Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Przeczytalem te dwa wpisy NIGDY NIE SŁUCHAJCIE STARYCH JAK MACIE ŻYĆ oraz Zobaczyłem dzisiaj na mikroblogu to zdjęcie i smutłem. i nie wiem co myslec. Chce na krotko bo nie chce Was przynudzac.

W skrocie, pierwszy wpis jest o grzecznym chlopcu co sie uczyl i ktory do niczego nie doszedl a drugi o chlopaku z biednej rodziny co doszedl do pieniedzy. I pytanie jak to jest u Was i jak to widzicie? Kazdy kowalem wlasnego losu? Co determinuje sukces wedlug Was? Czy styl wychowywania wplywa na dziecko/nastolatka tak mocno ze pozniej trudno sie z tego uwolnic? Czy to chemia w mozgu przy narodzinach ktora wskazuje czy bedziemy dynamiczna osoba czy skryta osoba pomimo wyksztalcenia? Jak to jest ze niktorym sie chce walnac piescia w stol a inni nie maja sily?

Jeden ekstrawertyk sie urodzi w rodzinie katolickiej i dojdzie do sukcesu. Inny introwertyk urodzi sie w rodzinie biednej i do niczego nie dojdzie a jeszcze trzeci urodzi sie autystyczny ale w bogatej deweloperskiej rodzinie i tez osiagnie sukces.

Jak to wyglada u mnie? Wezmy moja rozowa, mojego znajomego, moja znajoma i mnie. Milenialsi od '85 do '95

Moja rozowa wychowala sie w biednej rodzinie, alkohol, trzeba bylo liczyc kazda zlotowke, wychowala sie ogolnie na dworze. Skonczyla dobre studia, jest bardzo niezalezna i zarabia teraz 2x tyle co ja. Jej sciezke kariery mozna opisac jako fart bycia w dobrym miejscu o dobrym czasie (doslownie) prowadzi do poznania ciekawych ludzi, ekstrawertyzm otwiera drzwi a pozniej doswiadczenie umozliwia stabilna dobra prace. Taki typ dziewczyny co jest go-getter i sky is the limit a przy tym robi wszystko na ostatnia minute i spi do poludnia jak moze. Zero etyki pracy i wszystko jakos sie idealnie uklada. Jak czegos nie wie to ktos ja nauczy i nikt nie jest zly na nia ze czegos nie wie bo jest "taka fajna"

Moj znajomy ze szkoly sredniej wychowal sie w bardzo bogatej rodzinie, wyslali go na studia do UK, korki, ciagle powtarzali ze jest najlepszy i ze zawsze moze liczyc na rodzicow. Do 18 spedzal czas w srodowisku wyksztalconych ludzi, imprezy rodzicow, kontakty. Po 18 wyjechal do Anglii i tam robil sobie znajomosci. Skonczyl informatyke, pracuje w Silicon Valley i zarabia 800k rocznie basy + bonusy pracujac w cybersec.

Moja znajoma z klubu dyskusyjnego. Biedni rodzice ale wysylali corke na wszelkie mozliwe korki pomimo tego ze sami nie mieli co jesc. Angielski, gitara, niemiecki, matematyka, biologia. Dziewczyna bardzo spokojna i introwertyczka ale skonczyla lekarski i pracuje teraz w niemczech w swoim gabinecie. Ma powolne i spokojne zycie.

Ja: Rodzice urzednicy co liczyli kazdy pieniadz ale zawsze na wszystko bylo. Nigdy nie mieli znajomych, matka zabraniala mi wychodzic z domu i tylko ciagle gotowala. Matka pozniej rzucila prace a ojciec pracowal na cala rodzinie i przeklinal kazda minute zycia. Wpoil mi do glowy ze praca to katorga. Nigdy nie mialem znajomych bo nie wychodzilem, nie mialem z kim porozmawiac nawet. Rodzice kazali mi isc na politologie bo zostane politykiem a ci maja latwe zycie. Zapomnieli tylko o tym zeby zostac politykiem to trzeba byc cwanym i ekstrawertykiem a jak sie wychowywalo dziecko w kloszu ze caly swiat jest zly.... Bylem typowym przegrywem czyli 130 kg, aspoleczny, grajacy we wszystkie mozliwe gry. Rodzice nigdy jakos nie przywiazywali wagi do mojej wagi (budumts!), do zdrowia, do depresji (o ktorej nie wiedzialem ze mam). Moje najfajniejsze wspomnienia to z gier...

Na studiach schudlem, zaczalem wychodzic do ludzi ale moja "#!$%@?" zrobila ze ludzie mnie odrzucali. Na studiach dalej nie mialem znajomych, nie pamietam by ktos mnie gdzies zaprosil. Zawsze pozniej na zajeciach dowiadywalem sie jaka byla fajna impreza wczoraj.
Powoli zaczalem czuc to odrzucanie, mialem i mam potworne kompleksy i uwazam ze nie jestem niczego wart. Z drugiej strony jestem na maksa empatyczny i bym oddal ostatni grosz osobie potrzebujacej (co bylo wykorzystywane przez wszystkich). Jak sobie przypomne jak pomagalem moim "kolegom" a teraz nikt sie do mnie nie odzywa od skonczenia studiow. Zawsze ja bylem tym pierwszym co musial ciagnac na spotkanie co oznacza ze oni nie chcieli ze mna spedzac czasu. I co mam robic? Dalej probowac?

