Wpis z mikrobloga

Wczoraj obejrzałem sobie w Iluzjonie „Ptaki” z 1963 r. No i cóż, oczywiście podstawowym problemem w tego rodzaju seansach jest jakość taśmy filmowej – kilkudziesięcioletnia taśma daje efekt oglądania w 480p. Niemniej byłem już na to przygotowany po zeszłorocznym seansie „Terminatora” więc nie mogę powiedzieć, że mnie to zaskoczyło.

Jak zaś przedstawiał się sam film? Pierwsza połowa wygląda zasadniczo jak komedia romantyczna. Melanie Daniels (Tippi Hedren) poznaje w jednym ze sklepów zoologicznych w San Francisco prawnika Mitcha Brennera (Rod Taylor), Melanie udaje tam ekspedientkę by zrobić kawał niczego niepodejrzewającemu prawnikowi, ten jednak szybko odgaduje cel bohaterki i końcowo ona sama staje się ofiarą swojego planu. Oczywiście Mitch wpada w oko Melanie, która by odegrać się na nim, za przejrzenie jej gierki podąża do jego rodzinnego miasteczka Bodega Bay, gdzie Mitch spędza weekend.

W sumie Melanie zachowuje się tutaj jak rasowa stalkerka, która wykorzystując swoje rodzinne i zawodowe znajomości lokalizuje swoją ofiarę a następnie ja śledzi. Niemniej można na to przymknąć oko, bo Tippi Hedren stworzyła całkiem sympatyczną bohaterkę o ukrytej głębi (np. jej teksty dotyczące jej matki czy też niesławnych wakacji w Rzymie). Ogólnie można powiedzieć, że w filmie znajdują się całkiem interesujące portrety psychologiczne.

Niemniej wszyscy i tak wiem, że chodzi o animal attack. Kiedy do niego dochodzi, film całkowicie zmienia tonację – z komedii romantycznej z elementami dramatu, staje się on thrillerem z zwierzętami w roli tych „złych”. Paradoksalnie odniosłem też wrażenie, że wcześniej nakreślone w filmie postacie zaczynają się nieco „zlewać” w garstkę zastraszonych ludzi, stojących wobec nieznanego zagrożenia. W końcowych scenach chcą już one tylko uciec w bezpieczne miejsce, a ich wcześniej przedstawione relacje, wątpliwości i małe dramaty całkowicie tracą na znaczeniu, przez co film nabiera ambiwalentnego charakteru – ludzie zatopieni w swoim własnym jestestwie nie dostrzegają bowiem zbliżającej się katastrofy.

Dzięki temu seansowi zdałem też sobie sprawę ile z „Ptaków” zapożyczył M. Night Shyamalan w swoich „Znakach” z 2002 r. Podobne, domy, wątek fortyfikowania się w domu, hałasy z zewnątrz itp. Zdecydowanie jeśli ktokolwiek był swego czasu predystynowany do zrobienia rimejku to był nim właśnie reżyser z Pensylwanii w tym okresie swojej twórczości.

BTW nie zdawałem sobie sprawy, że smarkulę w filmie gra Veronica Cartwright – Lambert z „Obcego”.

#sheckleyrecenzuje #film #hitchcock #kino
Sheckley2 - Wczoraj obejrzałem sobie w Iluzjonie „Ptaki” z 1963 r. No i cóż, oczywiśc...

źródło: The_Birds_original_poster

Pobierz
  • 2