Wpis z mikrobloga

@pogop: stare zdjęcie i mocno już nieaktualne. Jeszcze w czasach przed covidem i HO do pracy jeżdziłem do największego biurowego zagłębia Warszawy i w zbiorkomie bardzo dużo ludzi czytało, z tym że dzielili się na dwie grupy, wzajemnie na siebie patrzące z pogardą:
- tych czytających klasyczne książki papierowe
- tych czytających na czytnikach.

Trzecią grupą oczywiście stanowili nie mniej liczni pasażerowie z nosem w telefonach, ale na tych z kolei
@pogop: Rozwala mnie zawsze przekonanie niektórych czytających osób, że są jakimiś nadludzmi, bo chce im się sięgac po ksiazki. I zeby nie bylo, sam czytam, nawet bardzo duzo, ale są też inne formy ukulturalniania się o zblizonej wartosci. Jakos nigdy sie nie spotkalem, zeby ludzie regularni chodzący do teatru patrzyli z wyzszoscią tych, ktorzy tego nie robią, a to analogiczna sytuacja. Przemilczę w ogóle fakt, że znaczna wiekszosc osób z gatunku
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
@pogop: Liczy się treść, a nie forma w jakiej została ona zaserwowana. Ktoś już wyżej dobrze zaznaczył, że te książki mogą być "niskiej wartości" - jakieś taśmowo produkowane romanse, poradniki mieszania ryżu itp. gdzie na telefonie ktoś może np. czytać artykuł naukowy czy najświeższe reportaże ze świata.

W sumie, przypomniała mi się moja polonistka z liceum, pewnego razu dyskutowałem z nią w tym właśnie temacie, i skończyło się na tym, że