Wpis z mikrobloga

Wyszedłem sobie kiedyś na krótki spacerek i w drodze powrotnej widzę przy ścieżce Pana. Takiego nie do końca umytego i w starych ciuchach, ale uśmiechniętego i z dużym wyrazem prostoty na twarzy.

Wten, ów pan, menelskim siódmym zmysłem wyczuł że go obserwuję. Został nawiązany kontakt wzrokowy a w menelu nastąpiła aktywacja - kurs na mnie, i jak tylko znalazłem się w zasięgu głosu zaczyna nawijkę.

W pierwszym słowie się przywitał, w trzecim się grzecznie przedstawił, w szóstym już skończył wyjaśniać czego jego dusza pragnie. Otóż winka by się napił.

Myślę sobie - no, ambitnie.. ale akurat jak go mijałem to dokończył:
- "Amareeenki takiej, 6 złotych kosztuje, w bierdonce można kupić".

Przekonał mnie, bo przecież kim jestem żeby odmówić tak zacnego napitku, tak miłemu człowiekowi, w taki ładny dzień. Zresztą, w 20 słowach zastosował tyle technik manipulacji, że koleś mógłby być urzędnikiem państwowym wysokiego stopnia, a zamiast tego uczciwie o wino prosi.

Obiecałem mu, że mu kupię, wchodzę, robię zakupy. Gdzieś po minucie patrzę w tył. Koleś stoi, dwa metry za mną, obrócony plecami ii udaje że go tam nie ma.

Wyczuł że się na niego patrzę. Siódmy zmysł. Aktywacja. Szczery uśmiech.
- "Przynieść amarenkę?"

Zapewniłem że mu przyniosę, że nie zapomnę, to poszedł. Przypomniała mi się pewna nieszczęsna podróba Amareny którą mój brat, dumny z sobie przyniósł na parapetówkę, a której z jakiegoś powodu przez lata nie ubyło. Dałem mu winko, dorzuciłem paczkę kabanosów, i nigdy więcej już go nie spotkałem.
  • 1
  • Odpowiedz