Wpis z mikrobloga

Oto kontynuacja perfekcyjna.
Gdy kilka miesięcy temu w końcu po latach nadrobiłem Ori and The Blind Forest, przy całej jej cudownej baśniowości, miałem tej gierce trochę do zarzucenia. Na dłuższą metę irytowały bowiem choćby system checkpointów, średnio czytelne plansze, gdzie momentami trudno było odróżnić co jest tłem a co faktycznym podłożem, czy też mało atrakcyjny system walki z tym przedziwnym wysyłaniem światełek we wrogów.
Kilku Mirków napisało mi wtedy, że sequel naprawia praktycznie wszystko i dziś po 16h i skończeniu gry na 80% jestem w stanie podpisać się pod tym obiema rękami.
Jest to bowiem niesamowite, jak sprawnie udało się w The Will of the Wisps naprawić wszelkie niedociągnięcia oryginału. Przede wszystkim już na starcie dostajemy normalną, a przy tym bardzo efektowną walkę, a wraz z nią konkretne bronie, czyli świetliste ostrze, łuk, włócznię, młot, możliwość przyciągania się do wrogów oraz odpychania ich, sprawny dash, dzięki któremu w mgnieniu oka wracamy na pole walki po przyjęciu ataku. Pojedynki zyskały dzięki temu slasherowy sznyt niczym jakieś Devil May Cry.
Nuda czy przestoje praktycznie tu nie istnieją. Co chwila otrzymujemy nowe umiejętności, przypominając sobie dzięki temu skille z jedynki oraz testując coś zupełnie nowego. Oczywiście, jak na metroidvanię przystało - od razu mamy w głowie wiele miejsc, do których chcemy powrócić, by dzięki zdobytym nowinkom, odblokować niedostępne wcześniej przejścia. Należy bowiem dodać, że eksplorację zrealizowano tu bezbłędnie - wejście w każdy zakamarek jest nagradzane punktem energii, życia lub znajdźkami pozwalającymi ulepszać swoisty hub gry, którego rolę pełni jedna z miejscówek. Znalazło się tam miejsce na sadzenie nasion oraz budowanie, co otwiera przejścia do nowych fragmentów owej lokacji.
Gra ogólnie sprawia wrażenie sporo łatwiejszej niż Blind Forest. W zasadzie najwięcej zgonów zaliczymy podczas efektownych starć z bossami, co do których mam w sumie jedyny, niewielki zarzut wobec gierki - cholernie niska czytelność ich ataków. Bossowie atakują szybko i chaotycznie. Jest naprawdę niewiele czasu na reakcję, a uników trudno się wyuczyć, bo większość nadchodzących uderzeń jest strasznie słabo sygnalizowana. Podobnie sekcje z ucieczkami - momentami kolejne przeszkody są na tyle blisko siebie lub ich animacje są na tyle opóźnione, że za pierwszym, drugim lub trzecim podejściem praktycznie nie mamy możliwości w porę zareagować.
Niemniej, to nadal gameplay bazujący na umieraniu i momentalnym odradzaniu się, więc można przymknąć na to oko w ramach konwencji, aczkolwiek znaczące skoki poziomu trudności w wyżej wymienionych sekcjach bywają zauważalne.
Lokacje są oczywiście przepiękne i odmienne, a u podstaw leżą - jak w poprzedniczce - wariacje na temat czterech żywiołów. Udało się tu również sprawnie wcisnąć zadania poboczne, upgrade broni oraz żonglerkę kamieniami, dającymi skille pasywne.
Fabuła baśniowa i prosta, ale scenariusz pisał chyba prawdziwy okrutnik. Nie raz idzie się tu totalnie wzruszyć, a przy zakończeniu ja jako niemal 30-letni chłop prawie wyłem jak dziecko.
Krótko mówiąc, brać i grać.
Chciałoby się więcej.
#gry #ori #xbox #xboxseriesx #xboxone #gamepass
Pobierz kaczek93 - Oto kontynuacja perfekcyjna.
Gdy kilka miesięcy temu w końcu po latach na...
źródło: comment_1668590891DKCA12CupVoKkvEncDeGhc.jpg
  • 10
via Wykop Mobilny (Android)
  • 0
@kaczek93: Potwierdzam wszystko co kolega napisał. A do tego na XSX gra wygląda i działa jak zloto. Fenomenalny tytuł i dużo lepszy od pierwszej części.
@kaczek93: W sumie jedyne co mogę mieć do zarzucenia z Ori 2 to jak potrójny skok psuje nieco elementy platformowe. Często łapałem się na tym, że dopiero po wygibasach we wskakiwaniu gdzieś wysoko zauważałem nowe mechaniki z których miałem skorzystać by tam się dostać, jak na przykład ta moc gdzie rzuca się kule od której później można się odbić :D