Wpis z mikrobloga

1 + 1 = 2

Tytuł: Po piśmie
Autor: Jacek Dukaj
Gatunek: publicystyka literacka, eseje
Ocena: ★★★★★★★
ISBN: 9788308068748
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Liczba stron: 480
W istocie przyzwyczailiśmy się już do tego, że czyjś głos, wizerunek jest mocniejszy od, p i e r w o t n i e j s z y wobec samej osoby. To on wchodzi w relacje społeczne, kulturowe, ekonomiczne. Jeśli potem faktycznie spotkamy tę osobę, najczęściej pozostajemy z uczuciem rozczarowania: nie dorosła do swojego wizerunku, nie służy mu wystarczająco dobrze.


Z twórczością pana Dukaja do tej pory nie miałem przyjemności, za to kilkukrotnie miałem „przyjemność” z miłośnikami twórczości pana Dukaja. To mógł być przypadek, niefortunny zbieg okoliczności lub osób – przynajmniej mam taką nadzieję – ale gdy tak sięgam myślą w przeszłość, do tych „przyjemności” z czytelnikami tego autora to wspomnienia te wcale przyjemne nie są. Cechą, która łączyła te osoby, oprócz – rzecz jasna – mocnego zachwytu nad powieściami pana Dukaja, było jakieś wyjątkowe przekonanie o własnej wyjątkowości. O byciu innym, to jest o byciu lepszym, elitarniejszym, mądrzejszym; taki swoisty manifest, który można by zamknąć w słowach odi profanum vulgus bo przecież ja czytam Dukaja, a żeby Dukaja zrozumieć to trzeba być głębokim. Z racji tego, że ja jednak raczej jestem płytki, to jakoś z tym autorem nie było mi po drodze. Bałem się trochę, że mogę w tej głębi utonąć.

I oto ostatnio kolega @patryyk9 wrzuca mi pod wpisem komentarz cytując właśnie zdanie z eseju pana Dukaja. I tak sobie sprawdzam o co to może chodzić i w ten sposób trafiam na opis książki Po piśmie. Człowiek tracący podmiotowość; Człowiek staje się maszyną do przeżywania. – takie frazy znajduję w tym opisie. Trafia to w problematykę, która obecnie gdzieś tam za mną chodzi, więc decyduję się z tymi przemyśleniami pana Dukaja zapoznać.

Po piśmie składa się z Intra, Outra i sześciu esejów, w których autor zajmuje się stanem człowieka (a może człowieczeństwa?) w tym momencie świata, w którym się aktualnie znajdujemy rozpatrując to położenie (głównie) przez pryzmat piśmiennictwa. Jego zdaniem piśmiennictwo znajduje się w schyłkowej swojej fazie. Twierdzi też, że poza kilkoma dziedzinami, gdzie abstrakcyjne wyrażanie pojęć (jak matematyka na przykład), funkcję jaką pismo spełniało (i jeszcze spełnia), to jest transferu przeżyć zastąpią techniki audiowizualne. Albo jeszcze dalej – rozszerzona albo sztuczna rzeczywistość. Zajmuje się też technologią, która do tego upadku piśmiennictwa prowadzi, a która jest już siłą samą w sobie. Z tą technologią w ogóle jest ciekawie (nie tylko pana Dukaja zdaniem, moim też): stworzyliśmy coś, co miało nam służyć, ułatwiać życie, później rozpędziliśmy to – żądając coraz większych i ułatwień i usprawnień – nadając tej technologii taką bezwładność, że już nie jesteśmy w stanie nad tym pędem zapanować. Że teraz to już ona nas – czy tego chcemy czy nie – ciągnie. Staliśmy się jej sługami czy też może produktem, bo jesteśmy już na etapie kiedy to bardziej technologia kształtuje nas niż my technologię. Ten zmieniający się świat, niejako w konsekwencji zachodzących w nim zmian wymusza teraz na nas zastanowienie się – jeśli już znajdzie się jakiś wariat, który w ogóle chce się nad tym zastanowić, bo zastanowić trzeba się używając co najmniej uporządkowanego myślenia, które podobne jest przecież do pisania – nad redefinicją człowieczeństwa, a może nawet samego człowieka. Autor podejmuje taką próbę i kilka takich możliwych definicji próbuje ze swoich rozważań wysnuć. Wszystki one są – delikatnie mówiąc – niepokojące.

