@? w ustach
#!$%@? zrób to gówno możliwie najgłośniej
Jadę bezlitośnie jak Serbowie plądrujący Bośnię
Temperatura rośnie niczym w hutniczym piecu
A my ściągamy skalp z powierzchni całych twoich pleców
Kiedy wchodzę za majk czuję chorą podnietę
Niczym #!$%@? masochista w fabryce żyletek
#!$%@? czy później tu #!$%@? piach
Słyszysz sekundnik, to Twój czas #!$%@?
Odwracasz głowę, pach
Liryczna inkwizycja, która wszystkich słabych zgniata
A tak poza tym pluję w ryj wszystkim pseudo artystom
Przez takie dziwki jak wy rap jest kojarzony z disco
Ty zakompleksiona #!$%@?, sam wyciągnij wnioski
Masz ze mną takie szanse, jak Małysz z Pudzianowskim
Choć czasem rzeczywistość doprowadza do wariacji
Na pewno z zawiści będą gadać o mnie leszcze
Wrzucony na wietrze cały #!$%@? wasz farmazon
Ja mam na to #!$%@?, ludzie i tak za mnie smażą
Opresje zawsze z twarzą, wiem, to normalka
Obawy, czy doczekasz jeszcze następnego ranka
Codzienności walka, w grę nie wchodzą żadne stery
Zajawka, buchy, rap, dziwki, dragi, lasery
Twoja sztuka chce zobaczyć drogę mego miecza kendo
#!$%@?ę splendor i tę szkołę co nie uczy
Z bloków a nie przedmieść tu kradzione tuczy
Ich ego rozdęte jak na słońcu ryba ziom
Poczekaj splunę w dłoń zanim zacznę to rżnąć
Twórczość tożsamość poczuj smak rostbefu
Mamed już to wie na tej ziemi rządzi Jezus
On jest głupi, sami mają kopyta
Tu Ci może stać się krzywda
Styl nie do #!$%@? jak papilarna linia
#!$%@?ę co myśli opinia publiczna
To rapowa wścieklizna, Twój progres mielizna
To my, niechciani, nielubiani
Nie przejmuję się #!$%@?, co innego w oczy co innego za plecami
Szelest, #!$%@? w tetereret
Pierze beret drugi dzień pierwszej doby
Gdyby nie kontrował wódy prochem
Dawno by był purpurowy
Religia, filozofia, kamasutra – tak to działa
Pieniądze, narkotyki, polityka, wojny
Dobro, zło i bądź tu #!$%@? mądry
Ta i bądź tu #!$%@? mądry
Odbić we własną mańkę
Niż się unosić honorem
Skruchę walić na wokandzie
Dotrwam, dotrę, nawet post-mortem
Ług im wsypię w aortę, zdechnie każda suka
Prostytutki na hajs, bez kręgosłupa
Chcą sprofanować, grób Gutenberga
Bo mam papieru ryze, ich przyszłość jest niepewna
Wiesz co ich dusi? Szczególna astma
Zbyt dużo prawdy, zbyt mało kłamstwa
Osiem lat na legalu, w tym biznesie
Gdzie większość zamiast nawijać gra na flecie
Wiesz co mnie boli? To signum temporis
Na glinianych
Mam złe intencje pogrzebano mnie za życia
Przegrana sie zbliża, podskórnie to czują
Zimne wojny, mnie nie interesują
Naciskam spust znów, to kilka stów słów spluw
Fragmenty mózgu z głów, fałszywy ruch, trup grób flaków tu,
Brud i smród, ulicy róg, rój much
Czuć tu to móc, to jest mój kunszt i bunt
Gorsze, że tym kim byłem będę już do granic,
Nie powtórzę, za nic tam nie wrócę, jestem inny,
Ale muszę jakoś zmazać też swe winy.
Więc zgrzeszyłem! Zacznę od swych młodzieńczych pomyłek,
Zdolny do wszystkiego dla pieniędzy, atencji, na siłę,
Byłem przestraszonym szczylem, taki #!$%@? jurny,
I krzywdziłem ludzi będąc z tego dumny - to był gwóźdź do trumny,