Wpis z mikrobloga

#hotelparadise Grzesiek to jest jednak debil. Nie wiem, może z perspektywy "telewizora" zachowanie Julki było bardziej czytelne niż z perspektywy uczestnika programu, ale obserwując ich relacje, to dla mnie szanse, że ona rzuci kulą vs że nie rzuci, to było dobre 80-20 jak nie lepiej. Przecież nawet te pytania o to czy Wentyl rzuci czy nie, to było totalne badanie sytuacji i tego na ile może sobie pozwolić na ścieżce lojalności. Pewnie gdyby nie jego deklaracja, że nie rzuci, to Julka jebnęłaby już przy 50k. Paradoksalnie Grzesiek pieprząc jak potłuczony (czyli jak zawsze) na ścieżce lojalności nie ułatwiał jej decyzji, bo ta była już dawno podjęta, a jedynie wprowadzał element niepewności pt. rzucić teraz czy za chwilę.

Co do samej Julki, to dla mnie to dalej jest wiejska dziołcha, która wyżej sra niż dupę ma, ale trzeba przyznać, że pięknie to rozegrała. Wzięła sobie największego cymbała ale jednak powszechnie lubianego. Gość był po prostu idealnym materiałem żeby się pod niego podczepić i dopełznąć do finału, bo z jednej strony miał na tyle dobre relacje ze wszystkimi, że była szansa, że wygrają głosowanie w finale, a z drugiej był na tyle tępy, że wystarczyło mu zamerdać dupą pod nosem, a on już był gotów za nią skoczyć w ogień. W edycji, w której Julka była z @kolumbijskiGjacz to nie mogło się udać, bo Kamil, to było przeciwieństwo Grześka - ani nie był lubiany, ani na tyle głupi żeby nim sterować. Trzeba więc oddać Julii, że wyciągnęła wnioski ze swojej edycji jak mało kto :-)

Przez kilka sekund po rzucie było mi trochę szkoda Wentyla, bo "znów" się zawiódł szukając miłości w programie, ale po dłuższym namyśle - śmierć frajerom. Pokazywanie siura obcym babom i obmacywanie ich, to nie jest metoda na zbudowanie trwałej relacji.
  • 2
  • Odpowiedz