Dla mnie, jako człowieka, który wręcz kocha pismo, a jeśli chodzi o technologię, to nie miałby nic przeciwko temu żebyśmy zatrzymali się gdzieś na etapie maszyny parowej, ta diagnoza zaprezentowana przez pana Dukaja jest trochę przerażająca. Przerażająca jest o tyle, że moje własne wnioski są bardzo podobne. Nie była dla mnie więc jakoś wyjątkowo odkrywcza, w zasadzie nie zaskoczyła mnie niczym, pozwoliła jednak pewne sprawy usystematyzować w głowie. Zresztą sam autor przyznaje, że nic nowego w tej książce nie ma : Nie odkrywam tu bowiem żadnych nieznanych wcześniej faktów. Nie przeprowadzam badań socjologicznych, które miałby dostarczyć nowych danych. Każdą cegiełkę tego łuku teorii wykradłem z cudzych architektur myśli. Mój jest tylko sposób w jaki je organizuję (reorganizuję). Olbrzymim plusem tego usystematyzowania jest to, że obudziła w głowie kilka śpiących (samych z siebie albo uśpionych dotąd przeze mnie samego) pytań. Pytań z gatunku: Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?, które jednak szybko zamieniły się w Skąd przyszedłem? Kim jestem? Dokąd zmierzam? Co więcej (nie wiem tylko czy lepiej)! Na niektóre z tych pytań znalazły się odpowiedzi!

Ogromnie podoba mi się to jak pan Dukaj te eseje napisał. Świetny, rytmiczny język i niecodzienność porównań, przykładów i objaśnień sprawiały przyjemność. Spore nagromadzenie wyrażeń skomplikowanych, acz ładnie wpasowanych w całość wymagało mocnego skupienia się na lekturze i dało jednak satysfakcję, bo przecież ja pana Dukaja zrozumiałem. Niesamowite wrażenie robiły na mnie też zagadnienia, które czasami stanowiły punkt wyjścia do rozważań. Bo mnie zawsze zachwyci zajmowanie się takimi idiotycznymi problemami (za panem Piotrem Bukartykiem, choć zupełnie zmieniając kontekst: jakim trzeba być idiotą by o coś, o co nie dba nikt zawracać głowę wciąż) jak to czy autor pisze tekst czy też może tekst wykorzystuje autora żeby ten go napisał; albo roztrząsanie tego jak na postrzeganie nadziej przez różne narody ma jej językowa, gramatyczna reprezentacja: w Polsce nadzieja jest rzeczą: „mam nadzieję” (a więc mogę ją komuś dać; w innych krajach „nadzieja” jest czasownikiem (ang.: „I hope”; niem.: „Ich hoffe”; niderlandki: „Ik hoop”). No taka bezsensowna gimnastyka językowo-umysłowa dla mnie jest czymś wspaniałym!

To do czego bym się przyczepił to to, że w tej książce nie ma kontrprzykładów. Nie ma innego spojrzenia. I to jest chyba jeszcze bardziej przerażające niż sama jej treść, bo to dopuszcza możliwość, że takiego spojrzenia w ogóle nie ma.