Ostatnie 15-20 lat ciaglego #!$%@?, odrzucania i wykorzystywania spowodowaly ze teraz, po 30, jestem caly przepelniony jadem. Nie czytam zadnych tagow przegryw, blackpill, czy innych ale mam taki jad w sobie i taka pogarde do swiata ze tego juz nie da sie zatrzymac. Stalem sie takim zawistnym ch[]iem.
Az czasami sie dziwie ze moja rozowa chce ze mna byc ale tez czuje jak ona mnie porownuje do innych. Do znajomych co nieruchomosci kupuja, do programistow15k, do znajomych lekarzy.
Ciagle powtarza ze "moge zarabiac wiecej tylko trzeba chciec"!**
Ale jak? Jestem za glupi by cos osiagnac, zbyt przepelniony jadem by kogos poznac bo od razu wesze podstep. Nie mam nawet sily szukac czegos lepszego bo tak bardzo mi sie nie chce i tak bardzo wszystkimi gardze. (dygresja: robiac opsec dowiaduje sie tez jak niektorzy "znajomi" ze studiow doszli do pieniedzy, jak to wszystko jest lewe, jak raczka raczke myje, jakie znajomosci... wszystko szara strefa)

I do tego ten wirus co juz totalnie rozwalil moje zycie, wojna na granicy, inflacja.

No i starzy rodzice w starym domu. Oni coraz bardziej chorzy, coraz wiecej roboty dookola domu, ciagle potrzebuja pomocy. A do tego nie moge ich namowic by poszli do lekarza czy zeby zatrudnili kogos do pomocy bo sa ksenofobami i uwazaja ze caly swiat chce ich zjesc. Oczywiscie jak mowie ze chce zmienic prace to oni "ZE NIE! PRACUJ U TEGO, DOBRZE ZARABIASZ! NIE WYCHYLAJ SIE!" Matka zamknela sie w domu na juz 20 lat, nie wychodzi tylko gotuje obiady dla ojca i dla mnie (wynajmuje mieszkanie ale jak przychodze do nich). Gotuje tlusto i blagalem ja zeby nie robila mi nic ale ona dalej. A jak nie jem to ona placze. Wiec jem, a pozniej po powrocie do domu zwracam wszystko do kibla.

A wisienka na torcie okazalo sie ze mam chorobe autoimmunologiczna. Lekarz powiedzial ze jakby ona zostala zdiagnozowana wczesnie to bylbym teraz "zdrowy". Wole nie mowic co to za choroba.

I co mam teraz zrobic? Wyjsc do ludzi, byc ekstrawertyczny, chodzic na spotkania kolka politologow? Zaczac nowe studia? Wysylam dziesiatki, setki CV i nikt nie odpowiada. Mam zaciagac kredyt by kupic nieruchomosc i wynajmowac dwa pokoje?

Bylem u psychoterapeuty na kilku spotkaniach ale nic to nie pomoglo. Teksty w stylu "zacznij kochac siebie, nie zwracaj uwagi na innych, zacznij cos robic" oraz leki ktore powodowaly palpitacje serca - to sobie podziekuje.

Kilka razy do roku mysle o tym ze jakbym zniknal to a) nikt by tego nie zauwazyl b) by to zdjelo ciezar z mojej rozowej. Coraz wiecej mam takich mysli.

Kurde przepraszam ze tak dlugi wpis popelnilem. Chcialem dobrze i krotko ale sie nie udalo. Dzieki jezeli przeczytales/as, to jest jedyne miejsce gdzie moge pogadac z kims.


Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
ID: #624bf5b6dd57b671078a7d32
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Wesprzyj projekt
  • 7
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@AnonimoweMirkoWyznania: no kumplu, grubo. Masz depresję, nie wiem czy psycholog z tym pomoże, może jak różowa dobrze zarabia to hm, nie skupiaj się terwz na rozwoju zawodowym, a na ogarnięciu przyjemności w życiu z czegokolwiek, najlepiej może z aktywności fizycznej, to jeszcze sobie poprawisz stan zdrowa fizycznego (nie wiem czy już jesteś szczupły czy tylko trochę schudłeś).
Ale ogólnie to kiepsko i nic więcej ciekawego ci nie powiem. Na pewno szukanie
@AnonimoweMirkoWyznania: Uważam, że każdy jest kowalem własnego losu. Ale te przekonanie musi się jakoś w Tobie zrodzić, i tutaj jest rola rodziców, i otoczenia. Według mnie, te wszystkie historie, które przytoczyłeś o osobach którym się coś udało w życiu osiągnąć łączy jedno: wsparcie otoczenia i przekonanie, że wszystko mogą.

Od kilku lat zyje w przekonaniu, że warto wszystkiego próbować. Nawet jeśli twój wybór okaże się zły, to chociaż będziesz bogatszy o
OP: @Shatter: Silownia to jest jedyna rzecz ktora sprawia mi przyjemnosc. Od roku cwicze religijnie - tak bardzo ze az nabawilem sie kontuzji - i dobrze zaczynam wygladac (zarys miesni). Oj sorry, jeszcze odhaczanie seriali/gier sprawia mi przyjemnosc ale to w ogole mnie nie rozwija.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua