Wpis z mikrobloga

Dlaczego doszło do zbrodni Wołyńskiej?

Zauważyłem, że na Wykopie często pojawia się temat zbrodni wołyńskiej. Wiele osób często w emocjonalny sposób powołuje się na to wydarzenie historyczne, starając się uzasadnić swoją rezerwę albo wprost niechęć wobec Ukraińców. Zawsze wydawało mi się dziwne, że nikt nigdy nie zadał sobie pytania - dlaczego doszło do takiej masakry? Można odnieść wrażenie, że była to niczym nie sprowokowana masakra, która nastąpiła bez jakiejkolwiek przyczyny. Wprost tworzy się narracje, że dwie grupy żyły pokojowo obok siebie i nagle jedna wyciągnęła kosy, widły oraz siekiery, aby wyrżnąć sąsiadów. Problem w tym, że takie zbrodnie nigdy nie następują bez powodu.

Niestety Polacy bardzo striggerowali Ukraińców. Moim zdaniem Polska polityka wobec Ukraińców w latach 30' XX wieku kwalifikuje się wprost do nagrody Darwina. Wielu co inteligentniejszych obserwatorów życia społecznego już przed wojną wyrażało przewidywania, ze jak tylko z Kresów zniknie polska administracja, polska policja i polskie wojsko (np. na skutek przegranej wojny) to Ukraińcy po prostu zmasakrują Polaków. Wnioski takie były formułowane na podstawie tego, jak wyglądała polska polityka względem tej mniejszości.

Polacy uderzali w ludność ukraińską w dwóch podstawowych wymiarach - po pierwsze w wymiarze ekonomicznym, a po drugie w wymiarze godnościowym. Połączenie tych dwóch wymiarów doprowadziło do powstania mieszanki wybuchowej - wprost zwierzęcej nienawiści. Poniżej opiszę pokrótce o co chodzi.

Wymiar ekonomiczny

Polska była przed wojną jednym z najbiedniejszych krajów Europy, a Wołyń i wschodnia Galicja należały do najbiedniejszych regionów Polski. Często śmiejemy się ze sformułowania "Golicja i Głodomeria", którego używają historycy, jednak jeśli się zagłębić w szczegóły to to wcale nie jest takie śmieszne. W ostatnich dwóch dekadach przed I Wojną Światową w Galicji, zwłaszcza jej wschodniej części, co roku umierało z głodu lub chorób nim spowodowanych kilkadziesiąt tysięcy ludzi, głównie ukraińskich chłopów. To były realia podobne do realiów panujących w najbiedniejszych państwach Afryki w latach 90' XX wieku. Każdy chciał się stamtąd wyrwać. Kto mógł emigrował do USA, Kanady albo Ameryki Południowej - to wtedy powstała w Kanadzie ukraińska diaspora.

I wtedy właśnie Polska odzyskała niepodległość i obszary te znalazły się pod polską administracją. I tu pojawiły się dwa problemy o charakterze ekonomicznym. O ile miasta i miasteczka w tym regionie były zamieszkane głównie przez Polaków i Żydów, to już na prowincji dominowała ludność ruska tj. ukraińska. Polaków było niewielu i byli związani głównie z dworami - byli to arystokraci i ich pracownicy np. zarządcy ogromnych majątków, na których ludność ukraińska pracowała jako robotnicy rolni. Ci ludzie czuli się bardzo zagrożeni, bo żyli na dość wysokim poziomie pośród morza nędzy, w której żyła ludność obca im wyznaniowo i etnicznie - dodatkowo byli to potomkowie dawnych chłopów pańszczyźnianych tj. kogoś o statusie bliskim niewolnikom. Po I Wojnie Światowej polskie elity zdobyły władze i przychylność społeczeństwa szafując popularnymi wśród ludu hasłami, co było konieczne zwłaszcza, gdy broniliśmy się przed bolszewikami i trzeba było jakoś zachęcić ludność do oporu - jednym z takich haseł była reforma rolna tj. parcelacja wielkich majątków i nadawanie ziemi chłopom. Ogólnie gdy zagrożenie minęło i bolszewicy zostali odparci, to realizacja tych haseł zeszła na drugi plan. Także wprowadzenie, a następnie wdrażanie reformy rolnej szło niemrawo, jednak pewne działania podjęto. I co się okazało? Gdy wywłaszczono polskich obszarników na Kresach z części ich majątków, to okazało się że pozyskane gospodarstwa wcale nie trafiają do miejscowej ludności ukraińskiej, tylko do polskich osadników z centralnej Polski. Podobnie do Polaków trafiała ziemia należąca wcześniej np. do cara, która przeszła na własność państwa polskiego. To budziło wściekłość miejscowych i automatyczną niechęć do Polaków, którzy przybyli z innych regionów Polski. Po prostu polskie elity celowo przyznawały ziemie Polakom-katolikom, aby w większym stopniu spolonizować te obszary. Także miejscowi obszarnicy chętnie oddawali część swojej ziemi polskim osadnikom, bo mając w sąsiedztwie grupę kilkuset Polaków czuli się po prostu pewniej i bezpieczniej niż żyjąc w samotnym dworze pośród samej ludności ukraińskiej.

