Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

Ano Natsu de Matteru to zaprawdę imponujący pokaz ekranowej fekaliady, arcydzieło kompletne niedorzecznego gie z de wyłącznie dla łbów spranych już do imentu. Oto głównemu typowi spada z nieba, całkowicie dosłownie, cycata ruda megiera w gwiezdnym statku, co się wziął rozbił konkretnie na japońskim zadupiu, a że nasz bohater to sierota, to ma, hehe, wolne pokoje do przenocowania gwiazdki z nieba. Już w pierwszym odcinku, zahipnotyzowany wielkimi cycolami, wpada w sidła letniego romansu.

Dziewuszka idzie sobie w tango z jakimś barbarzyńcą z planety typu muchosrańsk kosmosu, a co się niby dzieje poza ichnim niedoszłym ruchaniem po krzakach? Wspaniała conga wzajemnego jednostronnego zakochania jego kilku znajomych - no nie ma tu nawet zbytnich pokazów geometrycznych, tylko ludzka stonoga wzdychania do siebie. Dopiero hoży psotnik zadurzony w turystce burzy to status quo, co daje scenarzystom pretekst do uprawiania błazenady prawie tak szkodliwej dla rozumu, co niesławna T*radora.

Co się jednak Downadorze nie udało najbardziej, tj. zakończenie jej to odrażająco kretyńskiej fabuły w jakiś śmieszny sposób (przypomnijmy, w finale Srakodory główni bohaterowie biegają po szkole jak pożądleni przez szerszenie i drą ryja), to akurat Ano Natsu de Matteru robi idealnie - bylibyśmy pod wpływem wielkich cycochów i durnych nastolatków zupełnie zapomnieli, że główna pinda to kosmitka, i wreszcie kosmos upomina się po swoją córę, nam przy tym serwując godną głośnego śmiechu sekwencję rodem z Benny'ego Hilla ujeżdżającego mechy.

Błagam Was na kolanach, tarzam się w popiele i zaklinam w imię Pańskie, nie oglądajcie tego chłamu.
Pobierz tobaccotobacco - #anime #animedyskusja

Ano Natsu de Matteru to zaprawdę imponujący...
źródło: comment_1644355807hCuPFr04T85np7yYR2tNGY.jpg
  • 12