Wpis z mikrobloga

@robert5502: W sumie się tak zastanawiam. Co niby jest tak atrakcyjnego w życiu wiecznym? Przecież ta cała koncepcja wieczności po wielu latach się człowiekowi znudzi i stanie się wręcz torturą. Nic nowego nie doświadczysz już po wielu latach takiej egzystencji, zobojętniejesz nawet na najbardziej euforyczne doznania i najszczęśliwsze możliwe szczęście. Reinkarnacja, albo teoria powtarzania swojego życia już jest w zasadzie lepsza, bo przynajmniej egzystowalibyśmy w nieświadomości, ponownie istniejąc jako śmiertelny byt.
@Mtsen: jak ta koncepcja zdobywała popularność to średnia długość życia była trochę inna niż dziś. Może dla kogoś kto marzył by dożyć 30 lat życie wieczne wydawało się cudowną perspektywą. W dzisiejszych czasach, jak przechodzisz na emeryturę i jesteś często wrakiem, albo wegetujesz do 90 lat czy czasem dłużej, to dłuższe życie już nie jest takim dobrym pomysłem. Obojetnie czy doczesne, czy tzw. wieczne. ()
@ch1va5: Dlatego koncepcja wiecznego życia to głupota. To miałoby jedynie sens, jeśli egzystencja na takiej nieśmiertelnej płaszczyźnie dawałaby możliwość zakończenia jej, gdy poczujesz się już nią znużony i ew. reinkarnacji, zresetowania swojego życia i przeżycia go na nowo, czy po prostu "nieistnienia"
@Mtsen: kontynuując Twoją myśl przypomniała mi się rozmowa z moim księdzem który uczył mnie religii w szkole średniej - zaraz jak skończyłem 18 lat to poleciałem złożyć papier, że się wypisuje z religii no i jemu zatem też przyszedłem powiedzieć, że się rozstajemy bo jestem ateistą. Ten szeroko otworzył oczy udając zaskoczenie (bo przecież wcale nie było tak, że podważałem sens jego wypocin na zajęciach przez ostatni z nawiązką rok) i
Przecież ta cała koncepcja wieczności po wielu latach się człowiekowi znudzi i stanie się wręcz torturą. Nic nowego nie doświadczysz już po wielu latach takiej egzystencji, zobojętniejesz nawet na najbardziej euforyczne doznania i najszczęśliwsze możliwe szczęście.


@Mtsen: @ch1va5: ale tutaj zakładasz, że w tym życiu wiecznym będziesz istniał poprzez działanie swojego tutejszego fizycznego mózgu. Szczęście i euforia przecież sprowadzają się do chemii, którą mózg celowo wyzwala jako nagrodę przy pasujących
W sumie się tak zastanawiam. Co niby jest tak atrakcyjnego w życiu wiecznym?


@Mtsen: To życie po śmierci. Nie ma tam nic atrakcyjnego. Wisisz zawieszony w nicości. Trik polega na tym, że sprzedajesz i reklamujesz produkt, którego nikt nie widział, a wszyscy opierają się na starej reklamie sprzed 2000 lat. Ludzie składali by reklamacje, ale nie mogą, bo umarli.
Reinkarnacja, albo teoria powtarzania swojego życia już jest w zasadzie lepsza, bo przynajmniej egzystowalibyśmy w nieświadomości, ponownie istniejąc jako śmiertelny byt.


@Mtsen: tak na marginesie: podstawą buddyzmu jest dążenie do wyzwolenia się z cyklu reinkarnacji, więc to też nie jest radosna perspektywa, skoro ktoś doszedł do wniosku, że lepiej się z niej wyrwać.
@13f14: Buddyjska Nirwana chyba ogólnie zakłada całkowitą ewaporację, uwolnienie z egzystencji. Czyli celem najwyższym bytu jest przestać istnieć. Na dłuższą metę to się wydaje o wiele bardziej racjonalne, niż życie wieczne, które nie wyobrażam sobie, by niosło za sobą cokolwiek satysfakcjonującego. Przynajmniej nie w perspektywie całej wieczności, na którą byłbyś skazany.
@Mtsen: Ani życie wieczne w rozumieniu chrześcijańskim, ani samsara, czyli wieczna tułaczka po wcieleniach na skutek reinkarnacji nie może być satysfakcjonująca i prędzej czy później kończy się cierpieniem. Chrześcijanie racjonalizują sobie cierpienie (to w życiu doczesnym oczywiście) uważając je za próbę i sposób na uszlachetnienie się. Buddyści przeciwnie: widzą w cierpieniu problem, od którego należy się uwolnić - najpierw w życiu doczesnym, a potem po nim, cokolwiek tam jest. Budda był
W sumie się tak zastanawiam. Co niby jest tak atrakcyjnego w życiu wiecznym? Przecież ta cała koncepcja wieczności po wielu latach się człowiekowi znudzi i stanie się wręcz torturą. Nic nowego nie doświadczysz już po wielu latach takiej egzystencji, zobojętniejesz nawet na najbardziej euforyczne doznania i najszczęśliwsze możliwe szczęście. Reinkarnacja, albo teoria powtarzania swojego życia już jest w zasadzie lepsza, bo przynajmniej egzystowalibyśmy w nieświadomości, ponownie istniejąc jako śmiertelny byt.


@Mtsen: