Wpis z mikrobloga

@LubieChleb zgodnie z obietnicą wpisuję swoje historie. Jedna moja. Reszta zasłyszana od rodziny.
#paranormalne

Jakoś w 2002, pamiętam że wtedy, bo akurat zdałem maturę, złapaliśmy ze znajomymi zajawkę na odwiedzanie opuszczonych miejsc. Pochodzę z małego miasta ale w okolicy nie brakowało takich interesujących lokalizacji. Zjeździliśmy wszystko w najbliższej okolicy i było fajne ale tzw. dziwne rzeczy działy się tylko w jednym miejscu. W moim rodzinnym mieście była stara willa sporych rozmiarów w której od lat 50. do 80. mieściła się przychodnia lekarska. Po wybudowaniu nowej przychodni miejsce stało opuszczone przez długie lata. Jakoś około 2000 r. pojawił się w mieście jedyny bezdomny. Facet za swoje lokum obrał właśnie tę starą przychodnię. Ludzie traktowali go dobrze, bo o nie widywano go pijanego, był w miarę czysty i bardzo spokojny. Zamieszkał na poddaszu przychodni w pokoju, który wcześniej był gabinetem lekarskim. Często w nocy widać było, że pali się u niego świeca, jest uchylone okno itp. Po dwóch latach wyprowadził się, po prostu zniknął. Mniej więcej w tym czasie postanowiliśmy odwiedzić przychodnię. Weszliśmy z kumplem, pooglądaliśmy i postanowiliśmy pójść do pokoju wspomnianego bezdomnego. Gdy byliśmy już na górze, usłyszeliśmy, że na dole trzasnęły drzwi i ktoś idzie po schodach. Słychać było ciężkie, powolne kroki. Postanowiliśmy zejść, pewni że może bezdomny wrócił, a że byliśmy kulturalni ( ͡° ͜ʖ ͡°) chcieliśmy go przeprosić, że przeszkadzamy i grzecznie wyjść. Schodząc, w momencie gdy kroki były tak blisko, że powinniśmy wchodzącego spotkać nie zobaczyliśmy nikogo. Wszystko ucichło. Przyznam, że się wystraszyliśmy, bo kroki na pewno zbliżały się do nas a my do nich.

Druga historia jest związana z moim wujkiem (mężem siostry mojej mamy). Wujek raczej twardo stąpa po ziemi. Typowy prosty facet, nauczony od dziecka ciężkiej roboty. Gdy miał jakieś 18 lat zmarli jego rodzice w bardzo krótkich odstępach czasu. Został sam na gospodarstwie. Musiał zająć się owcami, które hodowali, krowami, sadem oraz niewielkim domem. Wujek kiedyś opowiadał, że wtedy zdarzało się, że w nocy z kuchni słyszał jakieś odgłosy, jakby ktoś stukał szklankami, podnosił pokrywki w garnkach stojących na kuchni, otwierał drzwiczki pieca, szuflady itp. Ignorował to, nie był zbyt strachliwy ale pewnego dnia stukanie było na tyle mocne, że wstał i poszedł w nocy do kuchni. Pierwsza jego myśl była taka, że to jakiś zwierzak wszedł do domu np. kot czy kuna i szaleje w kuchni. Aby nie spłoszyć zwierzaka zapalił świeczkę i wszedł do ciemnej kuchni. Zobaczył, że pokrywa jednego z garnków się dość wysoko podnosi. Zapalił światło i pokrywka opadła. Później odgłosy się nie powtórzyły. Wujek zawsze mówił, że to pewnie jego rodzice sprawdzali czy ma co jeść, czy coś jest w garnkach.

Kolejna rzecz, to dom rodzinny mojej teściowej. Zawsze gdy tam byłem czułem się dziwnie. Szczególnie w sypialni w której czułem dosłownie chłód. Coś mnie odpychało od tego miejsca. Wreszcie przy jakiejś okazji teściowa opowiedziała, że od śmierci jej ojca w domu działy się różne niewyjaśnione rzeczy np. sztućce ułożone po umyciu w takim koszyczku do suszenia potrafiły spaść albo z nakrytego stołu spadały szklanki. Kiedyś też lokalny obłąkany facet, który bywał agresywny rzucił w okno kamieniem a ono się nie rozbiło. Co ciekawe po pewnym czasie wszystko ustało.
  • 4
@Sandrinia: Z tego, co wiem to nie. Podobno miał jakąś rodzinę na Śląsku i odwiedzał ich. Zgodzili się, by z nimi zamieszkał.
Próbowaliśmy, te kroki racjonalnie wytłumaczyć, że to drewniane schody mogły wydawać takie dźwięki. Jednak, to mało możliwe, to było zbyt głośne, wyraźnie brzmiało jak kroki. Poza tym było słychać trzask drzwi, których nie zamknął przeciąg, bo sami wcześniej je zamknęliśmy wchodząc.
@DocentMarzanek Skończcie pierdzielić. Tylko mnie drażnią te historie bo później mam mętlik w głowie. A za bardzo chcę wierzyć w życie po życiu. A z tych historyjek tylko gównoburze wszędzie. Nie wystarczy, że mam już z milionami ludzi na pieńku? Muszę mieć na pieńku z całym światem?