Wpis z mikrobloga

@Clefairy: tak jeszcze dodam bo mi się przypomniało. Orange oglądałem gdzieś do połowy jeszcze jak wychodziły sezony na bieżąco i mi się znudziło. Sześć stóp pod ziemią jak dla mnie #!$%@?, zrobiłem 2 podejścia i za drugim udał mi się skończyć. Wszyscy się spuszczają nad zakończeniem i to naprawdę jest spoko, ale wcześniej musisz się przemęczyć przez kilka sezonów gówna, które niby jest o życiu i śmierci, ale w sumie to
@toodrunktofuck: Tu się zupełnie nie zgadzam, Six Feet Under jest o życiu w którym przeplata się sacrum i profanum, samo życie, umieranie i właśnie seks - przez który się rodzimy i z którego powodu musimy umrzeć. Rollercoaster emocji. Obracam sie akurat może w takim srodowisku, ale ja i znajomi (jesteśmy kolo czterdziestki) uwazamy, że to najlepszy albo jeden z najlepszych seriali. Sam go też oglądałem po śmierci matki i działał fantastycznie