Aktywne Wpisy
Krolowa_Nauk +313
Masakra, staram się śledzić wszystkie wpisy odnośnie obecnej sytuacji powodziowej, ale przekopywanie się przez te durne heheszki to jakiś koszmar. Co drugi wpis to jakieś szurstwo albo nabijanie się z tragedii "bo mnie to nie dotyczy i nie mój problem". Ludzie potopili swoje i tak już niewielkie zasoby empatii czy o co chodzi? Przykre bardzo...
Wszystkim, których dotknęła ta tragedia bardzo współczuję i mam nadzieję, że jak najszybciej uda się opanować sytuację
Wszystkim, których dotknęła ta tragedia bardzo współczuję i mam nadzieję, że jak najszybciej uda się opanować sytuację
lakukaracza_ +74
#powodz Serce pęka
Jestem przerażony (ale jeszcze nie "częsę" się) niektórymi głosami w tej sprawie, również wśród moich znajomych. Wielu z nas zauważyło pewnie grupę ludzi, którzy mówią o obowiązkowych ćwiczeniach z jakąś chorą satysfakcją, radością. Wręcz cieszy ich, że komuś wyrwie się weekend, tydzień, miesiąc czy kwartał z życiorysu. Że to, hehe, szkoła życia, że nie możesz klepać ciągle w "kąkuter" czy realizować się zawodowo w jakiejkolwiek branży, że twoje hobby, praca, rodzina przecież nie są ważne, bo masz obowiązki wobec państwa. Że jak "w razie wu" obronisz swoich bliskich bez takich ćwiczeń?
Na nic argumenty o tym, że to ja powinienem móc sam decydować o swoim życiu. Że jeśli chcesz się bić za kraj, czy - używając mniej górnolotnych słów - chcesz przygotować się na ewentualny konflikt, to śmiało, droga wolna. Ale mnie do tego nie zmuszaj. Że żołnierz w 2022 roku to taki sam zawód jak, nie przymierzając, hydraulik. Dodatkowo opłacany z naszych podatków. A jeśli cieknie mi z kranu, to płacę hydraulikowi a nie idę na szkółkę przetykania rur.
Nie przekonują tego "typu" ludzi słowa o tym, że każdy ma prawo decydować we własnym sumieniu o tym, czy bardziej ceni swoje życie, czy czyjeś ideały i, powiedzmy, "kreski na mapie". Żeby nie było, to nie jest tak, że mam w dupie Polskę i jej nie szanuję. Rozumiem jej trudną historię, doceniam poświęcenie wielu ludzi, ale nie wiem, czy byłbym na to samo gotów. Na dziś mogę powiedzieć, że nie kocham Polski na tyle, by oddać za nią życie.
Jednocześnie ja sam nie wiem, jak zachowałbym się, gdyby mój kraj był atakowany. Dziś mówię, że starałbym się zabezpieczyć siebie i swoich bliskich, spróbowałbym wyjechać w bezpieczne miejsce. Ale może obudziłby się we mnie patriotyzm (inny niż lokalny, który u mnie góruje), że może widząc okrucieństwa wojny na własne oczy wkurzyłbym się niesamowicie i zmienił podejście. Jednak to będzie moja decyzja - nawet kosztem ewentualnych konsekwencji prawnych. Jasne, w konstytucji masz obowiązek obrony swojego państwa, ale - jak z każdym prawem - możesz się do niego nie dostosować, akceptując jednocześnie następstwa swojej decyzji.
Zresztą, zawsze śmieszy mnie deklarowanie, czego to się nie zrobi w razie konfliktu. Szymborska napisała kiedyś "tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono. Niejednokrotnie najwięksi "gieroje" okazywali się tchórzami, zaś ludzie o gołębich sercach - bohaterami. Oby nigdy nie przyszło nam tego sprawdzać - mówię zwłaszcza o tych, którzy z wypiekami na twarzy chcą "bić tych czy tamtych".
A póki co - bardziej niż samej idei obowiązkowych ćwiczeń boję się jej najbardziej zaciekłych apologetów. Bo jeżeli tak bez żadnej refleksji szafujesz czyimś czasem, zdrowiem, pieniędzmi i w konsekwencji nawet - życiem, nie mając do tego z takiej działalności żadnych profitów, to coś jest, zdaje się, nie tak.
#obowiazkowecwiczeniawojskowe