Wpis z mikrobloga

Fahrenheit 1988 vs 2002 vs 2020

Wy, społeczność tagu #perfumy pomogliście wybrać mi kolejny wintydżowy zakup i zdecydowaliście, że czas na Fahrenheita batch z 2002 roku.

To nie jest moja pierwsza styczność ze starym Fafarafą, bo zanim zakupiłem flachę z 2002, zakupiłem na Ebayu dwie miniatury, z 1988 i 1989, od Dyniela otrzymałem również starą miniaturę z lat 90 bodajże i próbkę z flakonu z 91’, więc już trochę tego skurczybyka nawąchałem i chętnie podzielę się z Wami doświadczeniami. Zakup był motywacją do napisania tego posta.

Dla tych którzy lubią moje recenzje, zapraszam do obserwowania tagu #klasykialvaro

Na razie bawię się w recenzje porównawcze ale będą także po prostu recenzje różnych klasyków, zarówno vintage jak i obecnych wypustów.

No dobra to zaczynamy!

https://www.fragrantica.com/perfume/Dior/Fahrenheit-228.html

https://www.parfumo.net/Perfumes/Dior/Fahrenheit_Eau_de_Toilette

Fahrenheit to kolejna ikona w świecie męskich perfum. Ikona o tyle ważna, że bardziej znana przez publikę niż Kouros czy Antaeus. Myślę, że w przypadku Polaków ma tu znaczenie rok wydania. Kiedy Fafik był względną nowością dokonała się w Polsce transformacja i perfumy designerów można było kupić nie tylko w Pewexie ale w nowopowstałych perfumeriach czy Baltonie. Oczywiście przeciętny Polak na początku istnienia III RP raczej sięgał po podróby i zamienniki, bo nie stać go było na wydatek kilkuset złotych na Fahrenheita czy Chanel Egoiste, ale nie przesadzajmy, grupa ludzi którzy byli skłonni wydać takie pieniądze na zapach się bardzo szybko powiększała. Fahrenheita posiadał we wczesnych latach 90 mój tata i mówił, że zapach wówczas był odbierany bardzo pozytywnie, biła od niego jakość i bogactwo składników. Wielokrotnie dostawał komplementy, ale głównie od kolegów i partnerów biznesowych, którzy pytali się co to za zapach. Oszczędzał je i zarzucał głównie na ważne spotkania, a na co dzień używał zapachów łódzkiej Polleny - Kanion. To głównie zapachy Kaniona kojarzę z dzieciństwa bo pozwalał mi ich używać po wspólnym udawanym goleniu :) Fafarafa był schowany w wysokiej szafce i szczerze to w ogóle wyparłem tę ciekawą czerwonoczarną flaszkę z pamięci i dopiero kilka lat temu jak podarowałem tacie nową flaszkę Fahrenheita, ten zaczął wspominać lata 90.

Dosyć osobistej nostalgii, teraz czas na słów kilka o historii tego zapachu.

Wylistowanymi twórcami są Michel Almairac, Jean-Louis Sieuzac i Maurice Roger. Almairac znany jest choćby z uwielbianego na tagu Benka Absolutnego, nic dziwnego bo jest też twórcą Gucci Pour Homme. Stworzył także kultowego Joopa Homo, wiele zapachów Bond no. 9, Chloe, Bottega Veneta. No ogólne to człowiek instytucja. Sieuzac to twórca mniej wybitny ale na koncie ma choćby doskonałego Hermesa Bel Ami i damskie Opium od YSL.

Roger był wówczas prezesem Dior Parfums, ciężko jest go nazwać zatem perfumiarzem, ale przypisuje mu się Fahrenheita bo podobno brał aktywny udział w tworzeniu, ale przede wszystkim świetnie wykreował ten zapach marketingowo. Taki Steve Jobs podczas gdy Almairac to Steve Wozniak. Chociaż tutaj znamy i kojarzymy bardziej “Wozniaka”.

Fahreneheit po premierze sprzedał się w ilości 1.4 miliona butelek w ciągu zaledwie niecałych 3 miesięcy. Ta liczba robi wrażenie nawet dzisiaj.

Samą historię zapachu i zmiany w designie butli, różnicach między batchami możecie także poczytać na Raiders of the lost scent - http://raidersofthelostscent.blogspot.com/2015/04/fahrenheit-visual-guide-1988-2015.html

Niezależnie od rocznika, butelka ma podobny kształt. Także flankery mają takie same butle, różnią się jednak korkami i napisami.

Benzyna, benzyna i jeszcze raz benzyna. Smar, warsztat samochodowy, zużyty olej silnikowy.

Tak ludzie opisują Fahrenheita. Obecnie mam wrażenie, że robią to dlatego że usłyszeli od kogoś i tym się sugerują gdy go wąchają. Ale to nie wzięło się z nikąd. @dyniel twierdzi, że zapach kojarzący się nam z benzyną pochodzi z rozpadu rumianku. Ale dotyczy to raczej flaszek dawnych, przedreformulajcyjnych. W nowych tego rumianku jest za mało żeby uzyskać taki efekt. Stąd to liście fiołka mają odpowiadać za zapach benzyny obecnie. Czy to się udało? Wg mnie nie do końca. Od początku jednak, zacznijmy od najstarszych edycji które testowałem.