Jednak na tym nie koniec. Generalnie w każdej gospodarce istnieją różne miejsca pracy, które dzielą się na bardzo atrakcyjne, atrakcyjne, przeciętne, złe i bardzo złe. Im bardziej zaawansowana gospodarka względem reszty Świata, tym proporcjonalnie więcej jest tych lepszych, a mniej złych (np. Zachód jest tak bogaty, bo koncentruje dużo atrakcyjnych miejsc pracy, a te mniej atrakcyjne są "eksportowane" do innych krajów, skąd importuje się gotowe produkty). W II RP atrakcyjnych miejsc pracy było raczej niewiele. Na dnie hierarchii stali robotnicy rolni oraz chłopi małorolni, potem byli robotnicy niewykwalifikowani, pozostali robotnicy i chłopi, a potem było drobnomieszczaństwo, inteligencja, cała budżetówka i wolne zawody tj. artyści, politycy, oficerowie, lekarze, adwokaci, kolejarze, listonosze, policjanci, sędziowie, leśniczy, zarządcy, sklepikarze, rzemieślnicy itd.

Z pewnymi zawodami był taki problem, bo były w dużej mierze zmonopolizowane przez Żydów np. większość handlu. Polakom brakowało umiejętności i doświadczenia, aby konkurować tu z Żydami. Nieco lepsza sytuacja była np. w Palestrze tj. wśród adwokatów, ale i tu połowa tego zawodu była Żydami, mimo 10% udziału w społeczeństwie. Już te kwestie doprowadzały do niechęci, a nawet nienawiści Polaków wobec Żydów. Jednak tam gdzie to władze (np. w budżetówce) albo polskie elity (np. w swoich majątkach) decydowały o zatrudnieniu, tam przyjmowano na stanowiska w jakikolwiek stopniu atrakcyjne niemal wyłącznie Polaków, najlepiej katolików. Np. wśród oficerów liczba Żydów, Niemców czy Ukraińców była znikoma - jeśli już to byli to mocno albo całkowicie spolonizowani przedstawiciele tych narodowości w rodzaju adm. Unruga albo gen. Andersa.

Na Kresach efekt był taki, że właściwie wszystkie atrakcyjne posady były zarezerwowane dla Polaków. W Galicji powstała sytuacja, w której dla przeciętnego Ukraińca jedyna realna droga zawodowa to była droga robotnika rolnego i tym samym nędza, a listonoszami, leśniczymi, oficerami, inżynierami, policjantami, urzędnikami, sędziami, kolejarzami, zarządcami itd. itp. byli niemal wyłącznie Polacy, często przybysze z centralnej Polski. Nie miał znaczenia talent, pracowitość, inteligencja - jeśli Ukrainiec chciał zrobić karierę to miał realną szansę wtedy, gdy się dobrowolnie spolonizował i najlepiej zmienił wyznanie. Nawet w wolnych zawodach w rodzaju lekarza czy prawnika szanse były małe, bo Ukraińcy nie mieli pieniędzy na kształcenie dzieci, a państwo polskie aby zlikwidować monopol Żydów w tych branżach faworyzowało Polaków. Ukrainiec był w II RP był obywatelem 2 kategorii, skazanym na biedę i najniższe miejsce w hierarchii społecznej - miał wykonywać jedynie taką pracę, której żaden Polak nie chciał tj. tyrać na roli u dziedzica. Ukraińcom wyznaczono miejsce na dnie drabiny społecznej.