***

Wracam jeszcze na chwilę, już całkiem prywatnie, do tych pytań i odpowiedzi, które za sprawą książki się pojawiły. One niosą za sobą pewne wnioski, a może nawet postanowienia. Jednym z takich postanowień jest to, że (przynajmniej na Wykopie) nastał czas „po piśmie”. Przynajmniej moim. Ten wpis – z różnych względów – jest ostatnim jaki zamieszczam na tagu. Zastanawiałem się czy po prostu nie przestać dodawać, czy w ogóle potrzebny mi jest taki emo-quit, jak to pisało się tutaj za dawnych – z mojej, człowieka zastałego w piśmie, perspektywy lepszych – czasów. Za sprawą rozmowy z jednym z użytkowników doszedłem do wniosku że tak, jest mi potrzebny. W tamtej rozmowie napisałem tak: Kurde, chyba kiedy dodawałem pierwszy wpis na tagu nie wiedziałem, że internetowa zabawa stanie się dla mnie tak ważna i że tak mi będzie szkoda, że się kończy. Ta internetowa zabawa stała się dla mnie w pewnym momencie o tyle ważna, że pozwoliła mi poszerzyć czytelnicze horyzonty. Że wymusiła na mnie pisanie o tym co czytam i pisanie w ogóle; i że w tym pisaniu odnalazłem radość. Że pozwoliła mi przeżyć emocje związane z lekturami i emocje związane z dyskusjami z innymi, którzy podobne (lub zupełnie inne – różnie to było) książki czytają. I to właśnie z powodu tych użytkowników – ludzi, którzy kryją się za wykopowymi nickami – cały ten przydługi, sentymentalny i pewnie niepotrzebny akapit. Niemniej chciałem Wam podziękować za wspólnie spędzone kilka chyba już lat. Nie wymieniam nicków – części osób już na Wykopie nie ma (rozsądni! – zazdroszczę), kogoś mógłbym przypadkowo pominąć. Niemniej, jeśli wydaje Ci się, że te podziękowania są skierowane do Ciebie, to pewnie masz rację. Więc Ci dziękuję. :)

A teraz, żeby nie zwariować, czas na jakąś wesołą lekturę. :)


Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter #publicystykaliterackabookmeter #esejebookmeter
Pobierz GeorgeStark - 1 + 1 = 2

Tytuł: Po piśmie
Autor: Jacek Dukaj
Gatunek: publicystyk...
źródło: comment_16725854817LwZpUNjAMh4VT4haFfe3h.jpg
  • 15
Wracam jeszcze na chwilę, już całkiem prywatnie, do tych pytań i odpowiedzi, które za sprawą książki się pojawiły. One niosą za sobą pewne wnioski, a może nawet postanowienia. Jednym z takich postanowień jest to, że (przynajmniej na Wykopie) nastał czas „po piśmie”. Przynajmniej moim. Ten wpis – z różnych względów – jest ostatnim jaki zamieszczam na tagu. Zastanawiałem się czy po prostu nie przestać dodawać, czy w ogóle potrzebny mi jest taki
@George_Stark
Twój wpis uzmysłowił mi, jak bardzo brakuje mi dyskusji z ludźmi, którzy poruszają się w podobnych tematykach, co ja.

Hm, w sumie, skoro znikasz, to nie będę się rozpisywał na temat książki i podejmowanych w niej rozmyślań. Trochę szkoda, ponieważ dobrze się ten tekst czytało.

W to, że jesteś płytki raczej nikt nie uwierzy, ale chciałem powiedzieć, że ja odczuwałem jakąś masochistyczną przyjemność czytając Dukaja. Niektóre teksty po dwa razy, a
@ali3en:

Zawsze zazdrościłem Ci tej umiejętności pisania o książkach z pasją, bo u mnie pasja kończyła się niestety na czytaniu :)


Czy to na pewno do mnie, a nie @George_Stark? :)

Ograniczam aktywność na wykopie, straciłem serce do tego portalu po aferze orlenowskiej. Dodaję sobie oceny książek na hejto.
@George_Stark:
Czyli się zawijamy z tagu?
Dzięki za wszystkie wpisy i wspólną zabawę.
Zawsze zazdrościłem Ci tej umiejętności pisania o książkach z pasją, bo u mnie pasja kończyła się niestety na czytaniu :)
Jeśli zobaczę @George_Stark "Sprzedam opla"
to będę wiedział, że zawróciłeś z drogi normalności i znów tracisz czas na stronie ze śmiesznymi kotkami i płytkimi odzywkami. ;D

Cieszę, się, że byłem inspiracją choć tak.