Aktywne Wpisy
linca_pau +56
Minął pierwszy miesiąc żyćka w Łodzi. Wiedziałam, że będzie spoko, bo od dawna przeprowadzkę planowałam, ale luuuuudzie, nie sądziłam, że będzie zajebiście. Wcześniej siedziałam jakieś 10 lat we Wro i wiecie co? Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mnie Wrocław zmęczył. Jak mi tutaj głowa odpoczywa. Powietrze ze mnie zeszło. Urywam każdą wolną chwilę, żeby wyskoczyć gdziekolwiek i cokolwiek odkryć, zobaczyć, wykorzystać ciepły czas.
We Wrocku w weekend zaszywałam się w
We Wrocku w weekend zaszywałam się w
Adamfabiarz +5
W nawiązaniu do tych wpisów na wykopie o Fabii za prawie 139 tys. zł:
https://wykop.pl/wpis/77073879/ma-ktos-nowa-skode-fabie-warto-80-jazda-w-miescie-/strona/1
I Kamiqu za 189 tys.:
https://wykop.pl/wpis/77099097/co-sadzicie-o-takiej-skodzinie-szwagier-mowi-zeby-
Otóż prawie w każdej modelu każdej marki jak do danego egzemplarza wybierzesz wszystko czy prawie wszystko co się da, to wyjdzie 2x tyle / prawie 2x tyle co egzemplarz w cenie bazowej.
https://wykop.pl/wpis/77073879/ma-ktos-nowa-skode-fabie-warto-80-jazda-w-miescie-/strona/1
I Kamiqu za 189 tys.:
https://wykop.pl/wpis/77099097/co-sadzicie-o-takiej-skodzinie-szwagier-mowi-zeby-
Otóż prawie w każdej modelu każdej marki jak do danego egzemplarza wybierzesz wszystko czy prawie wszystko co się da, to wyjdzie 2x tyle / prawie 2x tyle co egzemplarz w cenie bazowej.
#wygnanime 6/14
The Legend of Black Heaven, jak przełożono bardzo słusznie z japońskiego Kachou Ouji (1999), to już pokaz naprawdę nie dla młodego widza, jako że stanowi wprost relację z kryzysu wieku średniego byłego rockmana, naszego bohatera. Gnije w korpo, w domu nie znajduje jakiegokolwiek zrozumienia i oparcia, a jego muzyczne marzenia już do granic śmieszności żonka miesza z błotem (zapoznana jako rzekomo niegdyś jego groupie). Aż tu nagle cycata kosmitka błaga, by zagrał na gitarze jak dawniej, bo trzeba rozwalić flotę wroga.
Fabuła kosmiczna jest koszmarnie głupia, ale to bardzo dobrze, i należy ją wziąć w nawias. To raczej pretekst do tego, by nasz bohater złapał znowu za gitarę i łoił do znudzenia Johna Sykesa. Naturalnie, odbija się to wyraźnie na jego dotychczasowym stylu życia, a nowa relacja z kosmo-seksbombą nie raz i nie drugi bywa odczytywana jako romans. Ba, udaje mu się nawet przekonać starych dziadów, z którymi kiedyś grał w zespole, by zagrać razem raz jeszcze.
To raczej brzydka baja, zrobiona niespecjalnie drogo i w początkowej erze animacji cyfrowej. Nieco lepiej wypadają występy głosowe, ale umówmy się - to muzyka ma tu grać pierwsze skrzypce, i niekiedy gra, jak najbardziej. Nie jest to zbyt częste. Wspomniany wyżej Sykes, ogrywany przez bohatera w celu uruchomienia kosmicznego lasera, powszednieje mimo kilku różnych aranżacji (w tym na klawisze).
Chyba najdobitniej ta animka uderza beznadzieją życia głównego bohatera, któremu wszystko co dobre już się dawno przytrafiło, i który traci smak życia od tej koszmarnej rutyny. Depresji nie idzie dostać tylko wyłącznie dzięki zabiegom humorystycznym tego, mimo wszystko, lekkiego scenariusza z ciężkimi momentami, a zwłaszcza dzięki trójce głupiutkich kosmitek służących tu za chór grecki, komentujący akcję.
Polecam obejrzeć. To żaden klasyk, chociaż miał na taki zadatki. Widzom żonatym polecam oglądać bez żony w pobliżu, aby nie złapała rezonansu bóldupnego z żoną bohatera.