Nacjonalizm mniejszości to na ogół efekt niezrealizowanych ambicji. Ludzie, którzy mają jakiś potencjał umysłowy na to, aby coś w życiu osiągnąć, nie są w stanie zrealizować swoich ambicji na skutek dyskryminacji. I rozpoczynają bunt przeciwko państwu, które ich dyskryminuje. Dlatego Polacy buntowali się w zaborze rosyjskim, ale już nie w zaborze austriackim, gdzie mieli szansę sięgania po najwyższe urzędy. Polska była dla Ukraińców czymś dużo gorszym niż zabór pruski i rosyjski razem wzięte. I to zrodziło takich ludzi jak Bandera, którzy w normalnym państwie byliby członkami klasy średniej, głowami rodzin, a w II RP pozostała im rola przywódców organizacji terrorystycznych.

Wymiar godnościowy

Kwestie ekonomiczne to jednak trochę za mało, aby skłonić całe społeczeństwo do użycia wideł i siekier przeciwko sąsiadom. Tutaj potrzeba czegoś więcej - podeptania godności. I dlatego uważam, że Polacy z lat 30' zasługują zbiorowo na nagrodę Darwina - bo o ile ucisk ekonomiczny był chociaż opłacalny, to deptanie godności Ukraińców było czystą głupotą, nie dającą żadnych korzyści.

Za akty terroru takich organizacji jak OUN polscy policjanci i żołnierze stosowali odpowiedzialność zbiorową - polscy żołnierze w odpowiedzi na akty terroru demolowali i niszczyli wyposażenie przypadkowych mieszkańców np. dla czystej złośliwości mieszali cukier z solą (drogie wówczas produkty). Często zdarzały się sytuacje, w których brali na środek wioski podejrzanej o sprzyjanie OUN ukraińskich mężczyzn i bili ich publicznie skórzanymi pasami na gołe dupska. Może się to wydawać zabawne i nieszkodliwe, ale takie poniżenie generowało czystą i dozgonną nienawiść. Zwłaszcza, gdy w tym samym czasie polscy żołnierze brali ich kobiety i wieszali za nogi na gałęziach drzew, tak aby spódnice im opadły na wysokość głowy - nie po to, aby zabić. Ponownie po to, aby upokorzyć i upodlić nie tylko te kobiety, ale także ich mężów, którzy musieli na to bezradnie patrzeć.

Takie działania były po prostu czystą głupotą.

Wydaje wam się, ze Polacy byli głupi? Nie. Byli jeszcze głupsi.

Uderzono w religię prawosławną. Warto zwrócić, że w tamtych czasach religia była nieco ważniejsza niż dziś. Polacy zajmowali cerkwie i przerabiali je na kościoły, a ponad 100 cerkwi prawosławnych zostało zburzonych, w tym także przy pomocy czołgów - najstarszy zniszczony obiekt pochodził z XVI wieku. Często zdarzały się przypadki bezczeszczenia świątyń oraz ich wyposażenia. Zbezczeszczono także kilka prawosławnych cmentarzy. Na Wołyniu Polacy podejmowali próby zbiorowego nawracania na katolicyzm całych wsi pod lufami karabinów, niczym średniowieczni krzyżowcy stosując argument siły i przekupstwa (niezrealizowane obietnice przyznania ziemi). Na siłę tworzono parafie katolickie i przysyłano setki katolickich księży, aby opiekowali się nowymi "wiernymi". Nawet współcześnie działania takie wzbudziłoby dużą agresję, a przecież religijność obecnie jest mniejsza niż kiedyś. Cały Zachód Europy się z tego śmiał.

Maria Dąbrowska opisując te działania w swoich "Dziennikach" pisała: „Biedny Wołyń. Zostaną na nim tylko Hryńki (o których już głośno w Europie) i wojsko polskie w roli polskich Krzyżaków, nawracających postrachem i przekupstwem z prawosławia na katolicyzm. Moralnie - ohyda, politycznie - kliniczna głupota, obłęd, za który Polska ciężko płacić będzie".

Stanisław Cat Mackiewicz: „Nie nawraca się nikogo metodą burzenia świątyń. Przeciwnie […] roznieca się [w ten sposób] płomień żarliwości"

Wspomnienia Anny Szmigel z domu Kalisz, ur. w 1925 r.: "Pamiętam w 1936 razem z nauczycielami pojechaliśmy Świerży, gdzie znajdowały sie władze gminy, aby wsiąść udział w podniosłej uroczystości poświęcenia nowego czołgu oddanego armii polskiej. Mówiono, że tam gdzieś w pobliżu znajduje się poligon czy jednostka wojskowa, która go odebrała.

