Wpis z mikrobloga

Szkoła zawsze była zbyt dużym zjawiskiem żeby go zauważyłem. Kiedy idziesz do dentisty albo wysyłają cię do połkolonii letniej to jest wydarzenie żeby martwić się czy wachać, ale z czymś codziennym przez dziesięć lat, włączając soboty, po prostu żyjesz nie zawracając sobie głowy.

Więc byłem w tę płacówce z 1 po 11 kłasy (z wyjątkiem 5, której nie było) z 7-go do 17-go roku życia.

Pewnym powodzeniem było że z początku kierowałem do kłasy "A", chociaż nauczali wszystkich jednakowo, towarzystwo-spoleczeństwo było nie jednostajne, "Asznicy" byli trochę czystsi od "Beszników, ci od "Weszników", i tak dalej do słynnej litery "G", gdzie czas spędzali połdojrzali urwisi i lobuzy w oczekiwaniu naprawdę dorosłych przygod.

Kolejny rok na uczelni zawsze zaczynał się od pierwszego września i kwiatów, kwiaty byli u wszystkich, nie tylko u uczniów pierwszej klasy, były to zwykle mieczyki, warto dodać że wszystkie klasy znajdowały się w jednym budynku, bez podziału na podstawówce, gimnazium, i liceum. Chociaż w liceum też byłem przez trzy lata, gdy ukazał zdolności niekompatybilnie ze zwykłą szkołą (niet, nie magia).

Pierwszy lata jakoś trzymali się uniformy szkolnej, ale po niebywszej 5 kłasie, ten formalizm jakoś rozszedł się po kościach, dyscyplina też trochę ucierpieła, ale wciąż nie tak znaczne, żeby administracja musiała zwrócać uwagi rodziców do tego co się dzieje w godzinach.

Tak, żeby podpowiedzieć młodym, klasy 6-7-8 to naprawdę wspaniały okres życia, bo człowiek się interesuje tym tylko, co naprawdę go zaciekawiło, bo jeszcze ani natura ani spoleczeństwo nie wymagają od niego ani przyglądania się do kobiet ani rozkmin o swojej przyszlości.

Za moich czasów nie było ani religii, ani etyki, ani żadnej polityki w jakimśby obliczu, z tego powodu nudziłem się zwykła fizyką. WF jak u wszystkich było legendarne, z narciarstwem przez kałuże w końcu marca. Było jeszcze wychowanie zawodnicze, dzięki któremu jeden raz w życiu robił coś rękami, i na obrabiarkach, z oczywistym wynikiem, że dalej w życiu trzeba oszczendzić własnych wysiłków i materiałow.

Jak się okazało oszczendzić wysiłków trzeba też w rysowaniu, muzyce, i innych kierunkach podwładznych gracjom twórczości. Szkoła szybko daje człowiekowi do zapoznania - co to jest daremność i bezowocowość - na tle rychłych sukcesów rowieśników.

Została tylko grafomania, przecież przyprawiona dużą ilością blędów, bo w rodzinnym i obcych językach człowiek też był bardzo przeciętnym uczniem, jeśli nie powiedzieć więcej, co nauczycieli, zbyt obojętni albo litościwy, nigdy wciąż nie powiedzieli dość szczerze.

Ale edukacja to nie jest wszystko, co szkoła ma w ofercie, jest jescze szacunek towarzystwa, grona innych małych ludzi otoczających codzienny szkolny byt każdego ucznia, przyjemnością albo no tak trochę nie przyjemnością. Pierwszy kolektyw i spoleczeństwo wyższe w życiu. Jak każde inne spoleczeństwo rzadko one bywa wyjątkowo wspaniałe, ale też rzadko i wyjątkowo ochydne, więc trochę rozkoszy zawsze możno z niego mieć.

Szkola jest rzeczą istotną, ale nie ważną, nie zauważycie nawet gdy się skończy, rokuję, jeśli macie z niej zbyt wiele wspomnień, bądź to dobrych, bądź to złych, to swiadczy to tylko, że dalej w zyciu wam nie powiodło. Więc życię wszystkim dość przeciętnego doświadczenia.

#szkola #takaprawda #oswiadczenie
Pobierz
źródło: comment_1662029326u6Bfky9wl8rmX3ZCMojbt4.jpg
  • 4