1988, 1989 i 199?

Dwie najstarsze miniaturki ściągnąłem z ebaya z Łotwy, trzecią dostałem od Dyniela jakiś czas później i nie spodziewałem się tutaj fajerwerków jeśli chodzi o ich stan. Stary sok, zamknięty w nieszczelnych miniaturach to zawsze ryzyko. Prędko się zorientowałem, że czegoś w tych dwóch pierwszych miniaturach brakuje. Ano brakuje praktycznie całej góry, a także części środka. Zerknijmy sobie tutaj na piramidę:

Nuty głowy: Kwiat muszkatołowca, Lawenda, Cedr, Rumianek, Mandarynka, Głóg, Bergamotka, Cytryna

Nuty serca: Liść fiołka, Gałka muszkatołowa, Cedr, Drzewo sandałowe, Goździk (roślina), Wiciokrzew, Jaśmin, Konwalia

Nuty bazy: Skóra, Wetyweria, Piżmo, Ambra, Paczula, Fasolka tonka

Wywietrzała benzyna z kwiatkami - to poczułem. Tak jakby poplamić benzyną materiał i go wyprać w pralce a potem wytarzać w kwiatkach. Do tego lekkie maggi które wyczuwam prawdopodobnie przez degradację cytrusów i kwiatów. Na szczęście po kilkudziesięciu minutach ten chaos i maggi odparowały i poczułem to co Imho w starym Fafiku jest najważniejsze - drzewo sandałowe, skóra, paczula i ambra. Jezu jak ta baza dobrze sztyni. Jest dosyć staroświecka w wydźwięku, ale czuć, że to perfumy niezwykle złożone i świetnie skomponowane. Za każdym razem muszę co chwilę wąchać nadgarstek. Żywotność tego uszkodzonego jakby nie było zapachu jest także zaskakująco dobra. Baza trzyma się mnie przez łaadnych kilka godzin, na ubraniach potrafi się trzymać tygodniami. Stare dobre czasy.

Miniatura od Dyniela dokładnie tak samo się zachowuje, więc tutaj nie ma przypadku. Wniosek jest taki, że Fafik źle znosi próbę czasu gdy nie jest hermetycznie zamknięty. Na szczeście wszystkie flaszki normalne są z atomizerem więc nawwt bardzo stary Fahrenheit powinien być w dobrym stanie, nawet jeśli był używany. Miniatur radzę się jednak wystrzegać.

1991

Próbka od Dyniela, przypomniała mi jak ma pachnieć góra tego arcydzieła. To czego brakowało, odnalazłem tutaj. Góra jest lekko cytrusowa, ale natychmiast atakuje nas ten rumianek czyli benzyna, przebijają się kwiaty i skóra. Majstersztyk, co tu dużo mówić. Oryginalny Fafik to perfumy kwiatowe. Tak, dobrze widzicie. To nie był drzewno-skórzany zapach jak teraz. Testy jednak były krótkie bo próbka mała. Siedział mi ten Fafik w głowie od tamtej pory i szukałem flaszki w dobrym stanie z lat 90, ale ceny bywają okrutne i płacenie 600 zł za 50 ml jakoś mi się nie widziało.

2002

Od pewnego Polaka z ebaya udało mi się wyrwać butelczynę z 2002 roku. Co do tego która to jest formuła to ciężko jest mi powiedzieć dokładnie bo ten okres jest problematyczny. Niektórzy uważają że Fafarafa AD 2002 to może być już trzecia formuła, ale ja po researchu uważam, że jest to jednak druga formuła, a butelka na pewno druga. Otwarcie jest identyczne jak w 91’, rzeczywiście prawdziwie benzynowe, świdrujące, świeże i bardzo długo trwa na skórze w ten sposób. Przez bogactwo składników kwiatowych przebija się skóra i gra tutaj jedną z głównych ról. Zauważalna różnica jest w bazie, nie jest już tak genialna jak wersja pierwotna bo zwyczajnie mniej intensywna. Ciekawostką jest to, że atomizer pachniał cytrusami jak wyjąłem flaszkę z pudełka. Stary Fafik nadaje się też na chłodniejszy dzień lata, podczas gdy nowego nie mogę po pewnym czasie znieść, bo jest zbyt pudrowy. Zobaczymy jak latem sprawdzi się wersja 2002, ale podejrzewam, że da radę bo jeśli 91' dał radę to czemu ten ma zawieść.

Za zakupu flaszki jestem zachwycony i nie żałuje wydanych 600 zł na 100 ml w 200 ml flaszce. Dla kolekcjonera wintydży nawet taka pośrednia wersja to skarb, chociaż najbardziej marzy mi się premierowa flacha.