Pewnego dnia rano w 1938r. Od strony Brzeźna do naszej Kolonii Świerży dochodził donośny warkot, który nas po prostu przerażał i zaciekawił, bo dotychczas chyba nigdy w tej okolicy nie słyszano takiego dźwięku dobrze słyszanego z tak dużej odległości. Razem z innymi rówieśnikami i niektórymi dorosłymi w pospiechu udaliśmy się tam, aby zobaczyć co tam sie dzieje. Gdy przyszłam zobaczyłam stojący czołg z dużymi łańcuchami zaczepionymi do wysokiej cerkiewnej kopuły. Żołnierze kończyli już podcinanie pokaźnych rozmiarów mocnych drewnianych belek podtrzymujących konstrukcję wieży. Wokół zgromadziło się mnóstwo ludzi, którzy ze łzami w oczach przyglądali się temu przerażająco smutnemu widowisku. Gdy tank z głośniejszym warkotem ruszył, cerkiewna kopuła z trzaskiem powoli zaczęła padać. Donośne wycie silnika mieszało się z rozpaczliwym płaczek zgromadzonych widzów. Wkrótce najwyższa część budowli zakończona dużym prawosławnym krzyżem leżała na ziemi, a nasza piękna cerkiew zamieniła się w bezkształtne drewniane rumowisko. Ludzie długo jeszcze otaczali go w jakimś przygnębiającym milczeniu, nie mogąc pogodzić się z tym co się zdarzyło. Potem pogrążeni w smutku rozchodzili sie do domów jakby z jakiegoś tragicznego bardzo smutnego pogrzebu. Nikt nie odważył się głośno wyrazić oznak swojego sprzeciwu czy protestu. W tamtych latach władze polskie niepokornych prawosławnych ., często bez wyraźnego powodu pozbawiali wolności, poddawali okrutnym torturom a potem bez sądu długo przetrzymywali w więzieniu. Wówczas to w 1937 r. został to zaaresztowany i znosił wymyślnie zadawany ból w czasie długotrwałych prześladowań mój obecny mąż Stefan, który miał zaledwie 17 lat. Jego przewinieniem było tylko posiadanie przypadkowo znalezionej antypaństwowej ulotki. Wracając do domu dowiedziałam się, że do Berezna tego dnia rankiem przybyło wojsko wraz z czołgiem. Wezwano kościelnego, polecono mu, żeby otworzył cerkiew i wyniósł z niej najwartościowsze rzeczy, chciał robić to w wielkim pospiechu, bo wyznaczono na to bardzo mało czasu. Przybysze nie zważając na to, że wewnątrz cerkwi znajduje się cenny ikonostas niezabawem zabrali się do wykonywania poleconego ich dzieła zniszczenia.

Jak pamiętam, cerkiew była zawsze zadbana i otoczona serdeczna troską wszystkich mieszkańców, stanowiła ich dumę i przynosiła pocieszenie ich duszom. Ja, chociaż byłam tak i moi rodzice baptystką, przy każdej okazji chętnie do niej wchodziłam, aby napatrzeć się na jej przepiękny wystrój wnętrza, na posępne ikony wprowadzające w nastrój podniosłej zadumy.

Wkrótce wszystko co pozostało po zrujnowanej świątyni gdzieś wywieziono, a miejsce na której stała starannie wyrównano aby nie pozostał po niej żaden ślad. Pogrążeni w smutku ludzie przepowiadali niechybne nadejście bardzo złych czasów, które mają być karą za tak brutalne nieważenie krzyża i bezmyślne zniszczenie chrześcijańskiej świątyni. To przewidywanie zaczęło stawać się rzeczywistością już w następnym roku, gdy wybuchła wojna i wielu młodych mężczyzn powołanych do służby w polskim wojsku poszło na front i dużo z nich już nigdy nie wróciło. Inni przeżyli piekło znalazłszy się w nieludzkiej niemieckiej niewoli. W końcu lata 1939r. Najpierw przyszli na krótko do nas sowieci a potem za kilka dni ich miejsce zajęli Niemcy. Nie prześladowali tak jak władze polskie prawosławnych, chociaż zaprowadzenie przez nią nowe porządki okazały sie nieznośne i okrutne. Korzystając z wykazywanej przez okupanta swobody religijnej mieszkańcy Berezna postanowili odznaczyć w jakiś sposób miejsce, gdzie stała ich ulubiona cerkiew. Wydobyli zakopaną kiedyś na miejscu gdzie stała buteleczkę z ważnymi pamiątkowymi dokumentami. Jako pomnik postawili obok duży prawosławny krzyż i umieścili je pod nim. Miał on przypominać o istnieniu tu przez długie wieki prawosławnej świątyni i przywoływać pamięć o tym tragicznym dniu jej śmierci w 1938 r."

