Wpis z mikrobloga

Piękny ból dupy Winniego, aż miło poczytać #truelolcontent #winnickicontent

Drwina, kpina, niszczenie sacrum, okrzyki "nie ma świętości", profanacja krzyża, wsadzanie polskiej flagi w psie odchody, obsceniczne wariacje na temat obrazów Matki Bożej.


To oni - lewica. Ludzie "światli", "krytyczni" wobec historii, krytyczni wobec swojej tożsamości narodowej, religijnej, płciowej. "Odważni", odrzucający "krępujące ich" normy obyczajowe, konwencje kulturowe. "Otwarci" na wszystkich i na wszystko, pławiący się w tolerancji. Zachwyceni profanacją dotykającą symboli "opresji", symboli, które związane są z normami społecznymi, z wiarą, z narodem, z historią.


Tak bardzo zaśmiewający się na złość katolików, patriotów, gdy ktoś uderza i pluje na ich symbole. Tak bardzo zdystansowani. Tak bardzo wyluzowani.


Serio? Spójrzcie co wyprawia się od tygodnia, po spaleniu żałosnej tęczy na pl. Zbawiciela. Histeria. Śmieszne celebrytki i stadko naśladujących lemingów dekorujące kwiatami spaloną instalację niczym pomnik bohaterstwa. Najpotężniejsza gazeta w kraju organizująca "spontaniczne", w zamyśle masowe, w praktyce kilkudziesięcioosobowe, całowanie się pod tęczą jako wyraz protestu. Łzy wzruszenia, wzniosłe akty potępienia. Oburzenie, lament, widmo "faszyzmu" wylewające się z publicystycznych łam. Trwożliwe pytania o przyszłość.


W obronie czego? W imię czego? Parad świecących gołymi tyłkami? W imię swobody profanowania tego co ważne? W imię uświęcenia tego co podłe, głupie, bezwartościowe? Naprawdę te wszystkie alarmujące teksty, domorosłe analizy, nerwowe wypowiedzi, ostrzeżenia, bojkot medialny, łączenie się w bólu i publiczny smutek - to wszystko z powodu puszczenia z dymem dewiacyjnego symbolu, który ktoś ustawił na placu noszącym imię naszego Zbawiciela?


Im dalej od wartości religijnych i narodowych, tym zabobon, ciemnota i histeria przybierają większe rozmiary. Świat nowej lewicy nie jest fundamentalnie inny od naszego, bo żyjemy przecież w jednym czasie i przestrzeni. On jest parodią naszego świata, żałosną karykaturą państwa, narodu, rodziny, społeczeństwa, kultury, wiary. Oni w swoje dogmaty wierzą nie mniej gorliwie niż my, nawet jeśli ich cała "teologia" opiera się na prostackim "róbta co chceta". Ich antropologia, postrzeganie człowieka jest równie jasne co groteskowe, bo redukujące widzenie osoby ludzkiej do obszaru pomiędzy pępkiem a kolanami.


Tak jak w powieściach Tolkiena orkowie powstali z okaleczonych, potwornie zdeprawowanych elfów, tak lewicowa kontrkultura, antycywilizacja i nihilizm to zmutowana, wykrzywiona wersja świata ceniącego sobie wspólnotę (u nich - komuna), wolność (u nich - dowolność) i ład (u nich - anarchia). Tak jak orkowie, nowa lewica swoich totemów, swojego zmutowanego świata antywartości broni niezwykle zaciekle. Histeryzuje, gdy naruszyć jej obszary tabu. Lamentuje, gdy widzi organizację sił narodowych. I jest w tym wszystkim podwójnie śmieszna, bo ideologia, która ma na sztandarach pogardę dla wartości, homotęczę za symbol oraz Biedronia i Grodzką jako proroków, jest nie tylko straszna, ale przede wszystkim właśnie - śmieszna. A przy tym - zapiekła, zacietrzewiona, ponura, dysząca nienawiścią do wszystkiego, co niezdeprawowane.


Jak zresztą mogłoby być inaczej - czy widzieliście kiedyś zdystansowanego do siebie, uśmiechniętego wyluzowanego orka?
  • 7
@marcin-: mam, i sa podzielane od lat przez innych dlatego pisze 'nasze' czym klade nacisk na to ze sa to wartosci nie tylko jedego czlowieka.
@o90: wartości panujące w społeczeństwie wykształcają się w procesie historycznym, a nie trwają wiecznie. Tak naprawdę takie nasze rozumienie patriotyzmu i narodu wykształciło się dopiero po rewolucji francuskiej.