Wpis z mikrobloga

Komunikacja miejska to jakaś porażka khurwa. Podjeżdża bus i się zaczyna. Atmosfera gęsta jak ołów, napięcie sięga zenitu. BEEP. Drzwi zostały otwarte. Zaczyna się #!$%@? wyścig szczurów, szklana pułapka, w podświadomości słyszę muzyczkę z Mission Impossible. Dwie ekipy ruszają ku sobie, ci co próbują wyjść i ci co chcą wejść. Autobus kusi niczym Święty Graal, więc natychmiast na czele wysnuwa się babuszka niczym #!$%@? Ragnar Lodbrok prowadzący Wikingów na łupieżczą wyprawę do Wessex. Z autobusu przeciska się pod łokciami innych pasażerów jakaś stara jędza, skulona do rozmiarów Tyrionna Lannistera i krzyczy, że się spieszy. Gdzie #!$%@? babo, chyba do apteki po kolejny worek leków ty stara ćpunko. Bitwa się rozpoczyna, żadna ze stron nie chce ustąpić i po wielkim kotłowaniu, które przyćmiło swym bestialstwem nawet Niemców pod Falaise - nadchodzi spokój. Pył bitewny opadł, zdobywcy autobusu grzeją już miejsca a ci co zdążyli wyskoczyć biegną już na kolejną przesiadkę w kierunku centrum. To opisałem wam ja, zadeptany i zapomniany Gall Anonim, który przyglądał się temu wszystkiemu z boku by spisać tę historyję dla potomnych. Niczym Horacy pragnę pozostawić po sobie tylko jedną sentencje, która przetrwa żywot nas wszystkich.
Stare baby #!$%@?ć prądem.
#pasta
  • Odpowiedz