Wpis z mikrobloga

Stasiek ostatni raz zsiadł z ciągnika, gorące powietrze z silnika falowało jeszcze nad maską. Poklepał koło, ucałował błotnik, roniąc przy tym gorzką łzę goryczy. Już nie dla niego śpiew skowronków, nie dla niego słońce wśród zapachów pola, nie dla niego orka i wykopki. Jutro trza za chlebem do miasta ruszać. Spojrzał na smutny eternit dachu swojej chałupy, na leniwego kota grzejącego się w ostatnich promieniach słońca na parapecie. Ściągnął z głowy ongi granatowy, dziś wypłowiały od potu i słońca berecik, z nim też się rozstaje, nie, nie będzie potrzebny już by chronić zakola przed ostrymi promieniami słońca. Nonszalanckim ruchem rzucił go na siedzenie ciągnika, obszedł dookoła swojego Ursusa. Gdyby mógł, to by go całego objął i uściskał z całej siły, znali się tyle lat przecież. Ale tylko odruchowo załatwił nagłą potrzebę na koło, jak to zawsze przy orce bywało, gdy świt zbyt późny, a zmierzch zbyt wczesny, gdy robota goni. Jutro odbije kartę w fabryce i zamiast chmur i błękitu nad głową będzie miał światło jarzeniówki. Ale tak widać chciał los, innej drogi już nie było.

Przeczytali państwo pierwszy odcinek nowej powieści psychologiczno-obyczajowej "Pożegnanie z broną".

#literatura #heheszki #proza
  • 4