Aktywne Wpisy
Zawiera treści 18+
Ta treść została oznaczona jako materiał kontrowersyjny lub dla dorosłych.
wykop +46
Wykopowicze,
dzisiejszy wieczór pełen będzie sportowych emocji! Na start Widzew zagra z Lechem. Później w ramach Formuły 1 ekscytacji (miejmy nadzieję!) dostarczy nam Grand Prix Arabii Saudyjskiej 2023! A wisienką na tym sportowym torcie będzie wydarzenie, na które czeka cały sportowy świat: czyli El Clasico i starcie drużyn FC Barcelona i Real Madryt CF. Jak w tym wszystkim się połapać? Nic trudnego, przygotowaliśmy dla Was szybką rozpiskę:
17:30 Widzew Łódź - Lech
dzisiejszy wieczór pełen będzie sportowych emocji! Na start Widzew zagra z Lechem. Później w ramach Formuły 1 ekscytacji (miejmy nadzieję!) dostarczy nam Grand Prix Arabii Saudyjskiej 2023! A wisienką na tym sportowym torcie będzie wydarzenie, na które czeka cały sportowy świat: czyli El Clasico i starcie drużyn FC Barcelona i Real Madryt CF. Jak w tym wszystkim się połapać? Nic trudnego, przygotowaliśmy dla Was szybką rozpiskę:
17:30 Widzew Łódź - Lech
Ustawa "Don't Say Gay" wchodzi w życie w kolejnych stanach. To echa krucjaty popularnej piosenkarki
Wiktoria Beczek / IAR
30.04.2022 21:16
Na początku lat 70. popularna piosenkarka Anita Bryant przeprowadziła krucjatę przeciwko prawom osób LGBT+, bo uważała, że "rekrutują" dzieci. Choć od tego czasu minęło pół wieku, a w Stanach wywalczono m.in. równość małżeńską, republikańscy politycy idą śladem zapomnianej dziś gwiazdki i zakazują mówienia o orientacji seksualnej i tożsamości płciowej w szkołach.
Co najmniej kilkanaście stanów rozważa wprowadzenie prawa bliźniaczego do tego, które już przyjęto na Florydzie. Krótka ustawa, której sygnatura - HB 1557 - nie mówi nic, otrzymała przydomek "Don't Say Gay". Na język polski można by to przetłumaczyć jako "Nie używaj słowa gej" i dokładnie taki jest jej filar - nauczyciele w stanach, które ustawę przyjęły, mają zakaz mówienia uczniom o orientacji seksualnej i tożsamości płciowej.
Twórcy ustawy przekonują, że ma ona chronić prawa rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoim światopoglądem. Zarzekają się też, że nie chodzi o to, by uczniowie nie mogli mówić o swoich tęczowych rodzinach czy aby w szkole nie mówiono o historii społeczności LGBT+, jak choćby jednym z najbardziej tragicznych aktów terroru w historii Stanów Zjednoczonych - ataku na klub Pulse w Orlando na Florydzie. Ustawa ma - zdaniem jej twórców - zakazać "instruowania" uczniów na temat orientacji i tożsamości płciowej.
Ale to, co mówią politycy, z gubernatorem Ronem Desantisem na czele, nie znajduje odzwierciedlenia w tekście ustawy. Preambuła stwierdza wprost, że zakazuje się "dyskusji na temat orientacji seksualnej i tożsamości płciowej", dopiero dalej w treści pojawia się słowo "instruowanie" (którego znaczenie jest zresztą niejasne). Dokument zakłada, że tych tematów nie można poruszać z dziećmi od przedszkola do trzeciej klasy podstawówki, ale również wyższych klas, jeśli rzekome instrukcje są niedostosowane do wieku, co z kolei może być wytrychem, by nie pozwolić na nie nigdy.
Prawnicy i aktywiści z Florydy są przekonani, że nauczyciele są słusznie zaniepokojeni tym, że mogą zostać pozwani przez rodziców za mówienie uczniom o małżeństwach jednopłciowych czy nieheteroseksualnych i transpłciowych postaciach historycznych.
Dzieci wychodzą z szafy i zostają celebrytami?
Podczas debaty w parlamencie Florydy sprawozdawca projektu, republikański senator Dennis Baxley, zdradził jednak swoją prawdziwą motywację - jego zdaniem zbyt wiele młodych osób identyfikuje się "w dzisiejszych czasach" jako homoseksualne. Co więcej, coming out ma sprawiać, że nastolatek "z dnia na dzień zostaje celebrytą". - Pytam się więc, czy popieramy to, czy eliminujemy? - mówił Baxley, któremu prawdopodobnie wydaje się, że jeśli młodzi ludzie nie usłyszą w szkole o homoseksualności czy transpłciowości, nigdy się o tym nie dowiedzą.
