Wpis z mikrobloga

Na krzyżu.

Mateusz wisiał na krzyżu już godzinę. Kazali mu iść pod górę. Kiedy na miejscu okazało się, że to nie żarty, próbował uciec, ale przytrzymali go tak, że nie mógł się ruszyć w żadną ze stron. Tylko rozpaczliwie wykrzywiał głowę. Mimo Mateuszowego płaczu, koledzy wyjęli z torby lekarskiej gwoździe i młotek. Przybili go, zupełnie niewrażliwi na krew. Jeden z nich wykopał głęboki dół. Potem razem podnieśli Mateusza z krzyżem i postawili bezpiecznie w pionie. Mimochodem Mateusz pomyślał, że mogli najpierw przybić go do deski, zamiast dźwigać wszystko razem. Ale koledzy byli silni. Inaczej nie daliby przecież rady Mateuszowi.

Mateusz wisiał tak już godzinę. Dusił się trochę, a kiedy próbował zaczerpnąć więcej powietrza, czuł przenikający ból w nadgarstkach i stopach.

Przypomniał sobie jak ksiądz po kolędzie przychodził i ganił Mateusza za brak krzyżyka nad drzwiami. Teraz pewnie byłby zadowolony. Jest krzyżyk.

W święta wielkanocne przychodzą ludzie. Klękają, całują.

Mateusz nie miał zamiaru tu wisieć aż do Wielkanocy.

Krzyczał: Mamo, Mamo!!!

Ale Jezus w Biblii wołał przecież tatę, ojca.

Ale przecież ojciec w pracy, nie usłyszy. A jak wróci, to i tak się zdenerwuje, że Mateusz zamiast siedzieć w domu przy niedzieli, to biega po bagnach i całe spodnie ma w błocie.

Ale gnoje z tych kolegów.

Mateuszek zmarł nad ranem. Trzy dni go szukała policja i rodzina.

Nie zmartwychwstał.

Morał z tego taki: Lepiej oglądać porno w domu niż się bawić z kolegami w Nowy Testament.

#gimboateizm #historyjka #noniemonetak