Wpis z mikrobloga

@Bezi1538

Za moich czasów nie było ani psychologów ani pedagogów. W podstawówce były 4 sale lekcyjne z piecami kaflowymi a do kibla chodziło się do wychodka za szkole.
  • Odpowiedz
@Bezi1538: wątpie czy byli takowi dostepni w szkole, 2. prewiduję ( choć mogę nie mieć racji) że przydzielona byłaby osoba któa kompletnie nei zna sie na męskich emcojach w momencie bycia kobietą, surowe podejscie, nwm, pewnie także towarzyszyłby temu ostracyzm idący z środowiska klasowego
  • Odpowiedz
@Bezi1538: W moim wypadku pierwszy w gimbazie oczywiście przeszedł do wmawiania mi, że dokuczanie i fatalne relacje z "rówieśnikami" to moja wina ("spróbowałeś się z nimi zaprzyjaźnić?"). BTW wcale nie chciałem do niego iść, ktoś mnie zapisał sam, żeby nie mieć problemów, że nic nie robi z tym co się dzieje.

Drugi w technikum był serio dobrym psychologiem, bardzo mi pomógł i uwielbiałem tam chodzić.
  • Odpowiedz