Wpis z mikrobloga

Część I

Mieliśmy w klasie takiego typa co miał ksywe zniczu bo miał podobne nazwisko i jaka to była specyficzna osobowość to ja nawet nie. Jest to jedna z tych osób które nie wytrzymają przynajmniej jednego dnia bez #!$%@? jakiejś posranej czynności. Jednak większość takich osób #!$%@? dla śmiechu albo wyzwania, ale zniczu robi takie odpały nieironicznie nie widząc w nich nic złego bądź niemoralnego a uwierzcie mi że często są to bardzo niehonorowe zachowania w stylu w dupe #!$%@? karachana grożącego świętej pamięci pastolektorowi. Kiedy wypominamy mu jego brak jakiejkolwiek moralności lub honoru on chyba bierze to za żart bo zaczyna się śmiać co #!$%@? dosłownie każdego w pobliżu włącznie z osobami niezapomnianymi z kontekstem aktualnej sytuacji.

Pewnego razu jeszcze na początku tej całej przygody zwanej techbazą kiedy jeszcze mało kto był ogarnięty w związku z układem klas w szkole tj. gdzie jest jaka klasa poszedłem za zniczem bo wydawać się mogło że wie gdzie idzie z racji tego że miał bardzo pewny chód. Jakież było moje zdziwienie kiedy doszliśmy do jakiegoś #!$%@? ślepego zaułku a mój przewodnik zatrzymał się na kilka sekund patrząc się w jeden nieokreślony punkt przed nim. Żeby wybudzić go z tego transu zaczepiłem go pytając się
"E niczu ty wiesz gdzie jest ta K420?"
jako odpowiedź dostałem tylko krótkie "nie".
I tak stał do końca przerwy. Po 5 minutowym spóźnieniu zacząłem być bardziej niezależny w szkolnym układzie klas. Nauczyło mnie to dwóch rzeczy: pierwsza - pięciominutowe przerwy nie zawsze są wystarczające na załatwienie swoich prywatnych spraw i druga - nigdy nie idź za zniczem.

Cały pierwsze pół roku było dosyć rutynowe, chodzenie od punktu a do punktu b #!$%@? się ze słuchawkami przez 45 minut a na koniec #!$%@? w 15 minut na dworzec bo następny środek transportu był dostępny dopiero po godzinie. Było to oczywiście przeplatane razem ze "zniczowaniem" (tak później nazwaliśmy te odklejki których dostawał zniczu) co sprawiało że coraz częściej włączałem się do wszelkiego rodzaju konwersacji i budowania kultury bo wydawało mi się to wtedy dosyć ciekawe i inne.

Kolejne pół roku zeszło mi bardzo szybko bo byłem bardzo zaangażowany w działalność kulturową mojej klasy. Zniczu jeszcze bardziej pogłębiał się w swojej specyficzniści. Przykładowo, mamy w szkole dyżury w szatniach, jest pewien harmonogram i każda klasa ma dzień czy dwa do odpracowania w ciągu tygodnia. I tak dyżur w końcu musiał paść na znicza. To co on tam #!$%@?ł to zasługuje na kolejne wpisy. Ale z grubsza, były to sytuacje podobne do następującej. Znicz idzie po kurtke dla jakiejś dziwczyny, zaczyna ją wąchać jak #!$%@? i oddaje jej mówiąc odbiorcy
"Ale ładnie pachnie"
Oczywiście nie widział w tym nic złego. Mimo, że było to dosyć mocno niepokojące, to wtedy po prostu śmialiśmy się z tej sytuacji.