"Miami Herald", jeden z głównych dzienników Florydy, we wstępniaku nieco złośliwie zauważa, że jeśli rodzic nie chce, by dziecko dowiedziało się czegokolwiek o płci i seksualności, powinien rozważyć usunięcie z domu internetu.
Baxley mówił w Senacie, że to "przemyślenia ojca i dziadka, który próbuje zrozumieć, co ma sens, i dlatego podoba mu się ta ustawa". "Przemyślenia ojca i dziadka powinny być pozostawione do dyskusji przy stole w Święto Dziękczynienia. Niestety na Florydzie stają się priorytetowo wprowadzanym prawem" - oburza się redakcja.
Nie, dzieci wychodzą z szafy i chcą się zabić
Dziennikarze zwracają też uwagę na to, jak bardzo nieprawdziwe są słowa Baxleya o tym, że przez coming out młodzi ludzie stają się celebrytami. Twarde dane - a nie refleksje republikanina z Florydy - wskazują, że na całym świecie młodzież LGBT+ znacznie częściej od swoich heteroseksualnych i cispłciowych [których tożsamość płciowa jest zgodna z płcią przypisaną przy urodzeniu - red.] rówieśników podejmuje próby samobójcze. Nie ze względu na swoją orientację i tożsamość, ale przez to, że są gnębione i dyskryminowane.
Potwierdza to dr Natasha Poulopoulos, psycholożka dziecięca, która na łamach Global Health NOW przytoczyła najnowsze badania, z których wynika, że 42 proc. młodych osób LGBT+ (w tym ponad 50 proc. w przypadku osób transpłciowych) w Stanach rozważało samobójstwo w ostatnim roku. Z kolei poruszanie tematu homoseksualności i transpłciowości w szkołach - jak wskazują badania - znacznie zmniejsza ryzyko podjęcia próby samobójczej.
"Dane mówią jasno - wszyscy uczniowie powinni być chronieni, a szkoła ma możliwość, by to uczynić. Nie mówimy tylko o wolności słowa i prawach człowieka, mówimy o życiu lub śmierci. Wzywam samorządowców w stanach, które rozważają wprowadzenie takiego prawa, żeby zwalczali te potencjalnie śmiertelnie groźne ustawy i przeznaczyli czas i energię na wsparcie, afirmacje i wzbogacanie życia uczniów" - napisała lekarka i podkreśliła, że dalsza marginalizacja młodzieży LGBT+ będzie miała długofalowy wpływ na czas ich dorastania i w dorosłym życiu.
Zemsta na Disneyu
Ustawa podpisana przez gubernatora Florydy okazała się mieć drugi aspekt - biznesowy. Wśród osób i instytucji, które sprzeciwiły się nowym przepisom, znalazł się Disney. Nie przez przypadek, bo właśnie na Florydzie znajduje się klejnot w koronie korporacji - Walt Disney World Resort, działający od ponad pół wieku, gigantyczny, odwiedzany najczęściej na świecie park rozrywki.
Żeby uświadomić sobie rozmiar Disney World, wystarczy kilka danych - jego powierzchnia wynosi około dwóch trzecich powierzchni Miami, park zatrudnia prawie 80 tys. osób, a na jego terenie znajduje się 40 hoteli. Disney jest więc największym prywatnym pracodawcą w stanie i płatnikiem najwyższych podatków.
Disney World ma na Florydzie szczególny status, który otrzymał na kilka lat przed powstaniem parku. Jest de facto osobnym samorządem pod nazwą Reedy Creek Improvement District. Oznacza to, że ma własną infrastrukturę, służby porządkowe, sam na siebie nakłada podatki, ale również w większości omija biurokrację związaną z pozwoleniami na budowę.
Większość ekspertów jest zdania, że na zemście DeSantisa na Disneyu stracą zwykli mieszkańcy Florydy, a zwłaszcza mieszkańcy hrabstw ościennych - Orange i Osceola. - Jeśli mielibyśmy bez nowych wpływów przejąć służby, kwestię bezpieczeństwa publicznego w Reedy Creek, to byłoby katastrofalne dla hrabstwa Orange. Inni płatnicy hrabstwa musieliby zapełnić tę dziurę - mówił burmistrz Oragne Jerry Demings. Kosztami za problemy Disneya w zarządzaniu, a zwłaszcza budowaniu nowych atrakcji, mogą z kolei zostać obciążeni odwiedzający, którzy i tak już płacą niebotyczne kwoty za wizyty w parku rozrywki.