Trudno wyobrazić sobie co jeszcze Polacy powinni zrobić, aby spowodować u Ukraińców jeszcze większą nienawiść wobec samych siebie w latach 30' XX wieku. Trudno mi nawet znaleźć w historii analogie równie głupich działań. To nie jest tak, że Wołyń wziął się z jakiejś próżni - że dwa narody żyły sobie z zgodzie i harmonii, a nagle zdarzyło się coś niespodziewanego i niezrozumiałego. Tak jak wspomniałem - wielu Polaków przewidywało, że zniknięcie państwa polskiego będzie oznaczało pogrom polskiej ludności już przed wojną. W relacjach polsko-ukraińskich nie było żadnej harmonii. Polska polityka doprowadziła do sytuacji, w której Ukraińcy wprost nie wyobrażali sobie sytuacji, aby na zamieszkane przez nich ziemie miała po wojnie wrócić Polska.

Szczerze mówiąc mało mnie obchodzi temat Wołynia, ponieważ zarówno ofiary, jak i sprawcy tych wydarzeń już nie żyją. Ani współcześni Polacy nie są ofiarami tej zbrodni, ani współcześnie żyjący Ukraińcy sprawcami. To po prostu wydarzenie historyczne.

Chodzi mi tylko o to, ze niektórzy mają pretensje do Ukraińców z powodu braku ich świadomości o samej zbrodni, podczas gdy Polacy są w gruncie rzeczy takimi samymi ignorantami, bo nie mamy wiedzy o tym co doprowadziło do nienawiści o tak wielkiej skali - jesteśmy bombardowani informacjami o samej zbrodni, ale milczy się o tym jakie były przyczyny, bo gdyby się nad tym zastanowić to okazało by się, że przyczyną była głupota polskich elit.

Stanisław Cat-Mackiewicz: „gdybym był posłem postawiłbym wniosek o postawienie w związku z tą sprawą odpowiednich ministrów przed Trybunałem Stanu”.

#ukraina #historia
  • 86
Niestety Polacy bardzo striggerowali Ukraińców. Moim zdaniem Polska polityka wobec Ukraińców w latach 30' XX wieku kwalifikuje się wprost do nagrody Darwina. Wielu co inteligentniejszych obserwatorów życia społecznego już przed wojną wyrażało przewidywania, ze jak tylko z Kresów zniknie polska administracja, polska policja i polskie wojsko (np. na skutek przegranej wojny) to Ukraińcy po prostu zmasakrują Polaków. Wnioski takie były formułowane na podstawie tego, jak wyglądała polska polityka względem tej mniejszości.


@
Chodzi mi tylko o to, ze niektórzy mają pretensje do Ukraińców z powodu braku ich świadomości o samej zbrodni, podczas gdy Polacy są w gruncie rzeczy takimi samymi ignorantami, bo nie mamy wiedzy o tym co doprowadziło do nienawiści o tak wielkiej skali - jesteśmy bombardowani informacjami o samej zbrodni, ale milczy się o tym jakie były przyczyny, bo gdyby się nad tym zastanowić to okazało by się, że przyczyną była głupota
dlaczego doszło do takiej masakry? Można odnieść wrażenie, że była to niczym nie sprowokowana masakra, która nastąpiła bez jakiejkolwiek przyczyny. Wprost tworzy się narracje, że dwie grupy żyły pokojowo obok siebie i nagle jedna wyciągnęła kosy, widły oraz siekiery, aby wyrżnąć sąsiadów. Problem w tym, że takie zbrodnie nigdy nie następują bez powodu.


