Wpis z mikrobloga

Reportaż z wystawy oświęcimskiej zorganizowanej dla byłych więźniów z całej Europy niecały rok po zakończeniu wojny.

Bierzemy do ręki album oświęcimski, eksponat wystawy zorganizowanej w Krakowie przez okręgową komisję badania zbrodni niemieckich. Kobiety-szkielety o ciałach zniekształconych, zmasakrowanych. Kościec bez mięśni. Zamiast piersi dwie potworne rany. Młode twarze naznaczone przerażeniem, niemal obłędem. Potworne poniżenie ludzkie wydziera z tych twarzy. A jeszcze większe poniżenie jest w samych sprawcach. Jakiż porworny policzek dla dwudziestu wieków kultury chrześcijańskiej.

Albo ta mała szubienica, zabawka dla niemieckich dzieci wykonana w katowickim warsztacie, aby mogły bawić się w egzekucje. Mały model, dziecinne narzędzie do zadawania tortur. Od razu staje przed oczami muzeum tortur średniowiecznych w Norymberdze. Jakże wielkiego postępu dokonała nauka torturowania drugiego człowieka od tamtych czasów. Kiedy obecnie w Warszawie i Krakowie przebywają delegacje byłych więźniów obozów koncentracyjnych, Norymberga jest miejscem sądzenia twórców tych piekielnych miejsc. Jakakolwiek będzie zasądzona kara, będzie i tak nieproporcjonalna do zbrodni, które popełnili.

Patrzymy na Francuzów, Norwegów, Włochów, Holendrów, Hiszpanów zmieszanych z żydami i Polakami. To nie są obcy dla siebie ludzie, to wielka rodzina, którą scementował ból, której pozwolił przetrwać hart ducha.

Członek delegacji holenderskiej Bakker spotkał tutaj swych polskich współtowarzyszy obozowych. W Ravensbruck Polacy i Holendrzy byli najbardziej prześladowani. Luksemburczyk Robert Krieps mówi już trochę po polsku. Nauczyli go tego towarzysze z obozu.
"Wie pan, gdy jechaliśmy przez Piotrków, mignęła mi za szybą postać kolegi z obozu w Dachau, Lewandowicza, pomachałem mu, jestem ciekaw, czy mnie zauważył?"

Francuz Fourche przeglądając jedną z wystawionych tutaj ksiąg obozowych Oświęcimia znajduje swój numer więzienny: 159620.

Jutro będą w Oświęcimiu, tam będą szukać miejsc, gdzie dzielili się "zorganizowanym" chlebem, gdzie też wspólnie dzielili ból podczas strażniczych "bitek". Będą i tacy, którzy spojrzą w dal za prochami najbliższych, które użyźniły okoliczne ziemie.

Jest w tym muzeum zbrodni niemieckiej urna z ludzkimi prochami. Urna taka kosztowała 400 marek. Obok leżą krążki z numerami, krążki śmierci. Patrzymy na numer. 5397. To jeszcze pierwsze dni Oświęcimia, gdy zadawano sobie trud zawiadamiania rodzin o zgonach i wysyłania urn z prochami. Po otwarciu ukazuje się nam ludzka szczęka. I popioły.

A oto korespondencja oświęcimska. Deska z ostatnim listem skazanego na śmierć. Ślązak z Rybnika pisał niewprawną ręką:
"Karol Jura z Rybnika, skazany przez Standgericht 31 października 1944, proszę o łaskawe zawiadomienie rodziny i mojej ukochanej żony, Bronisławy. Kolego o szlachetnym sercu, o ile będziesz mógł, daj znać do domu". Karolu Juro, może to twoje prochy spoczywają w tej urnie? Może to twój pasiak rozciąga się na tym drewnianym koźle, na którym chłostano więźniów oświęcimskich?

Precyzyjne plany krematoriów, o których budowie mówiły dokładnie instrukcje nadsyłane z centrali. Przeglądamy księgę śmierci, Totenbuch. Bardzo wiele nazwisk żydowskich, przy każdym z nich jakby dla ironii słowo "entlassen" - zwolniony. Tak, śmierć oznaczała wtedy zwolnienie od mąk, które przynosiły kolejne godziny, dni, miesiące. Gdzieniegdzie tylko krzyżyk oznaczający śmierć, do której urzędowo się przyznano. Rejestry robione są starannie, metodycznie, z niemiecką dokładnością. Rejestr dokonanych zbrodni.

Dalej ukazane są zdjęcia, kilkadziesiąt sztuk ukazujących odwiedziny Himmlera w dniu 18 lutego 1942 roku.

Inne fotografie z kolei to dokumentacja eksperymentów medycznych dokonywanych na więźniach. Oto fotografia zastrzyku B/f. A obok zdjęcie przedstawiające reakcję na zastrzyk 7 dni później.

Byli więźniowie przyglądają się bacznie eksponatom,badają plany. Odszukują bloki, w których spędzili miesiące, a nawet lata. Poznają miejsca kaźni, budzą się widma przeszłości. To dopiero wstęp, odblask tego, co zobaczą w Oświęcimiu.

Gdyby widząc to wszystko ktoś śmiał prosić o pobłażanie dla sprawców, my wołamy "Non possumus". To nie ludzie dokonali tych zbrodni, niech więc sądzą ich moce piekielne, gdzie niechybnie trafią.

#obozykoncentracyjne #zbrodnienazistowskie #necrobook