Po co to wszystko?
Nadine Smith z organizacji Equality Florida jest przekonana, że forsowanie "Don't Say Gay" ma wiele wspólnego z prezydenckimi ambicjami gubertanora DeSantisa, a Adam Polaski z Campaign for Southern Equality dodaje, że republikanie punktują tym i dlatego pokazują, jak walczą o forsowanie homofobicznych praw.
Z pewnością DeSantisowi udało się tę "zasługę" przypisać sobie i Florydzie, choć tak naprawdę bardzo podobne ustawy w wielu stanach funkcjonowały od lat, z czego większość Amerykanów nie zdaje sobie sprawy.
I tak w przypadku Alabamy nie tyle wprowadzono nowe prawo, ile uchylono antydyskryminacyjne przepisy, które przyjęto w ubiegłym roku. Od 1992 roku w prawie edukacyjnym funkcjonował tam zapis, który zobowiązywał nauczycieli do uczenia, że homoseksualność "nie jest akceptowalnym trybem życia, a homoseksualne czyny są przestępstwem z punktu widzenia prawa stanowego".
Na przełomie lat 80. i 90. homofobiczne zapisy prawne wprowadzano m.in. w Oklahomie, Teksasie, Arizonie i Luizjanie. W tym ostatnim stanie sprawozdawczynią nowej ustawy była członkini lokalnej Izby Reprezentantów Dodie Horton. W rozmowie z mediami przyznała, że nie słyszała o konkretnych problemach nauczycieli czy wychowawców, ale słyszała głosy parafian i "wielu pastorów", którzy namawiali ją do zgłoszenia projektu.
"Don't Say Gay" à la Horton ma zaledwie sześć linijek i stwierdza, że żadnemu nauczycielowi, pracownikowi szkoły i innej osobie prowadzącej zajęcia nie wolno podejmować tematu orientacji seksualnej i tożsamości płciowej z dziećmi od przedszkola do ósmej klasy. Nie mogą też mówić o swojej orientacji i tożsamości przy dzieciach od przedszkola do dwunastej klasy.
Echa ruchu homofobicznej piosenkarki słychać do dziś
Kiedy w katach 70. stanowe samorządy zaczęły nieśmiało zakazywać dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, właśnie na Florydzie narodził się ruch Save Our Children. Jego założycielką była Anita Bryant, dosyć znana piosenkarka, Miss Oklahomy i - co ważne - ambasadorka producenta soku pomarańczowego. Bryant domagała się wycofania antydyskryminacyjnych przepisów i miała prostą strategię - przekonywała, że osoby homoseksualne "rekrutują" dzieci i młodzież, i straszyła amerykańskie matki tym, że ich dzieci będą molestowane. - Homoseksualiści nie mogą się rozmnażać, dlatego muszą rekrutować - powtarzała swoje hasło.
A pod przykrywką rzekomej troski o dzieci forsowała skrajnie nienawistny przekaz. W swoich licznych przemówieniach zestawiała osoby LGBT+ z zoofilami i mordercami, a nawet nazywała je "ludzkimi śmieciami".
Save Our Children - jak się okazało po latach - przeprowadziło sondaż wśród kobiet w hrabstwie Dade, z którego wynikało, że nie widzą zagrożenia w swoich homoseksualnych znajomych i nie chcą odebrania im praw. Konieczne było więc przeprowadzenie krucjaty, która ten pogląd zmieni.
Podczas wieców piosenkarka opowiadała rzekomo znane sobie historie molestowania dzieci przez osoby homoseksualne. Mieszkańcy Florydy dali się przekonać piosenkarce - przepisy zakazujące dyskryminacji zostały uchylone. Za tym przykładem poszło jeszcze kilka innych stanów, a w rodzinnej Oklahomie Anity Bryant wprowadzono zakaz pracy w szkołach dla osób homoseksualnych.
"Moralna większość" przeciwko prawom osób LGBT+
W sukurs Bryant przyszedł Jerry Falwell Sr., teleewangelista i założyciel megakościoła Thomas Road Baptist Church w Virginii. Jego celem było sformowanie koalicji złożonej z różnych grup religijnych - katolików, protestantów, mormonów i ortodoksyjnych żydów. Tak powstała Moral Majority, która poza homoseksualnością opowiadała się też przeciwko aborcji, pornografii, narkotykom i komunizmowi. Jak twierdził sam Falwell, działanie koalicji miało w znacznym stopniu przyczynić się do wygranej republikanina Ronalda Reagana w wyborach prezydenckich.