@Blackmore: ostroznie. Samo staranie sie zrozumienia przyczyn przez niektorych odbierane jest automatycznie jako proba rehabilitacji/usprawiedliwienia.
@Blackmore: Ukraińska organizacja przeprowadzała zamachy na polityków dążących do poprawy stosunków z Ukraińcami a także postanowiła o eksterminacji polskiej ludności na Wołyniu jako sposobu na odzyskanie części ukraińskiej niepodległości (bo taka akcja na części okupowanej przez Sowietów nie mogła by mieć miejsca). I tu się kończy próba przerzucenia odpowiedzialności albo próba postawienia znaku równości pomiędzy dyskryminacją Ukraińców przez część Sanacji a morderstwem dziesiątek tysięcy osób.
@willard: Miejscowi Polacy byli wykonawcami polityki elit, a czasem ją nawet inspirowali. Zawsze tak jest, że elity decydują, a społeczeństwo płaci. Hitler wywołał wojnę, ale to zwyczajni Niemcy byli bombardowani albo ginęli na froncie.

Ludzie w sytuacjach skrajnych mają tendencje do uproszczeń - to widać doskonale współcześnie. Powoli mamy tendencje do tego, aby każdego Rosjanina uważać za złego orka, który ponosi odpowiedzialność za rozpoczętą przez Putina wojnę. Podobnie za zbrodnie jakiegoś
@Blackmore: Co ci Żydzi i Czesi im za zło wyrządzili że też musieli być wycięci?

I zgodzisz się że to jest po prostu prymitywne myślenie:

Ludzie w sytuacjach skrajnych mają tendencje do uproszczeń - to widać doskonale współcześnie. Powoli mamy tendencje do tego, aby każdego Rosjanina uważać za złego orka, który ponosi odpowiedzialność za rozpoczętą przez Putina wojnę. Podobnie za zbrodnie jakiegoś odsetka rosyjskich żołnierzy obwiniamy już całą armię - każdego
@Mystige: Polacy w czasie wojny też przeprowadzali zamachy na ludzi, którzy dążyli do poprawy stosunków z Niemcami, a nad dodatek nazywali ich kolaborantami. W każdym społeczeństwie znajdują się koniunkturaliści i pragmatycy. Problem polega na tym, że Polacy nie zostawiali zbytnio miejsca na jakąś uczciwą współpracę z Ukraińcami. Na czym ta współpraca miałaby polegać?

To Polacy mieli wszelkie narzędzia dla zainicjowania współpracy z Ukraińcami.

Mogli w szczególności:
- uwzględniać ich w przydziałach
@willard: > Co ci Żydzi i Czesi im za zło wyrządzili że też musieli być wycięci?

Pewnie było to takie samo "zło" jakie sprawiło, że Polacy z Radziłowa, Jedwabnego, Wąsocza itd. postanowili wyciąć Żydów mieszkających obok nich, a wielu Polaków z Węgrowa, Szczebrzeszyna i szeregu innych miejscowości pomagało Niemcom w dziele pozbywania się Żydów.

To jest kolejny absurd, bo zarzucamy Ukraińcom brak świadomości na temat wyrządzonych przez nich zbrodni, podczas gdy
Pewnie było to takie samo "zło" jakie sprawiło, że Polacy z Radziłowa, Jedwabnego, Wąsocza itd. postanowili wyciąć Żydów mieszkających obok nich, a wielu Polaków z Węgrowa, Szczebrzeszyna i szeregu innych miejscowości pomagało Niemcom w dziele pozbywania się Żydów.


Poczekajmy z tym odwracaniem kota ogonem - piszesz od pierwszego posta o tym że to działania Polaków sprowokowały rzeź na Wołyniu - jakie działania Żydów i Czechów spowodowały mordy na tych nacjach przez OUN?
@Blackmore: Dziękuję, że to napisałeś. Nic nie usprawiedliwia zbrodni, ale warto znać podłoże historyczne. Prababcia mi opowiadała, że również zwykli chłopi na wsiach traktowali Ukraińców jak kogoś gorszej kategorii. Nie mówiąc już o Żydach, którzy zwyczajnie Ukraińców okradali lub nie pozwalali niczego sprzedać czy kupić. Nie odbieram tego, co napisałeś jako atak na Polskę, a raczej pokazanie, że warto poznać historię, by lepiej ocenić sytuację.
@willard: > Ktoś w Polsce stawia pomniki i nazywa ulice na cześć "bohaterów z Jedwabnego"? Osiągasz szczyty demagogii w tym wątku.

Jeśli masz na myśli pomniki Bandery, to chciałbym poinformować że Bandera przesiedział Rzeź Wołyńską uwięziony przez Niemców i ani o niej nie decydował, ani jej nie nadzorował, ani nikogo w niej nie zamordował. Jego odpowiedzialność można ujmować jedynie w kategoriach moralnych tj. takim sensie, że propagował nienawiść wobec Polaków tj.