Wpis z mikrobloga

Uwielbiam gry online gdzie można rywalizować z innymi. Byłem nawet uzależniony od wszelkich lolów i dot, i chyba największy czynnik który popychał do znalezienia kolejnego meczu to była frustracja. Przegrałem, ale szło mi w miarę dobrze więc kolejny mecz żeby się odkuć.

W #leagueoflegends myślę że szło mi całkiem spoko. Na op.gg pokazywało mi że na przestrzeni kilku lat zabiłem koło 2x więcej graczy niż sam dałem się zabić. Tylko co z tego skoro gra jest zaprojektowana by 5 osób miało frajdę a drugie 5 naprawdę złe chwile. Złość gdy trafia się afk, gdy drużyna robi durne rzeczy, gdy ktoś trolluje, kto grał ten oczywiście wie że można tak długo wyliczać. Sam na pewno zawaliłem wiele gier, i ciężko się zreflektować jaka jest prawda "no bo ale miałem dobre KDA, to na pewno wina drużyny".
Irytacja.

Potem długo grałem w #hearthstone, z deszczu pod rynnę. Mechanika podobna, jeden musi mieć gorzej żeby drugi się cieszył. Możesz nie popełnić żadnego błędu w trakcie gry a i tak przegrać przez słabsze dobrania kart / losowe efekty / granie czymkolwiek spoza Tier 1-2. Nawet jeśli trafnie przewidujesz co może zagrać przeciwnik, on i tak może wyczarować jedną z biliona kart której się nie masz prawa spodziewać. Do tego dochodzi dyskusyjny pay2win (niektórzy powiedzą że jak jakiś pros z twitcha darmowym deckiem dotarł w dwa miesiące grania po 10h dziennie do legendy to każdy tak może. Nie może, nikt nie chce traktować karcianki dla dzieci jako drugiej pracy i przegrywać 90% gier. Żeby mieć talię ze standardu trzeba coś tam zapłacić, a meta zmienia się minimum 4x w roku).
Irytacja.

I w końcu trafiłem na bijatyki, a #streetfighter wygląda między wymienionymi grami jak kwiat lotosu pływający po tafli szamba. Nie da się zwalić winy na losowość, nie da się obwinić graczy z drużyny. Gdy dostaję wpierdziel to jest to tylko i wyłącznie moja zasługa i to motywuje do odpalenia trybu treningowego. Przegrałem mecz? Łapka w górę dla przeciwnika i jedziemy rewanż, nawet jakbym miał drugi raz zostać pokonanym.
Oczywiście martwi mnie że jedna postać jest grana w każdej lidze przez 12% graczy, a druga postać przez 0,5%, to może świadczyć o problemach ze zbalansowaniem, ale prawda jest taka że jak ktoś potrafi grać tą 0,5% to i tak rozsmaruje mną podłogę. A przeciwko tym 12% można częściej trenować.
Brak irytacji.

#gownowpis
  • 2
No i spoko. Jakby Ci się znudziło kręcenie ćwierćkółek to w styczniu wychodzi jeszcze Tekken 8.

Nie może, nikt nie chce traktować karcianki dla dzieci jako drugiej pracy i przegrywać 90% gier


W grach jeden na jeden to jednak taka jest tendencja. Nikt cię nie wycarruje i jest się momentalnie weryfikowanym co do umiejętności. Ludzie wolą w coś "popykać" na luzie niż skillować, stąd tak duża popularność multiplayerówek które są bardziej casual
@Panas: Ja przestałem grać w gry multiplayer na rzecz gier singleplayer, stwierdziłem i w sumie wiedziałem to już nawet w trakcie grania w gry online, że jest to niezwykła strata czasu i ciągłą frustracja, a gry mają sprawiać przyjemność, a nie złość.
Balans balansem, ale kiedyś w tekkenie mistrzostwa świata wygrała osoba która grała postacią z najniższym winratio, więc wciąż skill > postać.