Na początku lat 80. Moral Majority miała ogromny na ówczesne czasy budżet w wysokości miliona dolarów i miliony wolontariuszy. W tym samym czasie swój początek miała tragiczna epidemia HIV/AIDS. Przez wiele lat amerykańskie władze ignorowały jej istnienie i nie przeznaczały żadnych środków na leczenie i badania nad chorobą. Gdy Reagan po raz pierwszy w ogóle użył słowa "AIDS" (w siódmym roku swojej prezydentury), zdążyło umrzeć ok. 20 tysięcy Amerykanów. Nie inaczej było w przypadku jego następcy George'a H.W. Busha.
Pogrzeb polityczny ofiary AIDS
Ogród Białego Domu od 30 lat jest cmentarzem dla szczątków ofiar AIDS
Działacze wychodzili na ulice z trumnami - początkowo pustymi, a gdy to nie zrobiło wrażenia na władzach - ze zwłokami. Kondukty pogrzebowe chodziły ulicami Waszyngtonu i Nowego Jorku, a na trawnik przed Białym Domen rozsypano prochy co najmniej 18 ofiar AIDS.
Amerykanie bali się, że zakazić się HIV można przez dotyk, bardzo wielu opowiadało się za izolowaniem chorych. W całym tym strachu i milczeniu elit tylko pierwsza dama Barbara Bush, krótko po inauguracji męża, dała się sfotografować i sfilmować w hospicjum dla dzieci z HIV/AIDS, gdzie tuliła i całowała porzucone na śmierć dzieci, a później dorosłego chorego aktywistę.
Epidemia AIDS jako "kara od Boga"
Szczytowy okres epidemii był dla Moral Majority czasem rozkwitu. Falwell powtarzał, że AIDS to "kara boska". "To śmiertelna kara od Boga za grzech homoseksualności, ale też kara dla Ameryki, która przyzwala na ten wulgarny, zboczony i nikczemny styl życia" - pisał lobbysta.
Działacze Moraj Majority przekonywali, że należy homoseksualnych mężczyzn odseparować od społeczeństwa, a na okładce drukowanej przez siebie gazetki pisali, że "homoseksualna choroba zagraża amerykańskim rodzinom" i sugerowali konieczność noszenia maseczek.
Robert Whirry, autor sztuki na podstawie głośnego wywiadu Anity Bryant w "Playboyu", pisał na łamach Advocate, że aktywistka zmoblizowała armię hejterów i stworzyła podwaliny dla prawa, które pozwoliło na dyskryminację w szkołach czy urzędach. Z Moral Majority i stwierdzeniem, że AIDS to kara od Boga, Bryant miała jasny związek, ale echa jej ruchu - pierwszego tak dużego ruchu, który przeciwstawiał się prawom osób LGBT+ - wybrzmiewają również dziś.
Whirry w tekście sprzed kilku lat jako przykład podał Donalda Trumpa i straszenie migrantami, ale obecnie widać to jeszcze wyraźniej na przykładzie "Don't Say Gay".
Dziedzictwo Bryant tli się w inicjatorach homofobicznych przepisów i to jest straszne, ale warto pamiętać, jakie inne efekty przyniosły jej działania. Społeczność osób LGBT+ zaczęła się organizować. W najtrudniejszym momencie sama tworzyła domy opieki i hospicja dla chorych na AIDS, w końcu wywalczyła równość małżeńską i trudno sobie wyobrazić, by dziś demokratyczni politycy, z prezydentem na czele, nie potępili stanowych przepisów.
Bojkot soku pomarańczowego i ślub wnuczki
Dla samej Bryant krucjata również nie była długofalowo korzystna. Społeczność i jej sojusznicy szeroko bojkotowali sok pomarańczowy, który reklamowała, co sprawiło, że firma zerwała z nią współpracę. Lobbystka popadła też w konflikt z grupami i środowiskami chrześcijańskimi, bo w międzyczasie wzięła rozwód z mężem.
Przed rokiem syn Anity Bryant, kobiety, która poświęciła swoje życie na terroryzowanie osób LGBT+, poinformował, że jego dorosła córka wyoutowała się przed babcią i planuje ślub z kobietą. Nie wiadomo, czy Bryant ostatecznie została zaproszona na ślub wnuczki.
#teczowepaski #geje #usa #floryda #ciekawostki
#lgbt
Co sądzicie? Jak dla mnie reakcja społeczności LGBT jest nieco przesadzona. Podobnie jak reakcja drugiej strony. Prawda pewnie leży gdzieś po środku.
Nie mogę się doczekać czasów gdzie geje nie będą kontrowersją dla konserwatystów, a konserwatyści będą ich wspierać, ale by to się mogło stać to musi wiele wody jeszcze upłynąć.