Pod koniec pierwszego roku mieliśmy trzydniową wycieczkę na jakieś kajaki czy #!$%@? wie co. W podziele pokojów dostałem apartament w postaci dwupokojowego domku, gdzie jeden pokój był od drugiego dnia pusty a w moim był dychu, mitro, kaldemar, zniczu i ja. Pokój był czteroosobowy a nas było pięciu, dlatego trzeba było jakoś sobie poradzić z organizacją miejsca. Z racji tego że żaden z nas nie był doświadczonym architektem to po godzinie nasz apartament wyglądał mniej więcej tak: Łącznie wolnego miejsca było około pół metra kwadratowego, żeby przejść na swoje łoże należało najpierw przejść przez stertę ubrań leżącą na środku, łóżko i chyba telewizor. Wejście do kibla też wymagało niemałego wkładu wysiłku bo jakieś ¾ przejścia zajmowała postawiona przed nim szafa. Z tą szafą też była pewna sytuacja bo od kiedy weszliśmy do środka poczuliśmy że coś #!$%@?ło, ale zbytnio nie zawracaliśmy sobie tym głowy, uznaliśmy że to pot poprzednich gości więc otworzyliśmy okna. Z początku wszystko szło bardzo dobrze, nie było żadnych nieprzyjemnych sytuacji, lecz zmieniło się to gdy zamknęliśmy okna z powodu spadającej temperatury, po jakichś 10 minutach ktoś się pyta "E co tak znowu #!$%@??", rzeczywiście coś #!$%@?ło, tak samo jak przy wejściu. Zaczęliśmy szukać źródła tego nieprzyjemnego zapachu i wyszło na to że źródłem jest szafa (ta sama która zajmowała wejście do kibla). Otwieramy ją i przed upewnieniem się że źródłem jest właśnie ona #!$%@? się zniczu i zaczyna #!$%@?ć sprayem na komary do środka że aż się taka mała kałuża zrobiła na dole. Nie muszę chyba tłumaczyć że w niczym to nie pomogło, wręcz przeciwnie, zapach potu połączył się z zapachem przeterminowanego sprayu na komary znicza przez co następną godzine siedzieliśmy w bardzo niekomfortowym zapachu śpiewając ostatnią nockę. Następnego dnia poszliśmy do parku linowego, w naszej grupie była loszka 7/10 w takich obcisłych na dupie spodniach, nazywała się gabi. Zniczu kiedy ją zobaczył to od razu odpłynął. Szliśmy tak chyba w 50 osób, nasze 5 osób z pokoju oczywiście gadaliśmy i jakichś głupotach, zauważyliśmy że zniczu nic nie mówi i nie odpowiada.

Chcemy ogarnąć co się z nim znowu dzieje a on jak gdyby nigdy nic gapi się na obcisłą dupę gabi idącą z koleżanką przed nami. My oczywiście w śmiech zniczu nawet nie zwrócił na to uwagi, widocznie miał swoje zajęcie. Chcieliśmy się upewnić czy to napewno to więc po kolei wchodziliśmy niby przypadkiem przed niego a gabi, nasza teoria się potwierdziła kiedy zniczu zaczął nas wymijać żeby nie stracić z oczu swojego obiektu adoracji. One tak szybko dorastają. Zniczu po czasie zaczął nam odpowiadać i oczywiście wypierał się zarzutów jakoby miał się patrzeć na dupe dziewczynie przed nami, uargumentował to mniej więcej w taki sposób że on tak czasem ma że się patrzy w podłoge bez żadnego konkretnego celu. Taki #!$%@?. Chociaż byłbym wstanie mu uwierzyć gdyby nie to co stało się później w parku. Znicza mogliśmy znaleźć (a jakżeby inaczej) chodzącego jak na smyczy za gabi ze spuszczonym wzrokiem. Dostaliśmy takie sznury to zapięcie które dosyć mocno opinały praktycznie wszystko od pleców do ud. Zniczu wtedy zupełnie odleciał, kiedy gabi wchodziła po takiej sznurowej drabince na góre zniczu stoi pod nią i patrzy mówiąc do nas "ale wysoko", oczywiście nie odwracając wzroku. Gdy wracaliśmy do naszych luksusowych apartamentów w postaci w połowie #!$%@? domków zniczu nawiązał z nią jakiś kontakt. Kiedy wróciliśmy do domu, zniczu mówi że gdzieś tak o 23 idzie do domku gabi bo go zaprosiła. Wrócił po jakichś 30 minutach zadyszany jak #!$%@?, (do dzisiaj nie jesteśmy do końca pewni co tam się dokładnie stało) i mówi nam że musiał wracać bo przyszedł do niej jakiś kolega. smutnazaba.jpg. Byla około 23:30, zniczu zaspamy #!$%@? bo zwykle kładzie się spać o 19, oczywiście jego posłanie było okupowane z racji tego że mielismy 4 łóżka na 5 osób (w tym jedno piętrowe) i znicz miał mieć swoje właśnie na piętrowym, tym na dole. Ja siedziałem na jakimś randomowym łóżku z wgniecionym pół metra w dół materacem. na łożu znicza siedział chyba mitro ale mniejsza o osobowość, dla kontekstu, zniczu był stosunkowo bardzo miła i grzeczną osobą która była powoli konsumowana przez nasze #!$%@?, ale kontynuując, tego dnia o godzinie zniczowej (23:44 nazwaliśmy ją tak właśnie ze względu na tą sytuację) znicz dostał #!$%@? level over 9000 i kazał dla mitra #!$%@?ć z jego łoża bo już go zaczyna #!$%@?ć. Byliśmy w szoku, chyba nigdy wcześniej nie słyszałem znicza który przeklinał. Po krótkiej ciszy oczywiście zaczęliśmy cisnąć bekę z tej nagłej przemiany w serowego potwora, a odnośnie tego serowego potwora to też jest bardzo ciekawa historia ale o tym będzie w części drugiej.

Po słynnej wycieczce nic ciekawego się nie działo, zaczęliśmy powoli przywykać do odpałów znicza, który zaczął się przez nas powoli umoralniać.
#pasta
#znicz
#2344