2020

Fafik praktycznie od 2013 roku znajduje się ciągle w mojej kolekcji. Pamiętam, że resztkę flaszki miałem na Erasmusie i używałem jej z przyjemnością. Nawet kilka razy dostałem komplement. Dla mojej pamięci tamta flacha była trochę inna niż ta co mam obecnie, mam wrażenie że lepsza pod względem tej "benzynowatości", ale jednocześnie był jakiś taki słodszy. Vanilla Fahrenheit, z takim stwierdzeniem się spotkałem w internecie.

Co do obecnego wypustu. To są nadal dobre perfumy, wręcz bardzo dobre. Są według mnie ponadczasowe i jakby je teraz wypuścić, to by mogły nawet być niszowe. Tak mógłby pachnieć Amouage Portrayal przecież. Znacie tego Amłaża? To liście fiołka w ogromnej ilości. I taki właśnie jest nowy Fafik. To są bardzo wyraźne i pudrowe liście fiołka. Ale czy to jest zapach benzyny? Może trochę, przez pierwsze parę minut. Potem wychodzi pudrowość tegoż właśnie fiołka, a czuć ją głównie na odległość, czyli tak jak odbieramy my od siebie zapach i jak odbiera nas otoczenie. Skóry jest tu malutko, ale przez tego fiołka i resztę składników, zapach nadal świetnie pasuje do skórzanej kurtki. Trwałość nowego batcha jak na mainstream jest świetna, natomiast projekcja umiarkowana i gorsza jak w starych flaszkach.

Fafika 2020 warto mieć w kolekcji, bo to świetne perfumy, ale w porównaniu ze starymi batchami, obecny nie ma tego czegoś, tej narkotyczności. Jak go używam nie mam potrzeby wąchania siebie co minutę, podczas gdy wszystkie stare flaszki powodują, że nie mogę się powstrzymać.

Fafika jako całość uważam za zapach ponadczasowy i zero w nim dziada dla mojego nosa. Możecie go tak kojarzyć tylko i wyłącznie dlatego, że jest bardzo stary. Fahrenheit był strasznie podrabiany w swoim czasie i co drugi chłop na giełdzie pachniał podróbą czy kopią, które jakościowo nijak się mają do oryginału, chociaż mogą go wiernie naśladować - np. słynny Hitfire. Czy teraz jest to zapach popularny? Nie, byle seba już na pewno Fahrenheita nie używa i jest w ogóle małe prawdopodobieństwo że ktokolwiek z waszego otoczenia go użyje. To czyni go w tym momencie zapachem dość oryginalnym. A zabawne jest to że Hitfire prędzej przypomina starego Fahreneheita jak tego nowego, co czyni podróbę wierniejszą oryginałowi. Oczywiście jest kiepskiej jakości, czego się spodziewać za 20 zł.

Następny wpis poświecę przeglądowi nieprodukowanych już flankerów: Acqua, Absolute i 32. Stay tuned.
alvaro1989 - Fahrenheit 1988 vs 2002 vs 2020


Wy, społeczność tagu #perfumy pomog...

źródło: comment_1645630589nU4qZYaIDj0Egd4XX1Jsyr.jpg

Pobierz
  • 34
@sokalski: Biały to zapach kompletnie inny. Miałem ale sprzedałem bo w ogóle nie nosiłem. Jak za nim tęsknisz to bardzo podobny jest Eight&Bob original a nawet lepszy od Fafika ale to już subiektywne.
@czlowiekbutelka: Różnie może być ale z reguły serio vintage pachną lepiej bo maja lepsze składniki i były bardziej bezkompromisowe. Ale przez lepiej rozumiem lepiej dla takiego świra jak ja. Perfumy są subiektywne. Ja tu mówię ze mi bardziej pasuje vintage ale jak ktoś powie ze woli obecny batch to się kłócił nie będę.
@alvaro1989: Śledzę tag #klasykialvaro (ostatni wpis 5 miesięcy temu), myślałem ze nic nie wrzucasz, a jednak prawie codziennie piszesz o perfumach ale już nie tagujesz tego. No wiec… chciałem tylko napsiac, ze dostałem od ojca jakieś dwa perfumy, oddał mi je, bo mówi ze zwietrzałe :) No i faktycznie, psinkę się tym jego hugo bossem to raz ze dziwny zapach, a dwa trwałość strasznie krótka. A tutaj jak to jest ze
@rysownik: nie mam jakoś weny ale w sumie wjechaleś mi teraz na ambicję, może coś napiszę. Wszystko zależy od przechowywania, pierwotnej szczelności butelki, jakości i typu składników, utrwalaczy. Te klasyki co mam co maja po 20/30/40
lat pachną dobrze ale nie mogę dać sobie łba uciąć że pachną jak w dniu produkcji. Często perfumy nabierają mocy z czasem. Czasami nowa flaszka jest słaba a po kilku miesiącach się maceruje i pachnie