Wpis z mikrobloga

Opowiem wam takie #coolstory o pewnym bardzo osobliwym miejscu noclegowym i jego mieszkańcach. Takiego czegoś nigdy wcześniej nie widziałem.

Pojechałem sobie jakiś czas temu na weekend do Jeleniej Góry z dziewczyną. Zdecydowaliśmy się w ostatnim momencie na ten wyjazd i wszystkie miejsca w schroniskach i innych tanich opcjach były już zajęte. Zdecydowaliśmy się więc na następny w kolejności cenowej obiekt z wolnymi łóżkami.

W przeciwieństwie do innych miejsc o podobnym pułapie cenowym, strona internetowa przybytku była bardzo rozbudowana, ze zdjęciami pokoi i rezerwacją przez stronę internetową. Obligatoryjną rezerwacją, dodajmy. Trzeba było wpłacić zaliczkę i podać personalia. Do tego momentu wszystko bez udziwnień.

Po dotarciu na miejsce okazało się, że w budynku nie ma nikogo z obsługi. Aby dostać się do środka, dzwonimy na podany na drzwiach numer i po krótkiej konsultacji otwierają nam drzwi zdalnie, dostajemy też instrukcje jak się pokierować do naszego pokoju. Wchodzimy do środka, światło zapala się automatycznie i kierujemy się na piętro po schodach. Telefon dzwoni i głos oznajmia, że nie mamy iść na górę, tylko znaleźć swój pokój na parterze.

Po dotarciu do pokoju znajdujemy w nim formularz do wypełnienia. Mamy w nim podać personalia i wpisać cenę za pobyt. Cena jest różna, bo może być doliczona kara za palenie (sami możemy sobie ją wpisać), do wyboru mamy też cel wyjazdu - jeśli jest zarobkowy, to nie uiszczamy opłaty klimatycznej. Na stoliku są też klucze do pokoju i elektroniczny klucz do drzwi wejściowych. Przy opuszczaniu ośrodka resztę należności zostawiamy wedle instrukcji na stoliku i klucze do zamkniętego pokoju wrzucamy do skrzynki.

Nikt nigdy nie sprawdził naszej tożsamości, wystarczy ukryć sobie twarz przed kamerami na korytarzach i mamy idealne miejsce do zdrad, schadzek, wręczania grubych łapówek i podobnych aktywności :)

Ciekawszą sprawą byli jednak inni lokatorzy ośrodka. Oprócz nas byli tam robotnicy budowlani, którzy z tego co się od nich dowiedzieliśmy, pracują dla właściciela tego obiektu. I teraz, uwaga:

- Było ich kilku (czterech albo pięciu).

- Siedzą tam od pół roku.

- Są z pomorza.

- Nie stać ich na wiele, tylko podstawowe potrzeby - alkohol, fajki, jakieś prostsze posiłki.

- Na paczkę fajek musieli się zrzucić we trzech.

- Co jakiś czas szef zapewnia im rozrywkę, raz wziął ich na Śnieżkę :D

Nie byliśmy w stanie logicznie wyjaśnić ich obecności tam, jedna z sensowniejszych teorii to taka, że większą część wypłaty dostają bezpośrednio ich żony.

#obozypracy #noclegi #jeleniagora #jeleniagoratostanumyslu
  • 6
  • Odpowiedz