Wpis z mikrobloga

Słuchajcie Mirki jaka akcja, bo jest sąsiedzka imba. Narzeczona uzyskała miesiąc temu tytuł doktora, a w czwartek miała urodziny. No są powody do świętowania :), ale nie chcieliśmy zrobić sąsiadom złego piątku w pracy to przenieśliśmy spotkanie właśnie na piątek wieczór. W sumie byliśmy w 6 osób. Normalne spotkanko nastawione na rozmowę, delikatna muzyka w tle, żadne tam darcie japy z karaoke czy bass na full <- to zupełnie nie nasze klimaty. No i nie wiem, może ja czegoś nie rozumiem to mi wytłumaczycie, ale nie ogarniam naszego sąsiada lub jak wszyscy na klatce go nazywamy Pana Sąsiada. Człowiek z dzieckiem hałasują non stop, a u nas 5 sekund czajnik gwiżdże i ten wali szczotą o podłogę (tak, kochany Pan Sąsiad mieszka nad nami). A dziecko wychowywane bezstresowo...
...bezstresowo dla rodziców. Zamykają go w pokoju i ten nie ma co robić to napiernicza w podłogę co tam ma pod ręką, zwykle to drewniane klocki, czasem jakieś plastikowe autko (tak zgaduję po dźwiękach, ich jest sporo to wyobraźnia działa). Ostatnio nie wali w podłogę, tylko w "matę wygłuszającą". Pan Sąsiad mi się chwalił i pokazywał, że to nie są tanie rzeczy, ale on kupił swojemu i nic nie będzie słychać. Wyobraźcie sobie tani błękitny kocyk rzadko powlekany na tyle rzadko, że nie wiadomo czy wyciągnięty z pojemników na czerwony krzyż czy tak ma być. Jednak wiadomo, że wygłuszyć może jedynie wewnętrzną cebulę sąsiada, bo wygląda mega tanio. Później pytał czy coś słychać po założeniu maty. Wielokrotnie ja i inni sąsiedzi mówiliśmy, że słychać i nic nie robili z tym. Ja już mam dość to mówiłem, że nie słychać, bo co mam mu powiedzieć, że źle dziecko wychowuje, powinien mu poświęcić czas i dalej prowadzić rozmowę, której patus nie zrozumie? No szkoda nerwów i czasu. Oczywiście to tylko o dziecku o które sam pyta, bo tatuś też sporo hałasuje i ten temat woli przemilczeć.
Dobra, ale wróćmy do naszej imprezy, która skończyła się o 1. Wyjątkowo od 4 słychać było walenie w podłogę (zwykle od 6, ale przyzwyczailiśmy się). Co prawda znacznie cichsze, bo plastikową zabawką. Trochę zabawka grzechotała, ale od drewna jest gorzej. Uwierzcie, jest gorzej od drewnianych zabawek.
No i okazało się, że podobno Pan Sąsiad zwinął tę "matę wygłuszającą" i dał dziecku grzechotkę by dać nam nauczkę. Znaczy nie wiem, ale tak mi 3 sąsiadów mówiło, podobno mówił jeszcze, że "powinien ostrzec przed tak grubą imprezą i po piwku PRZYNAJMNIEJ dać, HEHE". Dodam tylko, że była to jedyna "impreza" w tym roku, bo moje urodziny świętowaliśmy na wyjeździe pod Sandomierzem.
4 piętra (8 mieszkań) i tylko Pan Sąsiad z rodziną ma problem z nami, a mieszkanie na przeciwko ich i 2 pod nimi (w tym my) mają przerąbane od nich. Co robić?
Nie wiem, narzeczona za często ma urodziny czy o co chodzi? Mamy największą piwnicę, bo 2x2m, może tam wstawię taborety i nie będę przeszkadzał?
Pomocy (;´д`

  • 5